Płytę „Sen” świadomie sobie odpuściłem. Stało się tak dzięki
wszędobylskiej Edycie Bartosiewicz święcącej apogeum swoich sukcesów w połowie
lat dziewięćdziesiątych. Ja byłem już na innym etapie rozwoju embrionalnego i
tego rodzaju granie środka przestało mi wystarczać. Ilość singli, klipów jakie
zostały skutecznie wygenerowane z tej płyty ostatecznie obrzydziły mi te piękne
i smutne przepełnione niespełnionymi młodzieńczymi ideami piosenki. Tak
egzaltowany głos Edyty Bartosiewicz którą cenię za płytę Holloe Poloy i za
solowy debiut wręcz mnie denerwuje. Nie przesłuchałem tej kasety do końca
ani razu, zresztą nawet jej sobie nie kupiłem. Jest u mnie bo znajomy
likwidował swoją kolekcję to przejąłem kilka jego kaset. Nie chcę
popełnić tego błędu co kiedyś, gdy za bezcen oddałem większość swojej kasetowej
kolekcji, gdyż zachłysnąłem się kodem binarnym i zapisem cyfrowym przełomu
wieków, kiedy wszyscy wieszczyli szybki koniec nośników kasetowych i
winylowych.
Za wiele zatem o tej kasecie rzec muzycznie nie mogę. Skoro
jednak mamy tydzień słuchania zapomnianych kaset i na pierwszy rzut poszedł
niesłuchany Soyka to Edyty nie może zabraknąć w tym tygodniu również. Do
dzisiaj w radio męczą mnie hitami z tej płyty, noszącymi znamiona rockowych
implantów dla dorastających nastolatków płci żeńskiej. Ciekaw jestem czy któryś
z czytających tego bloga facetów słucha tej płyty. Zaraz ktoś wnikliwie
czytający me zapiski może mi zarzucić, że skoro pierwsza płyta „Love” jest
przeze mnie chwalona, to logiczną konsekwencją byłoby bym zachwycał się i
„Snem”.
Niestety w porównaniu z kasetą, na okładce której Edyta Bartosiewicz opiera się
o nie wiedzieć dlaczego altówkę płyta ”Love” ma w sobie magię i bazuje na zupełnie innych
uczuciach, niż ta lekko komercyjna pozycja w dyskografii artystki, która
zapewniła jej nieśmiertelna pozycję na kartach polskiej muzyki i w playlistach głównych rozgłośni radiowych. Do dzisiaj
zresztą daje się zauważyć traktowanie Edyty z pewnym namaszczeniem i
ostrożnością. Wszyscy czekają na jakiś jej spektakularny powrót jak na cud w
gospodarce.
Umieszczam, ale nie oglądam, to takie smutne i naładowane emocjami, że moja wątła dusza tego nie zniesie, więc tylko dla ludzi o silnych nerwach. Muzycznie zatem oprócz niezapomnianych genialnych doznań z lat dziewięćdziesiątych posiadam tez takie oto upierdliwe wspomnienia.
Czy do końca trzeciej odsłony MTSKM będziesz prezentował kasety za którymi, krótko mówiąc, nie przepadasz? :) Czy tylko ja odniosłem takie wrażenie? :)
OdpowiedzUsuńMyślę że trochę źle oceniasz Edytę Bartosiewicz. Widać że oceniasz ją przez pryzmat przeszłości i kojarzy Ci się ona z nią - a jak sam piszesz w przeszłości poza jej 1-ą płytą za Nią nie przepadałeś, a samą kasetę dostałeś w spadku po znajomym. Hmm...ja słucham bardzo dużo muzyki rockowej, ostrej, gitarowej i metalowej. Ale potrafię też docenić smutno-nostalgiczne piosenki Edyty. To że media uczyniły z Niej gwiazdę i grają jej kawałki - nie jest to Jej wina i w tym nic złego nie ma. Ma ona naprawdę dobre piosenki z dużym zacięciem przebojowym i w tym też nic złego nie ma. Ale oprócz tego, według mnie przynajmniej,jej twórczość i jej piosenki posiadają jakąś głębię i jakąś szczerość a do tego są w nich EMOCJE - a emocje w muzyce to chyba rzecz najważniejsza. Myślę że trochę zbyt pochopnie oceniasz tą płytę i całą Edytę. Wsłuchaj się w te piosenki. Wyłącz komputer, zgaś światło, połóż się na łóżku i wtedy na słuchawkach (może być i z mp3) włącz tą płytę. Może wtedy dostatecznie wsłuchasz się w tą muzykę i dostrzeżesz jej głębię. Dla mnie Edyta jest w pierwszej trójce najlepszych polskich wokalistek i też czekam na jej powrót. Nie ma w niej wg mnie sztuczności i słychać że śpiewa z serca. Nie są to rozterki dorastających nastolatków jak na pierwszych płytach Łez czy też Alicji Janosz. Edyta nie potrzebuje się rozbierać aby zwrócić na siebie uwagę, nie wywołuję skandali, unika bycia w centrum uwagi. Dla mnie jest ona prawdziwą artystką. Już sam fakt że nie nagrała płyty od 15-u lat świadczy o tym że nie robi tego ani dla pieniędzy ani dla sławy. Robi to z serca i to słychać. Zagrała bardzo dobry koncert w radiowej "3" i słychać że wróciła wesoła, pełna uczuć i energii. Nie można jej porównywać z typowymi polskimi wokalistkami z nurtu pop. Jest całkiem inna - szczera, autentyczna, pełna życia. A że media zrobią z Jej powrotu zrobią sensację - cóż można się z tego spodziewać. W ogólnodostępnych radiach będzie leciało pewnie 2-3 single a po pół roku prezenterzy radiowi zapomną że taka płyta była. Na to nic poradzić nie można i trzeba to op prostu olać. Pozrdawiam, James, James817@o2.pl
dobrze odebrałeś moje intencje postaram się pisać o kasetach których nie słucham. Fajnie że bronisz Edyty, nie miałem do końca zamiaru ani jej wyśmiać ani sprowadzić do poziomu jednosezonowych gwiazdek. Tak jakoś wyszło, ale wiem że nie będę słuchał już jej muzyki, trudno. CZekam na edycję kompaktową Holloe Poloy i to mi wystarczy. Dobrze że chciało ci się tyle literek napisać, wywołałem jednak burzę :)
OdpowiedzUsuńJestem wielkim, zagorzałym fanatykiem E.B. Artystka wyzwala we mnie ogromne pokłady emocji. Ech, szkoda, że nie mam dostępu do swoich kaset, wyciągnął bym kilka ;)
OdpowiedzUsuńps. Greg Thrasher --> napisał już wszystko co miało być wspomniane o Niej.
Też ja bardzo cenię za Holloe Poloy i "Love".
OdpowiedzUsuńCenie tez inne piosenki z "Wodospadów" czy właśnie z "Sen", ale to już nie jest to co kiedyś już. Magia zgasła.