Największe konfjużyn z tą płytą to mam ja, bo nie jest to aż taka dobra jakbym chciał, ale nie tak słaba jak myślałem. Poznałem ją w sumie niedawno, jeśli za niedawno można uznać okres początku tego stulecia. I nie jest to muzyka za jaką przepadam najbardziej. W sumie nie spodziewałem się bo tych nazwiskach, że bedą grali pełnokrwistego rocka, ale spodziewałem sie troszkę większej różnorodności. No i tu właśnie mam ten dylemat, bo z drugiej strony całkiem przyjemnie się tego słucha.
Doskwiera mi nieco brak wokali, ale jak już wspomniałem jest to płyta bardziej jazzowa z pogranicza może, ale jednak jazzowa, więc zazwyczaj w tego typu nagraniach nikt nie zaprząta sobie głowy wokalem. Płyta brzmi tak bardzo po polsku, co nie jest zarzutem a znakiem charakterystycznym Ot taki krążek, który wrzucę sobie raz do roku w celu przełamania rockowej stagnacji i dominacji.
Refugee
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz