poniedziałek, 29 lutego 2016

Romuald & Roman


Za namową moich wirtualnych znajomych sięgnąłem po raz kolejny po twórczość Romualda i Romana, o której już jakiś czas temu zamierzałem napisać, chociaż nigdy do tej pory nie znalazłem odpowiedniej chwili by ich tu przypomnieć. Dzisiaj chyba wydaje się ku temu najodpowiedniejsza okazja, bo skoro już grzebię w takich płytach i takich wykonawcach to ten skład ma chyba też obowiązek się tu znaleźć. Co by za długo nie owijać w bawełnę jest rockowo, a nawet czasami bardzo jak na muzykę z Polski. Momentami jest wręcz europejsko a nawet światowo. 



Wiem, że jeszcze jakiś czas temu bym tych słów tak nie ujął, ale dzisiaj jak najbardziej jestem pewien tego co napisałem, bo to po prostu usłyszałem w ich utworach. Taki utwór jak chociażby "Pytanie Czy Hasło" czy "Człowiek". Jest na tej kilka utworów, przy których włosy mi staja dęba, gdy słyszę to co się w nich wyrabia. Pierwszy z brzegu ostry rockowy "Talizmany", czy odlotowy "Na Twój Znak". Podobnie mam odlot przy "Twoje Słowa Jak Łubin"


A to wcale nie koniec, bo praktycznie w każdym utworze jest coś na co warto zwrócić uwagę, a i brzmienie jest całkiem stylowe i wstydu nie ma kompletnie. Momentami naprawdę znakomite granie, zresztą i tak wszyscy to wiedzą, ci którzy grzebią tak jak ja w przeszłości rodzimego rocka. 

 

sobota, 27 lutego 2016

Czerwono Czarni- Msza Beatowa. Pan Przyjecielem Moim


Wystawiam siebie co raz na ciężką próbę. Po raz kolejny kompletnie nie wiem czego się spodziewać po muzyce, która za chwilę zabrzmi w moich uszach. Nazwa Czerwono Czarni do tej pory była tylko nazwą, zespołu, o którym wiedziałem tylko tyle że był i grał big beat. A tu od razu trafiła mi się Msza Beatowa. Myślę sobie będzie grubo, kościół, kolędy, sypanie głowy popiołem. A tu proszę momentami jest światowo i na poziomie. Czasami zbytnia piosenkowość mnie razi, ale fragmenty o nazwijmy to progresywnym zacięciu wbijają mnie w fotel, w którym akurat siedzę.




Może tego nie widać, ale okładkę mam w opłakanym stanie, i nie jest ona w jednym kawałku, co nie przeszkadza mi jednak w jej odsłuchu. Wspaniałe są te trzaski. Tradycyjnie muszę zapoznać, się z tym co jeszcze nagrał zespół Czerwono Czarni. W tym o to postanowieniu mówię wszystkim: miłej soboty. 




wtorek, 23 lutego 2016

Czerwone Gitary- Rytm Ziemi


Czerwone Gitary z okresu całkiem rockowego.  Drugi utwór "Byłaś Mej Pamięci Wierszem" tego najlepszym przykładem. Oprócz całkiem ostrego riffu zawiera też solo perkusyjne. No jestem nadal pod wrażeniem zespołu Seweryna Krajewskiego. Utwór tytułowy to już rockowy cios pełna gębą. To zupełnie inne granie niż miałem zawsze w głowie to co kojarzyło mi się z nazwą Czerwone Gitary. No i Alibabki w chórkach. Czuję się jakby dopiero powstawała Trasa łazienkowska.


Wierzcie mi, że czasem naprawdę warto się przemóc i przesłuchać płyty, na które się kompletnie do tej pory nie miało ochoty. Gdyby tylko troszkę zmienić słodki głos Seweryna i dać mu rockowego charakteru to mielibyśmy rockowy band z prawdziwego zdarzenia. Żartuję sobie oczywiście, bo Czerwone Gitary nie muszą niczego zmieniać i takich ich pewnie ich fani kochali, a pewnie przede wszystkim za właśnie głos ich lidera. No i klasyk:



Poniżej materiał prasowy co prawda o byłym członku zespołu, ale chyba pasuje. Na marginesie całkiem niezła okładka płyty, tak rzekłbym nowocześnie współczesna.
 

