Skoro zespół Kat pojawił się kilka dni temu jako ilustracja do zakupów w Biedronce to logiczną konsekwencją tego ruchu musi być pojawienie się płyty Kata na blogu. Zatem pojawia się. Stylowa okładka, rozkładające się trupy, latające trumny i resztki krzyża. Czyli klasyka gatunku. Z jednym małym wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest czcionka jaką napisany jest tytuł płyty. Jak można takim krojem liter zepsuć cały okładkowy klimat? Widocznie można. Zwykłe litery jak plakatu informacyjnego o nadchodzących szczepieniach okresowych zwierząt.
Nie chciałbym się nikomu narazić, lecz twórczość Kata raczej nigdy nie należała do moich faworytów. Doceniam i szanuję zespół za wkład w rodzimy metal, ale jakoś nie zasłuchiwałem się tą ich radosną twórczością. Może po prostu ta płyta nie trafiła w odpowiedni czas i nie zostałem wyznawcą Kata. Ani teksty, ani brzmienie tej płyty nie leżą w granicach mojej muzycznej tolerancji i smaku. Mogę jedynie się domyślać jaki to był czad wtedy kiedy ta płyta ujrzała światło dzienne. Do tego wszystkiego w Polsce ludowej dostęp do muzyki tym bardziej takiej, był zapewne ograniczony, więc masy społeczne spragnione dźwięków z piekła rodem wyniosły Kata i Romana Kostrzewskiego na diabelski tron władców słowiańskiego metalu.
Nadal będę się upierał, że najlepszym dziełem zespołu jest Ostatni Tabor. "Oddech Wymarłych Światów, lekko mnie zmęczył i znużył. Ciężko dotrwać mi do końca płyty. Jakiś jaśniejszy fragment? Niech pomyślę. Może "Dziewczyna W Cierniowej Koronie". Oczywiście dla wyznawców zespołu są tu same klasyczne numery. Niech im będzie. Kilka razy ten zespół pojawił się już na łamach tego bloga ale jako wybrane pojedyńcze utwory odstające na plus jakością. Idę przesłuchać sobie następną ich płytę, tym razem koncertową. Zobaczymy jak w osiemdziesiątych latach poradzili sobie nasi technicy z nagraniem żywego metalowego potwora.
Na próbę zdjęcia z nowym tłem bardziej korespondującym z szatą graficzną bloga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz