Nie wiem co mam myśleć o tej płycie. Z jednej strony jestem
fanem warstwy lirycznej tego krążka, bo pisarka Masłowska ma ogromną łatwość
pisania o wszystkim w sposób, który mi bardzo odpowiada- połączenie absurdu i
błyskotliwego poczucia humoru użytego do opisu naszej rzeczywistości. Szkoda
nie szkoda tylko, że pani Dorota przyjęła taki środek artystycznego wyrazu w
jaki ubrała swoje przemyślenia, bo na dłuższą metę męczące są te proste elektro
podkłady.
Patrząc znów z jeszcze innej strony to w sumie jak miałaby brzmieć ta
płyta jeśli właśnie nie tak. Jakoś nie wyobrażam sobie tłustych rockowych
riffów i potężnej perkusji. Wtedy gdzieś cała Dorota Masłowska i jej teksty
zginęły by w nawałnicy dźwięków. Tak więc to chyba przemyślana kreacja. I
ostatni zarzut do tej płyty. Oprócz tego, co napisałem, że teksty rewelacyjne,
że bity elektroniczne to nieodparcie mam wrażenie, że to płyta na raz, no góra
na trzy przesłuchania. Do tego podejrzewam, że gdyby nie znakomite klipy do
utworów z tego krążka, to pewnie nawet bym nie sięgnął po tą płytę. Czyli
jednak ciekawostka fonograficzna i socjologiczna a nie muzyczne wydarzenie.
Ja bym widział tę płytę w kanonie polskiej muzykografii. Przełomu może tu nie ma, ale pięść wymierzona w policzek polskiego społeczeństwa bije bardzo celnie i boleśnie.
OdpowiedzUsuńJeśli korzystasz z deezera, to rzuć w wolnej chwili okiem na Karolinę Czarnecką: http://www.deezer.com/album/8649004