Oni są panami świata, ale ja na szczęście jestem panem swojego gramofonu i wiem już, że ta płyta nigdy nie zabrzmi w moim domu więcej. Coś okropnego. Nie wiem na co stylizowali się muzycznie panowie, ale ja tego kompletnie nie kupuję. Czy to jest imitacja hard rocka, czy może polska pogoń za brzmieniem artrocka. Na dzisiejszy czas nazwałbym tą muzykę pop rockiem. Nie da się tego słuchać. To wszystko jest do tego okraszone beznamiętnym i nijakim wokalem, który tylko potęguje moje wrażenie nędzy i rozpaczy jakie kojarzy mi się z tą płytą.
Czy to jest jakiś kultowy polski band? Z tego co widać na aukcjach internetowych, gdzie płyt tych są tysiące w bardzo niskich cenach to raczej śmiem w to wątpić. Zastanawia mnie tylko obecność Marka Bilińskiego w składzie. Drodzy czytelnicy, nawet nie wiecie jak dużo samozaparcia wymagało ode mnie przesłuchanie tej płyty, byście mogli przeczytać tą skrzącą się złotymi myślami pseudorecenzję. Mam nadzieję, że docenicie chociaż to. Doceniam teraz wszystkie te płyty, które w ostatnich tygodniach przesłuchałem. Płyty Ireny Santor i Tercetu Egzotycznego biją na głowę ten Bank, w którym sobie konta raczej nie założę.
"Czy to jest jakiś kultowy polski band? Z tego co widać na aukcjach internetowych, gdzie płyt tych są tysiące w bardzo niskich cenach to raczej śmiem w to wątpić."
OdpowiedzUsuńTa płyta była wydana w nakładzie prawie miliona egzemplarzy. Dziwisz się, że wszędzie jej pełno?
Dokładnie, nakład był jeden z największych jak nie największy w historii Polskich Nagrań. Bardziej mnie się podoba drugi ich album, który przez wiele lat był dostępny tylko z kasety wydanej przez Polmark.
OdpowiedzUsuńWyobraźmy sobie taką oto sytuację. Jest rok 1982, Polska, mroczny czas.Do małego miasta przyjeżdza rockowy zespół, znany trochę z anteny radiowej.
OdpowiedzUsuńNie ćzesty to przypadek, że przyjeżdał do małego miasta zespoł a już rockowy to na palcach jeden ręki możan było policzyć.
Koncerty wtedy wyglądały tak, że zespół dwoił sięi troił a publika grzecznie siedziała, albo co najwyżej czasem podnosiła się z krzeseł.
Wychodzą na scenę, leci pierwszy numer, potem drugi i publika rusza pod scenę, pod którą pozostanie już do końca koncertu. Był szał, wróciłem do domu pół żywy, pamiętam ten koncert do dziś.... Widziałem ich dwa lata później na koncercie, ale to już nie było to.......
Po jakimś czasie kupiłem sobie ten winyl. Jego brzmienie bardzo mnie rozczarowało, ale kilka piosenek lubię do dzisiaj.......
Hmm, niby nie ocenia się książki po okładce, ale ten album już wizualnie odstrasza. Przyciąga zapewne fanów grozy. :P Swoją drogą - nie znam zespołu.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak dziś.Pierwszy nakład - pół melona. Non stop w Studio
OdpowiedzUsuńGama i na innych listach. Biliński instrumentalistą roku 82 - nie pamiętam tylko w którym plebiscycie. Bank, Exodus, Kombi, Mech, Budka z Czystawem... piękne czasy MMG przed tuż wybuchem perfektopankoworepublikomanaamowym.
ta był szał: https://www.youtube.com/watch?v=-FUmvtqHWBM te gitarki unisono jak ThinLizzy:)
OdpowiedzUsuńBył ogień...... https://www.youtube.com/watch?v=0yqDhX6WhFs
OdpowiedzUsuńświetna płyta.. i tyle.. trochę brzmieniowo nie nagrana najlepiej.. doskonały tekst Ryśka Ridla w ostatnim numerze.. Nie wiem dlaczego ale autor tych recenzji więcej kupuje płyt niż ich słucha.. Gdyby nie zespół Bank nie byłoby również innych rzeczy//
OdpowiedzUsuńzdania nie zmieniam. ta płyta mi się nie podoba, i dlatego napisałem o niej. pewnego dnia stwierdziłem, że nie mogę pisać tylko o płytach które mi się podobają
OdpowiedzUsuńNikt nigdy tak nie grał klimat świetny. Brzmienie też oddaje atmosferę tamtych lat w Polsce
OdpowiedzUsuńJa tam wspominam ten album bardzo dobrze. Znałem Bank z "Telewizyjnej listy przebojów" z utworu "Ciągle ktoś mówi coś" i raz zobaczyłem go w programie "Klub czarnego krążka" przy edycji "Sobótki". Nie wiem czemu nigdy nie mogłem trafić na kawałki z tej płyty. Może tekstowo trochę naiwnie, ale muzycznie byli świetnie zgrani. Acha, pod koniec PRL-u motyw z "Nie ma rzeczy niemożliwych" trafił do TV reklamy Metalexportu.
OdpowiedzUsuń