Nie słuchałem tej płyty bardzo bardzo dawno temu. Jeśli nie słucham jakichś płyt to albo dlatego, że są już przeze mnie na tyle osłuchane, wręcz zajechane jak to się kiedyś mówiło, albo są to płyty, które po prostu jednak nie zjednały sobie mnie i nie zaskarbiły sobie mego uczucia. W przypadku kazikowej "Melassy" sprawa jest chyba prosta i nie zamierzam jej ubierać w słowa wzniosłe. Otóż muszę z całą szczerością stwierdzić, że ani kiedyś, ani tym bardziej dzisiaj "Melassa" nie jest dla mnie znaczącą pozycją w dyskografii Kazika. Krótko, by zatem nie przedłużać. Strasznie długa płyta z kilkoma znakomitymi singlami, które na stałe weszły do kanonu polskiej myśli muzyczno- tekstowej, uzupełniona mnóstwem spamu który je otacza.
Spam na tym krążku to wypełniająca go wata muzyczna, która mnie męczy i muszę ją omijać, bo jest ciężko strawna. Podkreślałem już to wielokrotnie, że gdyby pan Staszewski odchudził swoją dyskografię solowo-kultową i powybierał najlepsze fragmenty swoich wielu płyt wyszłyby z tego trzy, może nawet cztery pełnowartościowe płyty długogrające z materiałem bardzo równym i do tego co najważniejsze z bardzo dobrym.
Dziełem wybitnym jest zapewne singlowy "Cztery Pokoje" ze znakomitym i pamiętnym udziałem Edyty Bartosiewicz. Nie dość że muzycznie to petarda nie pozostawiająca nikogo obojętnym, to warstwa tekstowa na stałe ukształtowała moje widzenie świata. Nieśmiertelne maksymy i stwierdzenia Kazika stawiają go wysoko w hierarchi naszych narodowych wieszczów i mistrzów słowa.
Znakomity tekstwo jest jeszcze Mars Napada, chociaż już muzycznie to typowo kazikowy eklektyzm, który nie jest sam w sobie zły, ale mimo wszystko trochę to nie moja bajka. I tak to jeden z lepszych fragmentów "Melassy". Kompletnie nie czuję przerywników, bo inaczej nie mogę okreslić utworów" Miliarderzy" czy intro, które rozmywają płytę, rozrywają jej spójność i do tego dzięki nim cała płyta jest po prostu za długa. Wiem, że "Melassa" ma wielu swoich zwolenników ale podejrzewam, że pilot w rekach im się grzeje podczas odsłuchu i sami podobnie jak ja skacą jak oszalali po dysku wybierając jego fragmenty muzyczne, a nie odloty studyjne Kazimierza i spółki.
Jest tu ogrom materiału nie do przejścia za jednym podejściem. Podchodzę więc i podchodzę, słucham, wyłapuję. Wiele numerów jest dobrych na raz. Przykładowo "Szyby brudne" czy też "Wicuś ulepił grzybki", mogę go przesłuchać raz ewentualnie dwa, mimo iż sama idea utworu i tekst jest niczego sobie, to wracać jakoś do tego utworu za często nie zamierzam. Ten zarzut tyczy się większości zawartości tej płyty.
Pierwsze 3 płyty kazika słucham od deski do deski. 12 groszy rozpoczyna serię pominięć pewnych utworów.
OdpowiedzUsuńKazik w dobrej formie. Inteligentne i zabawne teksty, do których można wracać. Ciekawe aranżacje i klimat płyty, sprawiają że chętnie się do niej wraca.
OdpowiedzUsuńCo najmniej tak dobra, jeśli nie lepsza niż 12 groszy
OdpowiedzUsuń