Urzekli mnie swoją melodią. Jakiś czas temu, o dziwo w moim rodzinnym mieście, gdzie podobno jak w każdym małym miasteczku nic się nie dzieje, odbył się koncert tego otóż zespołu. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się niczego dobrego, bo ja nigdy się niczego dobrego nie spodziewam po lokalnych koncertach i zespołach. Przyjemnie zostałem jednakże wychłostany czadowymi dźwiękami. Przyjechalo chłopaków kilku z miasta Zielona Góra i dało niezły czadowy set.
Na żywo to była po prostu miazga, zero zmiłuj się. Żar lał się z głośników. Troszkę niestety płytka pewnie demo nie oddaje tego czego byłem świadkiem. Nie jest to wina nagrania, bo brzmi to nieźle ale po prostu taka nawałnica gitar może tylko przeszyć na wylot w bezpośrednim kontakcie. Panowie byli młodsi ode mnie o pokolenie, ale serce do gry mieli ogromne. Wiedzieli czego chcą i panowali nad publiką od pierwszej do ostatniej sekundy występu.
Duch prawdziwego i szczerego grania nie umarł jeszcze w narodzie. Bezkompromisowa postawa, nie schlebianie pospolitym gustom zjednały moją przychylność. Ani jeden dźwięk nie został zagrany pod publikę. Jak widać, kupiłem sobie po koncercie od nich tą płytkę i czekam na więcej. Krótko grali, krótkie numery to i krótki tekst.
Niezbadane są pokłady polskiego undergroundu muzycznego. I chyba więcej się tam dzieje niż w głównym nurcie, który kiedyś był dla mnie jedynym źródłem muzyki. Dzisiaj już coraz cześciej i z coraz większą ciekawością spoglądam na tą scenę. Przecież nie będę słuchał nowej płyty T.Love.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz