Czym byłby rock bez kobiet. Pewnie by go nie było. To dla nich wszystkie chłopaki a potem faceci chwytają za instrumenty i chcą zostać gwiazdami. Zatem życzę sobie i wam więcej rocka w przyszłym roku oraz więcej kobiet, dla których warto grać i dzięki którym powstają potem dobre i bardzo dobre płyty.
czwartek, 31 grudnia 2015
wtorek, 29 grudnia 2015
Ryba And The Witches
W końcu zakupiłem ten album. Absolutnie się nie zawiodłem. Dostałem nawet więcej niż chciałem. Mieszanka Type O Negative z Sisters Of Mercy. A do tego wszystko polane sosem Depeche Mode. Gitary wsparte inteligentną elektroniką i samplami. Każdy utwór potencjalnym singlowym hitem. Oprócz opisywanych na blogu "Rain On Your Back" i "She's Got A Gun" jest tu mnóstwo utworów z równie mocnymi refrenami i riffami. Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że słucham tej płyty od kilku tygodni namiętnie i nieprzerwanie.
Jest to jednak specyficzne granie i wiem, że nie każdemu ono przypasuje. Mimo wszystko jest mocno osadzone w klimatach zespołów, których kiedyś długo i zawzięcie słuchałem. Cóż, widzę, że panowie muzycy są wieku zbliżonym do mojego, więc musieli nasiąknąć tą samą muzyką co ja. Nie jest to absolutnie ujmą i pewnie dlatego tak dobrze mi się słucha tej płyty. Czadowy podparty elektroniką "Heaven & Soul" budzi lepiej niż najlepsza kawa z ekspresu. Natomiast "One Time" i "Minning Of Love" wyglądają jak jakieś niepublikowane utwory wspomnianego już kwartetu z Basildon. Zapożyczenia, pewnie tak, ale nie ma mowy o plagiatach, żebyśmy się dobrze rozumieli.
Chociaż płytę wydano w 2014 roku, to uznaję ją za jedną z lepszych rzeczy jakie usłyszałem w tym roku. Tak, podium absolutne. Do tego wszystkiego zespół dołożył druga płytkę tym razem DVD z zapisem koncertu. Jeszcze go nie obejrzałem, ale będzie okazja przekonać się jak zespół radzi sobie na żywo.
niedziela, 27 grudnia 2015
Urszula- Malinowy Król
Coraz gorzej ze mną. Kupiłem sobie ten winyl całkiem niedawno i go słucham. Całe życie znałem Urszulę lepiej lub gorzej. Zazwyczaj gorzej. Co mi siedziało w głowie, to oczywiście "Malinowy Król" i "Dmuchawce, latawce". Patrzę na ten winyl i myślę sobie a, co tam niech stanie na półce, przecież tyle mam płyt, to jedna więcej nie zaszkodzi, a do tego pomyślałem sobie, że okładka idealnie wpasowuje się w to co od czasu do czasu się bawię, czyli sleeveface. Tak więc kupiłem. Włączyłem.
Oczywiście większość utworów znałem, bo trudno nie znać tych hitów lat osiemdziesiątych. Jednak tym razem płyta ta zaczęła mi się składać w jedną, całkiem spójną opowieść. Brzmieniowo, pełen syntetyk, tekstowo Urszula. Nie było by tej płyty zapewne bez muzyki, którą stworzył Romulad Lipko a wykonała Budka Suflera. Wszystko to zaczęło mi nawet miło w uchu grać. To zapewne dlatego, że jestem ewidentnie duchem ostatnio w tamtej epoce. Przyjemny synth pop praktycznie bije z każdego utworu. Jako fan rocka, sam się sobie dziwię, że pisze te słowa. Trudno, może mi się w głowie coś po czterdziestce przestawiło.
Najlepsze jest to, że każdy utwór z tej płyty to potencjalny przebój i wszystkie te utwory w takiej czy innej formie funkcjonują w naszej kulturze i świadomości. Niezła płyta. Naprawdę. A okładki nie dało się zrobić, bo za dużą głowę ma Urszula na tej płycie i nie mogę znaleźć proporcji z modelką moją. A ostatni utwór proszę Państwa jest światowy:
sobota, 26 grudnia 2015
Made In Poland - Made In Poland
Nazwa i nagrane utwory w stylu "Ja Myślę" czy też "Obraz We Mgle" zobowiązują, a tu proszę bardzo co za podroż w krainę pop rocka. Podróż momentami niestety trafiająca na mielizny, ale muszę przyznać, że generalnie mam słabość do tego krążka i z przyjemnością raczej powracam do tej muzyki. Szkoda, że jakiejkolwiek reedycji kompaktowej brak. No nie licząc składanki z jakiejś dziwnej serii wydawniczej. Szukałem czegoś więcej o tej płycie w prasie, lecz niestety nie znalazłem. Może akurat nie posiadam tych numerów Non Stopu, czy też Magazynu Muzycznego, w których pisano o tej płycie. Tak czy inaczej pozostaje jedynie ta okładka i muzyka.
Po takich klimatach w stylu wczesnego The Cure nasze uszy są nagle zbombardowane utworem "Wspomnienie Świata" ze świetną partią trąbki. No można i tak. A dalej mamy jeszcze bardziej popowy "Dokąd Tak Biegniesz", czy "Obłoki Me" które też mi nie przeszkadzają. Domyślam się jakim szokiem musiała być ta płyta dla dotychczasowych fanów tego nowofalowego zespołu.
czwartek, 24 grudnia 2015
Abraxas- Live In Memoriam
Nie jest to może często słuchana przeze mnie płyta, ale z
kilku względów warto ją znać i od czasu do czasu sobie ją przypomnieć.
Specyficzne to wydawnictwo. Nagrane jako pośmiertny hołd dla Tomka
Beksińskiego. Zespół Abraxas był jednym z ulubionych zespołów Beksy, który
promował ich niemiłosiernie w swoich audycjach. Zespół zatem postanowił mu się
odwdzięczyć i zagrać dla niego koncert. Najbardziej poruszającym jego
fragmentem to oprócz zapowiedzi Piotra Stelmacha jest utwór „Spowiedź”, w
którym gościnnie wystąpiła Anja Orthodox. Słychać tam magię. Muzycznie
dostajemy właściwie przegląd twórczości Abraxas, która raczej do
najłatwiejszych nie należy a maniera wokalna frontmana jak już kilkukrotnie
pisałem może denerwować niemiłosiernie. Dobrze, że ta płyta powstała, dobrze,
że odbył się wtedy ten koncert.
wtorek, 22 grudnia 2015
Klubokawiarnia
Chwalę się, bo udało mi się dorwać ten krążek i to w bardzo okazyjnej cenie. Długo jej szukałem, więc tym bardziej serce mi się raduje. Swego czasu dałem się zauroczyć właśnie takim acid jazzowym klimatom. Słuchałem płyt z serii "Pozytywne Wibracje", czy też serii Marka Niedźwiedzkiego- "Mooth Jazz Cafe". Dzisiaj mi już trochę minęło zauroczenie taką muzykę, chociaż sentyment pozostał.
Muzyka do wszystkiego, do pracy, do sprzątania, do jazdy samochodem. Utwory nieinwazyjne, sączące się z głośników, wręcz relaksujące. Ciekawa wersja utworu "
Jesteś lekiem na cale zło" w wykonaniu Vo.kool.skieg, świetny Afropol i Envee. Może ta płyta nie zdobyła nalezytego rozgłosu, a zespoły nie wybiły się do pierwszej ligi, ale trzeba pamiętać o takich płytach.
