Skoro obiecałem słuchać i prezentować płyty, których nie znam i pewnie nigdy bym ich nie włączył to muszę się tego trzymać. Trubadurzy z 1976 roku. Pierwsze co rzuca się w oczy to przedziwnej urody okładka, ale nie zamierzam oceniać książki po jej obwolucie jak to ktoś kiedyś zaśpiewał czy napisał. Po pierwszym przesłuchaniu nawet nie jest tak źle. Całkiem nieźle zrobione te kawałki, chociaż szału nie ma.
Niektóre utwory zaczynają się bardzo artrockowo, czy też mają wstawki instrumentalne raczej mało spotykane w takiej muzyce, bo wchodzi jakiś całkiem niezły klawisz i progresja i akordów, niestety zaraz gdy wchodzi wokal to robi się polsko, piosenkowo. Taki chociażby właśnie klawisz w numerze "Zabrali Im Ławę" Największe wrażenie robi jednak utwór, po którym raczej niczego się nie spodziewałem, bo jego tytuł kierował moje myśli bardziej ku jakiemuś ludystycznemu graniu, a tu proszę progresywny rock na światowym poziomie. Cholera, no takiego grania się po Krzysztofie Krawczyku nie spodziewałem. Oczywiście mam na myśli utwór "Ałma Ata". Ale petarda. Brzmią jak pewien znany gitarzysta z tamtego okresu prawda?
Generalnie nie miałbym nic przeciwko, gdyby takie pieśni hulały sobie po falach eteru. Ładnie zagrane, ładnie zaśpiewane, może nie do końca to moja estetyka ale doceniam i nie potępiam jak to robiłem kiedyś. Wiek i muzyka łagodzą obyczaje. A taki byłem kiedyś ortodoksyjny.
Żeński wokal to ówczesna żona "Krawca"
OdpowiedzUsuńZ ciekawostek należy dodać, że mamy tutaj pierwszą wersję piosenki "Rysunek na szkle", któe nagrania później indywidualnie przez Krawca stanie się mega przebojem
apropos pani Halinki...
OdpowiedzUsuńCzasy mojej szkoły średniej i studiów to m.in kluby Nurt i Agora. Wieeeele lat mieszkałem praktycznie rzut beretem od Agory. Jest mi szalenie przyjemnie, że w klubach, gdzie ja szalałem i się produkowałem, swoją walkę także zaczynały panie Sośnickie, Jarockie, Jantarki, Frąckowiaczki... co się tyczy Pani Halinki Frąckowiak to w Agorze w bandzie Tarpany spotkała się i z inna Halinką - HALINĄ ŻYTKOWIAK, która później głosem zmysłowym wspomagała Amazonki i Trubadurów, żoną Krawczyka zresztą będąc czasu onego. HALINY ŻYTKOWIAK nie ma już z nami, ale nie pozwolę, żeby w pomrokach dziejów została zapomniana.
1978 - PIERWSZY PERFECT negocjuje z Krawczykiem deal: Krawczyk załatwia im kolejny wyjazd zarobkowy do USA, ale za to nagrają płyte z jego żoną, Haliną. Czasy były BiDżisowe, Halina chciała mieć płytę w takim stylu i taką dostała. Kawałki skomponowali Krawczyk, Poznakowski, Maliszewski i jeden numer: "Pięć Minut Łez" napisał Hołdys.
Numer Hołdysa jest świetnym, acz zapomnianym kawałkiem polskiego disco z epoki Gierka. Na końcu kawałka pani Halina dostała od Trzetrzelewskiej i Konarzewskiej stylowy bidżisowy chórek - taki jaki sobie wymarzyła
https://www.youtube.com/watch?v=WagwEmyI7Ec
A teraz oddajmy głos naszemu orłowi:
" (...) ta jej płyta była konglomeratem straszliwych plagiatów. Niektórzy sławni kompozytorzy zamiast nut wyciągali z teczek (...) płyty Quincy Jonesa czy Olivii Newton John, nakładali je na patefon i kazali nam kopiować całe frazy. Aż się niedobrze robiło."
... ejże panie Zbyszku, zmuszał pana ktoś? A poza tym nie jesteś pan taki święty. I panu się zdarzało:):)
P.S byliśmy po Świętach w kinie na VII cz. filmu o naparzaniu się mieczami świetlnymi - i w jednej z reklam w podkładzie leci kawałek "Chwila chwile trwa" właśnie z tej płyty Pani Haliny. Czyli ktoś pamięta! :):):)
Bardzo interesująca historia.
UsuńTa jej płyta, jak jej słuchałem dobre kilka lat temu niczym szczególnym mi w pamięci nie utkwiła, poza frontem okładki.
Nie zauważyłem wtedy, że na tej płycie gra zespół Perfect.
W mojej ocenie najlepiej kopiował Bidzisów zespół Vox, można czasem pomylić kopię z oryginałem :)
Co do twojej wypowiedzi "Sośnickie, Jarockie....."
Sośnickie rzeczywiście były dwie ;), Zdzicha i jej siostra, ta druga śpiewała w grupie Aura, która to grupa śpiewa w chórkach na tej płycie :)
Jakiś żartowniś domalowała na okładce wszystkim czerwone usta :)
OdpowiedzUsuńDobry wpis, do tej pory miałem odruch wymiotny na same hasło "Trubadurzy" - jako synonimu totalnego obciachu i tandety. Mówisz "da się posłuchać"? To może nawet sobie kupię tę płytkę za "pińć" złotych na poznańskiej Starej Rzeźni i dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńDo tej pory odkładałem na bok.