Nazywał się Organek i wystąpił wczoraj w jednym z
poznańskich klubów. Już tyle razy obiecywałem sobie, że nie pojadę do tego
klubu bo tam wszystko brzmi źle i mam potem mieszane uczucia muzyczne. Z jednej
strony wiem, że grali dobrze, ale z drugiej wysiłki akustyka idą zazwyczaj na
marne. Nędzna jakość dźwięku. No bo raczej winne jest miejsce, a nie każdy
kolejny akustyk nagłaśniający swoje zespoły. Tak też było i tym razem.
Straciłem wiele doznań muzycznych z sprawą zbyt basowych gitar i nieczytelnego
wokalu. Poza tym Tomasz Organek zagrał znakomity koncert. Byłem wręcz wduszony
w podłogę i oczarowany klimatem.
Klipy umieszczam tutaj, bo we wpisie o płycie one jeszcze nie istniały
Kompozycje generalnie znane z debiutanckiej płyty ale każda
zmieniona, wydłużona, rozimprowizowana. Pełen luz i zgranie zespołu swoboda
wykonawcza. Znakomite wykonanie utworu ”Stay” przy którym poczułem się prawie
jak na koncercie The Doors. Rzucony doorsowy hammond i Organek odprawiający
egzorcyzmy wokalne zakończone szajbą pana perkusisty, który grał całym sobą, a
jak trzeba było to grał i na stojąco. Obłęd. I tak do końca, nawet przerwy
między utworami były warte uwagi, świetne połączenie między kawałkami nadawały
ciągłości spektaklowi. Odśpiewane z całą salą „O Matko” i „Głupi ja” okazały
się bardzo mocnymi fragmentami tego szoł. Organek darł japę, basista grał na
bębnach i przeszkadzajkach i śpiewał. Nie nudziłem się ani przez chwilę. Pewnie
mało jeżdżę na koncerty i mało widziałem i słyszałem, ale koncert Organka jak
dla mnie petarda.
Eskulapie, sorry. Ostatni raz tam byłem i chociażby miałbym
sam tam zagrać to tam nie pojadę
W Krakowie też jest taka zakała, Rotunda się nazywa. Byłem 2 razy i nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńMatko, kiedy ostatni raz byłem w Eskulapie??? Rootsman? Na pewno jeszcze w latach 90tych...
OdpowiedzUsuń