Pięknie wydana płyta, samą
przyjemnością jest już dzierżyć w dłoniach takie wydawnictwo. Po takim
opakowaniu zawsze ma się ogromne oczekiwania co do zawartości, liczy się że
będzie równie piękna. Zjadłem ta płytę więc najpierw oczyma? Dziś czas na
trzeźwą ocenę tej płyty, bo owszem pisałem już o utworze z tego krążka, ale
było to na gorąco, po uczestnictwie w koncercie, na świeżo w nocy, gdy jeszcze w
uszach brzmiały dźwięki koncertu, a emocje nie opadały.
Po tym czasie muszę
stwierdzić iż nadal kompozycja- bohaterka tamtego postu, jest nadal
najjaśniejszym momentem Aurum i robi najlepsze wrażenie. Poza tym to niestety
mam niemały problem z tą płytą. Moja ogromna miłość do Clostera, każe mi
przyjąć każde jego dzieło jako wydarzenia i otoczyć je pełną ojcowskiej miłości
opieką. W tym wypadku jednak im ja ojciec starszy jestem a moje dzieci coraz
młodsze, nie mogę coś ich mocno pokochać. Owszem skrzywdzić ich nie dam, lubię
na nie patrzyć ale już chęć do zabawy z nimi jak pierwszymi latoroślami już nie
tak żarliwa.
Czegoś mi tutaj brakuje. A
może inaczej powinienem napisać. To ja jestem inny niż kiedyś. Ten proces
rozpoczął się niedawno, lae postępuje w zastraszająco szybkim tempie. Mój słuch
stępił się na nowe dźwięki. Jako ilustrację tego co chciałbym przekazać
postaram się zacytować, tekst utworu, który w dosyć jasny sposób opisuje mój
stan. Zawsze wiedziałęm że dobry tekst utworu powie więcej niźli dziesiątki
słów przelanych na kartki.
„to co
wczoraj było postępowe
dzisiaj jest wsteczne
to co wczoraj było wywrotowe
dziś jest bezpieczne
znowu nie to znowu nie to znowu nie to
znowu ten sam błąd
po co wierzyć w to czego nie ma
albo jest daleko stąd”
dzisiaj jest wsteczne
to co wczoraj było wywrotowe
dziś jest bezpieczne
znowu nie to znowu nie to znowu nie to
znowu ten sam błąd
po co wierzyć w to czego nie ma
albo jest daleko stąd”
Czyj to
utwór?
By jednak
tak grobowo nie kończyć, wyciągnę te fragmenty tej płyty, które mimo wszystko
powodują radość z bycia ojcem, dojrzałym ojcem i napawają dumą, że ma się takie
mądre i piękne dzieci. Najbardziej ukochane dzieciaczki na "Bordeaux" to:
skanów recenzji i wywiadów nie będzie, bo to stosunkowo świeża rzecz i wszyscy zapewne czytali i widzieli
A ja lubię zarówno Aurum, jak i Bordeaux. I czekam niecierpliwie na następne płyty - i na nowe DVD.
OdpowiedzUsuńA ja mam chyba to Autor bloga. Trudno trafiają do mnie nowe dźwięki. Najbardziej pasuje mi trylogia Purple-Blue-Violet. Wiem, że Purple nie do końca jest oryginalne i tak sobie zagrane. Ale jak sobie przypomnę Anję z Jaroca'89... Grali wtedy dwa razy (na małej i stadionie). Fajnie się tego słuchało, to była jakaś całość - od repertuaru po wizerunek. Aurum mi w ogóle "nie podeszło" a Bordeaux... jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńlubić to ja lubie te płyty ale ja che je kochać!!!
OdpowiedzUsuńW przypadku Bordeaux nieco się musiałem przegryźć z całością. Ale się przegryzłem i dość obficie wypowiedziałem tutaj.
OdpowiedzUsuń