Jesteś Lekiem Na Całe Zło
niedziela, 20 grudnia 2015
Okładki Polskich Płyt
Okładka płyty jako integralna cześć dzieła muzycznego. Tak. Zawsze. Powinienem teraz zrobić jakiś ranking polskich okładek zarówno tych dobrych jak i tych słabych. Jednak zawsze w poście o danej płycie staram się zwracać uwagę również i na ten aspekt. Może kiedyś zrobię jakieś takie małe zestawionko. Na razie garść teorii w temacie. Tak z przymrużeniem oka rzecz jasna.
czwartek, 17 grudnia 2015
Anna Jurksztowicz- Dziękuję, nie tańczę
Nie spodziewałem się, że kupię sobie kiedyś płytę tej wykonawczyni. A jednak. I jestem z siebie i z tej płyty bardzo zadowolony. Poza kilkoma słabszymi utworami jest to znakomita płyta ze swojej epoki. Osadzona mocno muzycznie w czasach kiedy powstała. I nawet utwór "Diamentowy Kolczyk", który kiedyś wydawał mi się mega obciachowy dzisiaj brzmi w moich uszach całkiem inaczej. Całkiem przyzwoicie.
Czegóż my tu nie mamy. Świetny utwór wykorzystany w kultowym "Kingsajzie", radiowy hit lat osiemdziesiątych czyli wspomniany już song o kolczyku czy równie znany "Stan Pogody. A to nie wszystko, bo równie wysoki poziom trzymają takie kompozycje jak utwór tytułowy czy "Hey, Man" z rewelacyjnym tekstem. Zresztą wszystkie teksty są równie dobre. Wiadomo zresztą kto je pisał więc o fuszerce nie może być mowy. Zatem słuchajmy i oglądajmy.
wtorek, 15 grudnia 2015
Wojtek Mazolewski- Polka
Wojtek Mazolewski ma dobrą passę. Po bardzo udanej płycie, którą była "Smells Like Tape Spirit" nagrywa równie dobrą płytę kolejną. "Polka" jest zjadliwa zarówno dla kogoś kto ma z jazzem mało wspólnego, a i jazzmani raczej nie będą kręcić nosem, że to jazzowy pop. Oprócz autorskich utworów na tym krążku znalazo się tradycyjnie miejsce dla mazolewskich wersji różnych światowych standardów rockowych. Tym razem dostajemy od Wojtka nirvanowskie "Heart Shaped Box" czy "Bombtrack" z repertuaru Rage Against The Machine. Obie wersje więcej niż dobre.
Nie zabrakło też miejsca na utwory bardziej przystępne, niemalże popowe. Oczywiście mam na myśli utwór "Paris". Jest też jeszcze jeden cover i to znakomity, a mianowicie utwór "Get Free", który pochodzi z repertuaru Major Lazer. Same kowery mimo iż noszą w sobie dużo z oryginałów, to wersje zespołu Mazolewskiego są na tyle spójne z jego stylem, że pasują na tej płycie idealnie i nie rozbijają całej jego pozostałej zawartości muzycznej.
Chciałem znów wcześniej napisać o tej płycie, ale jak to zwykle się u mnie dzieje minęło kupę czasu, a wtedy chciałem napisać o "Polce", że to jedna z moich ulubionych płyt roku. A tu kończy się rok 2015. Tak czy inaczej i w tym roku bardzo często słuchałem tej płyty.
niedziela, 13 grudnia 2015
Proletaryat- Oko Za Oko
Proletaryat w kolejnym bardzo solidnym i mocnym wydaniu. Założenia takie samo jak przy ostatniej płycie. Ma być mocno to jest, ma być ciężko, to jest. Teksty mają opisywać wszystko to co widzimy na około siebie i co nas wkurza. Takie też są. Brzmienie potężne, riffy wgniatające w ziemię. Perkusja jak na czarnym albumie pewnego znanego zespołu. Czyli zawodowstwo. Momentami, chociaż bardzo krótkimi zdarza im się bardziej melodyjnie pojechać. Generalnie jednak jest bardzo ponuro. I chyba to najbardziej mnie przytłacza.
Nie mam aż tak wielkiej ochoty być rozjeżdżany przez ten ciężki walec. Płyta dla fanów zespołu, którzy na pewno się nie zawiodą. Też się do nich przecież zaliczam, ale na dłuższą metę przyznam, że się trochę tą płytą zmęczyłem. Dla równowagi sięgając do przeszłości posłuchajmy co miał kiedyś do powiedzenia wokalista tego kultowego już bandu odnośnie swojej twórczości.
sobota, 12 grudnia 2015
Tadeusz Nalepa- Zerwany Film
Okładka raczej średnia, podobnie zresztą jak i zawartość płyty. Kilka tygodni temu pisałem o płycie "Absolutnie" i wspomniałem o utworze tytułowym właśnie tego krążka, który ewidentnie jest najlepszym elementem tego zestawu, zarówno jeśli chodzi o warstwę tekstową jak i muzyczną. Reszta bluesów to schematyczne do bólu utwory w nalepowym stylu. trochę szkoda. Płyta dla fascynatów pana Tadeusza. W sumie się do nich zaliczam, więc to płyta dla mnie, lecz gdyby wprowadzić do excela częstotliwość odtwarzania tej płyty na tle innych dzieł sygnowanych tym wielkim nazwiskiem i zrobić z tego wykres statystyka dla tego krążka byłaby bezlitosna.
wtorek, 8 grudnia 2015
Rebelia- Rebelia
Jak miło posłuchać klimatów rodem z głowy Brylewskiego Roberta. Niewiele jest płyt z tym gatunkiem muzyki, których słucham z przyjemnością i bez poczucia znużenia. Ta jest tą jedną z niewielu. Nie wiem co ma na to wpływ. Brzmienie, czy może transowość utworów. Tak czy inaczej nie nudzę się przy żadnym z utworów zawartych na tym wydawnictwie. Brakuje mi czasem takiego grania w dzisiejszych czasach. Na szczęście nie muszę szukać żadnych nowości. Odpalam sobie Rebelię i znów walczę z Babilonem.
Trochę tu energii starego Izraela i chyba to jest kluczem do sukcesu. Wiadomo, że tekstowo cały czas jesteśmy w Babilonie i jego przedmieściach, ale akurat kompletnie mi to nie przeszkadza. Podejrzewam, że dla wielu dorastających w latach dziewięćdziesiątych ta płyta była czymś naprawdę ważnym. Zawsze w takich sytuacjach, kiedy słucham takich relatywnie mało znanych kapel zastanawiam się co teraz ci dorośli faceci robią w życiu. Ilu z nich nadal gra, a ilu rzuciło w kąt swoje instrumenty i zaczęło żyć dorosłym życiem. Dorosłym nie oznacza, że odcięli się od muzyki ale zostali mężami, pracownikami korporacji i ojcami. Zastanawiam się po patrzę na siebie i sam nie wiem nadal kim jestem.
Jak Ranny Ptak
poniedziałek, 7 grudnia 2015
Acid Drinkers- Amazing Atomic Activity
W 1999 roku byłem bardzo daleko mentalnie od twórczości Acid
Drinkers jak tylko mogłem. Zresztą chyba do dzisiaj się to nie zmieniło.
Słuchając tej płyty na trzeźwo bez emocji nadal nie mogę zrozumieć fenomenu
tego bandu w ostatnich latach. Ciężko mi pisać te słowa po pierwsze kilka płyt
jak już podkreślałem do dzisiaj uważam za klasyczne pozycje w historii rodzimej
muzyki gitarowej. Jednakże takie płyty jak chociażby "Amazing Atomic Activity"
uważam za po prostu średnie jeśli nie słabe.
