Fisz jako hip hopowiec. To chyba druga płyta z tego gatunku, jeśli uznamy ją za hip hopową, którą w całości trawię i słucham. Pierwszą płytą jest również fiszowe "Na Wylot" , o której pisałem dobrych kilka lat temu. Facet różni się wszystkim od tych co stoją obok trzepaka na blokowisku i którzy mają wokale jakby tylko na stadionach mordy darli, a którym się wydaje, że są artystami. Fisz nie dość, że ma coś do przekazania, to robi to w sposób znakomity, nie wiem jak nazwywa się to fachowo, ale strumienie słów wyrzucane z jego paszczowego otworu są aksamitne i czytelne niczym wymowa profesora Miodka.
Podkłady czyli muzyka również nawet kojąca dla uszu. Obyło się bez prymitywnych beatów dostępnych w więkoszości produkcji naszych ziomali w za dużych bluzach i spodniach. Instrumetalna warstwa skrojona ze smakiem i klasą. Trochę jak widać brakuje mi odniesienia i przede wszystkim słów by zająć się opisem takiej muzy. Niech, więc wystarczy jedynie takie zdanie, że to bardzo dobra płyta z bardzo dobrymi tekstami.
muzyka jest językiem wszechświata
Mi osobiście się podobają jego utwory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.