Przez bardzo długi czas nie wracałem do nagrań Cool Kids Of
Death. A od kilku tygodni męczę na okrągło znakomitą zresztą ich płytę
„Afterparty”. Przejrzałem swojego bloga z ciekawości , co też mądrego wypisałem
o ich innych płytach i zdziwiłem się niezmiernie, gdyż nie znalazłem ani słowa
o drugiej ich płycie zatytułowanej przewrotnie „2”. Skąd to przeoczenie,
szczerze mówiąc nie wiem. Byłem do wczoraj przekonany, że strasznie zbeształem
ten krążek, jako nędzną imitację debiutu i nudną następczynię pierwszej płyty
wypraną z emocji i pomysłów. Na szczęście dzisiaj nie jestem już tak stanowczy
w swoich sądach. Mimo, iż w porównaniu z debiutem ten krążek nie ma co się
porównywać to słucham jej ze względnym poczuciem przyjemności.
Taka przecież „Armia Zbawienia” niczym nie różni się od
bojowych pieśni z debiutu. Właściwie dlaczego już któryś raz odwołuję się i
porównuję te utwory do zestawu traków z pierwszej płyty to nie wiem. Jest to w
pewien sposób krzywdzące dla zespołu więc obiecuję, że już się to nie powtórzy.
Zatem podsumowując po latach Cool Kids Of Death 2 jest dla mnie osobiście o
wiele lepszą płytą niż była nią lat naście już temu.
Niestety nie potrafię znaleźć nic ciekawego w tym zespole. Ale może kiedyś się uda, zwłaszcza, że większość twoich wpisów dotyczy albumów, które słuchałem.
OdpowiedzUsuńpłyta CKoD Afterparty to moim zdaniem jedna z lepszych polskich płyt ostatnich lat, już o niej pisałem ale nie mogę się od niej uwolnić
OdpowiedzUsuń