Jazda w stylu Motorhead nie jest w
sumie niczym zasługującym na dezaprobatę, ale po kilku utworach najzwyczajniej
w świecie się nudzi. Do tego dochodzi kompletny brak świeżych pomysłów na
oryginalność kompozycji. Słuchałem tej płyt kiedyś słucham jej dzisiaj i nadal
nie mogę zapamiętać jakiegokolwiek zapadającego w ucho riffu, zwrotki czy
refrenu, a to już nie dobrze świadczy o takim zespole jak Acid Drinkers, który zawsze
potrafił nagrać coś ponadczasowego i przebojowego. Moim zdaniem tego tutaj
właśnie zabrakło.
Blado jak dla mnie wypada też odegrany na rockowo cover
Rolling Stones, który nie ma w sobie nic, chociaż to i tak lepiej jest zagrane
niż „Fishdick Zwei” na którym na siłę panowie zaczęli wciskać chociażby
Czesława z akordeonem. Tak wiem, że dla fanów Acid Drinkers jestem po tym
wpisie już przegrany i od analfabetów muzyki zwyzywany. Trudno, spalcie mnie na
stosie dla heretyków, ale zdania nie zmienię. „Amazing Atomic Activity”
jest płytą słabą i tyle. Koniec.
sobota, 5 grudnia 2015
Grasssnake- Red Fire Dog
Mnóstwo czasu, a właściwie lat zajęło mi zdobycie tej płyty. Kiedy wychodziła, mogłem o niej tylko poczytać. Potem na bardzo długo zapomniałem, o tym zespole, który właściwie nagrał jeśli się nie mylę tylko ta jedna płytę. Aż tu któregoś dnia będąc w markecie i jak zwykle sprawdzając co tam ciekawego znów sprzedawcy wrzucili na półki z wyprzedażami płytowymi.
Obok kilku znakomitych płyt z klasycznymi pozycjami rockowych gigantów w cenach śmiesznych leżała właśnie płyta naszego Grasssnake w jeszcze śmieszniejszej cenie. Jak widać na załączonych obrazkach nabyłem ją i zaraz wrzuciłem do odtwarzacza w samochodzie. No i co będę ukrywał. Nie spodobało mi się to co usłyszałem. Nie to brzmienie, nie to granie pomyślałem. Odłożyłem na półkę z zamiarem zjechania jej na blogu.
Jednak woziłem ją cały czas i w drodze do pracy co jakiś czas sobie ją włączałem. Po kilku tygodniach okazało się, że nie wyciągam jej z odtwarzacza. Oczywiście nie jest to jakiś mega wypas i super płyta nagrana w naszym kraju, ale słucham jej z przyjemnością. Nie nuży, nie nudzi, a kilka numerów jest naprawdę bardzo dobrych.
Gdybym miał ją i słuchał w momencie premiery, to zapewne podobała by mi się jeszcze bardziej. Dzisiaj niestety już takie dźwięki mi nie są wstanie wywrócić świata do góry nogami, ale droga do pracy okazuje się nadzwyczaj przyjemna. Co zatem gra Grasssnake. Nowoczesny jak na tamte lata rock metal z riffowaniem na gitarach, melodyjnym wokalem i niezłymi solówkami. Podsumowując niezła, równa płyta, która jest w stanie się spodobać garstce fanatyków polskiego rocka. Trochę szkoda, że od połowy płyty zaczyna się to wszystko lekko rozłazić i nudzić. Trzeba mieć dzień na takie granie, albo żadnej innej płyty w samochodzie na zmianę. Gdybym miał przyznać ocenę, czego nigdy do tej pory nie robiłem to wystawiłbym trójkę z plusem.
Co ciekawe płyta wydana z pełną książeczką wypełnioną grafikami i zawierającą teksty. No to prawdziwy ewenement w dzisiejszych czasach digipaków zawierających jedynie jedną kartę. Najlepsze numery na płycie to spokojniejszy "Things Can Change" i mocniejszy "You Failed". Posłuchajcie sobie całej płyty. Jestem w szoku, że ją ktoś tu wrzucił. Dałem mocną trójkę, ale przyznam, że z każdym razem ten krążek podoba mi się coraz bardziej.