Rytm Ziemi


Byłaś W Mej Pamięci Wierszem 


Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do wartości tej muzyki to niech posłucha końcówki tej płyty- dla mnie bomba. Poproszę całą płytę w takim klimacie.



 

sobota, 20 lutego 2016

Homo Homini-2


Kolejna płyta o istnieniu, której nie miałem pojęcia, a jeszcze większą niewiadomą było dla mnie, to co może taki skład zagrać. Sugerując się tylko okładką można by uznać, iż mamy do czynienia z jakimś hipisowskim zespołem, albo twórcami rocka progresywnego. Nic bardziej mylnego. Homo Homini nie jest ani polskim Pink Floydem ani Mamas and The Papas. Co co jest zawarte na tej płycie muzycznie kojarzy mi się z twórczością zespołu Dwa Plus Jeden i Pod Budą. Po prostu są tu ładne melodyjne piosenki głównie w średnich, spokojnych tempach. Nie spodziewałem się takiego grania. 


Chyba jednak wolę słuchać solowej płyty Krzysztofa Krawczyka. Trochę nużące to Homo Homini. Może w 1974 roku taka muzyka była w Polsce nośna i odkrywcza, jednak dzisiaj po pierwszej stronie jestem lekko zmęczony.  Tak czy inaczej bardzo ciekawe doświadczenie.



środa, 17 lutego 2016

Laboratorium- No 8


Dzisiaj również sięgamy do przeszłości, chociaż nie tak odległej. Meldujemy się w roku 1984 i  słuchamy polskiego jazzu czy też nawet jazz-rocka, bo w sumie to nie wiem do końca jak zaklasyfikować tą formację. No z pewnością więcej tu jazzowych niż rockowych form. Czy podoba mi się ta muzyka, jest bardzo trudnym pytaniem. Kompozycje żywe raczej mnie wytrącają z równowagi, o wiele przyjemniej słucha się numerów spokojniejszych. Nie wiem, czy wpływa na ten odbiór późna pora o jakiej słucham tej płyty i piszę te słowa.Jak na okres, w którym ta płyta powstawała brzmi ona nadspodziewanie dobrze i energetycznie, chociaż niektóre brzmienia są bardzo charakterystyczne dla tamtych czasów.





Nie jest to muzyka łatwa i przyswajalna od pierwszego razu, z każdym jednak razem zyskuje bardzo i słucha się tego nadspodziewane dobrze. Pierwsze przesłuchanie zupełnie na to nie wskazywało. A tu proszę, mam ochotę jeszcze raz na tą płytę. 



Laboratorium No 8 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Krzysztof Krawczyk- Byłaś Mi Nadzieją


Jaki jest Krzysztof Krawczyk to każdy widzi. Jak  śpiewa, też wiemy. W sumie właśnie takiego grania się spodziewałem po tym krążku, który właśnie dzisiaj włączyłem po raz pierwszy w swoim życiu. Co pierwsze rzuca się w oczy to koszmarna czcionka, jaką napisano nazwisko i imię wykonawcy, no i cała okładka raczej powiedzmy to średnio ciekawa. Co ten Krzysztof trzyma w dłoniach? Co te szable czy też szpady robią za nim na zdjęciu. No a na rewersie okładki Krzysztof wraz z kolegą spacerują po mieście jak w filmie "Miś" podczas dnia pieszego pasażera.

 
Najlepszym utworem jest "Każdym Świtem Umiera Wczoraj" gdzie mamy funkowe rytmy, gitarową solówkę. Oczywiście patrzę z perspektywy rockowego ucha.  Słucham i cały czas mam przed oczyma sceny festiwali i Krzysztofa Krawczyka delikatnie trzymającego mikrofon na długim przewodzie mikrofonowym z wielką muchą i kołnierzykiem wielkości sporej. Czy takich utworów słuchały w owym czasie polscy fani muzyki pop? Mi trudno to ocenić. Podkreślić muszę jednak jeszcze raz, że po stokroć chętniej puściłbym sobie taką płytę zamiast współczesnych rodzimych produkcji okupujących playlisty najpoczytniejszych stacji radiowych. Chociaż nie ukrywam, iż przy końcu płyty byłem już dosyć zmęczony tymi rytmami, a końcówka była tak wzruszająca i pompatyczna, że wyłączyłem ten utwór, który zakończył album pana Krawczyka.



sobota, 13 lutego 2016

Trubadurzy- Znowu Razem


Skoro obiecałem słuchać i prezentować płyty, których nie znam i pewnie nigdy bym ich nie włączył to muszę się tego trzymać. Trubadurzy z 1976 roku. Pierwsze co rzuca się w oczy to przedziwnej urody okładka, ale nie zamierzam oceniać książki po jej obwolucie jak to ktoś kiedyś zaśpiewał czy napisał. Po pierwszym przesłuchaniu nawet nie jest tak źle. Całkiem nieźle zrobione te kawałki, chociaż szału nie ma.


Niektóre utwory zaczynają się bardzo artrockowo, czy też mają wstawki instrumentalne raczej mało spotykane w takiej muzyce, bo wchodzi jakiś całkiem niezły klawisz i progresja i akordów, niestety zaraz gdy wchodzi wokal to robi się polsko, piosenkowo. Taki chociażby właśnie klawisz w numerze "Zabrali Im Ławę"  Największe wrażenie robi jednak utwór, po którym raczej niczego się nie spodziewałem, bo jego tytuł kierował moje myśli bardziej ku jakiemuś ludystycznemu graniu, a tu proszę progresywny rock na światowym poziomie. Cholera, no takiego grania się po Krzysztofie Krawczyku nie spodziewałem. Oczywiście mam na myśli utwór "Ałma Ata". Ale petarda. Brzmią jak pewien znany gitarzysta z tamtego okresu prawda?





Generalnie nie miałbym nic przeciwko, gdyby takie pieśni hulały sobie po falach eteru. Ładnie zagrane, ładnie zaśpiewane, może nie do końca to moja estetyka ale doceniam i nie potępiam jak to robiłem kiedyś. Wiek i muzyka łagodzą obyczaje. A taki byłem kiedyś ortodoksyjny.

środa, 10 lutego 2016

Izabela Trojanowska- Układy


Od dłuższego czasu widzę już sam po sobie, że ten blog zaczął pełnić zupełnie inna funkcję niż na początku swojego istnienia, kiedy miał opowiadać historie płyt, utworów dla mnie ważnych, które odcisnęły jakieś piętno na moim życiu. Wydaje mi się, że te płyty i pieśni takie już chyba opisałem i przerobiłem. Od jakiegoś czasu co któryś post wrzucam płyty, których nie lubię, które uważam za słabe, albo takie, których nie znałem, a co lepsze nawet nie zamierzałem nigdy ich tu umieszczać i o nich pisać. Sytuacja ta ma też swoje dobre strony, gdyż czasami uda mi się odkryć perełki, które teraz są dla mnie ważne i ciekawe. Przykład chociażby płyt Skaldów, czy Czerwonych Gitar. 


Niedawno właśnie jeden z czytelników zarzucił mi w komentarzach, że raczej chwalę się posiadanymi płytami niż o nich sensownie piszę. Może to tak wyglądać, ale wierzcie mi piszę o płytach, które przesłuchałem, słucham lub też męczę się przy ich słuchaniu. Ma to jednakże jeden ważny dla mnie aspekt. Walor poznawczy. Gdyby nie ten blog nigdy bym po nie nie sięgnął i nie poznał, a tak jest całe mnóstwo płyt, które dzięki sobie samemu poznałem, a przecież lepiej jest znać coś niż udawać, że się wie. Właśnie dzięki temu mogę wyrobić sobie zdanie o wykonawcach, których znałem do tej pory tylko ze słyszenia, czy z faktu, że o nich gdzieś przeczytałem. I tak właśnie jest i dzisiaj i będzie przez najbliższych kilka może kilkanaście wpisów. Wrzucam na talerz, czy to odtwarzacza płyty, których nie znam. czy to źle? Oceńcie sami. 


Na pierwszy ogień idzie Izabela Trojanowska z płytą "Układy". I co mamy Borysewicza, Mogielnickiego, tylko że jakoś dobrej muzyki jak dla mnie tu brak. Może to nie moje klimaty i nie moje czasy, ale niestety nic mnie nie poruszyło na tym albumie. Jakoś przebojów tu brak, słucham bez dreszczyku emocji. Przeciętne te kompozycje. Ma pani Trojanowska chyba lepsze utwory w swojej twórczości.



poniedziałek, 8 lutego 2016

Opozycja- Wyspy Obiecane


Jest nowy numer Opozycji. Słucham i czekam na całą płytę. Nie ukrywam. Doczekać się nie mogę. Ach te młodzieńcze sentymenty mnie kiedyś wykończą.

 

sobota, 6 lutego 2016

The Users- Nie Idź do Pracy


Marzyłem o tej płycie miesiącami. Byłem wtedy wkręcony w takie klimaty. Wiecie, Świetlicki, Brylewski, Tymański, scena yassowa. Stąd ta chęć by zapoznać się z tą płytą czym prędzej. Bez pieniędzy i dobrodziejstw internetu okazało się to to praktycznie przez długie lata niemożliwe. No i jak w wielu przypadkach z pomocą przyszedł mi postęp technologiczny. Blogi muzyczne przypomniały mi o tej płycie a youtuby dały mi w końcu możliwość przesłuchania tej płyty.


Nie powiem, żeby pierwsze przesłuchania wywołały we mnie uczucie euforii, chociaż z każdym razem było już lepiej. Dzisiaj słucham tej płyty wyrywkowo. Mogę jedynie wskazać te fragmenty do których wracam znacznie częściej niż do innych. Należy do nich z pewnością pieśń o hamburgerze i o Babilonie. No i oczywiście "Rege Pies" i poemat o czajniku. Chociaż to tematy znane i eksploatowane. Generalnie muszę jednak traktować ten krążek w kategoriach eksperymentu muzycznego i odlotu. Kiedyś bardziej mnie to kręciło, dzisiaj bardziej męczy niż cieszy. Cóż starość, nie radość.


 

czwartek, 4 lutego 2016

Dyskoteka- Dźwiękowy Magazyn Polskich Nagrań


Co powiecie na taką płytę. Dopiero pisałem, że mało dyskotekowych płyt w naszym kraju było wydawanych, a tu proszę, nawet płyta się tak nazywa a na niej panowie prowadzący zapowiadają każdego wykonawcę i utwór. Płyta leci bez przerwy jednym ciągiem. Zawodowy set do tańca. Włączamy raz i mamy dwadzieścia minut muzyki bez przerw, potem tylko szybki drinka lub wina łyk, zmieniamy stronę i znów do tańca.
 

A jest przy czym tańczyć, Ewa Bem, Breakout, Stan Borys, do tego jacyś wykonawcy rodem z festiwalu w Sopocie. Jestem pod wrażeniem, bo nie miałem pojęcia, że takie płyty w naszym pięknym kraju. Kto jeszcze się tu znalazł, rzut oka na okładkę i widzimy Czesława Niemena, Urszulę Sipińską jak to prowadzący zapowiedzieli w swoim aktualnym przeboju i Trubadurzy. Nie ma co szukam pozostałych części tej dyskoteki. 




wtorek, 2 lutego 2016

Happy End- Jak Się Masz Kochanie


Oczywiście dzisiaj to raczej w charakterze ciekawostki należy potraktować ten wpis. Jedna z moich ostatnich zdobyczy winylowych. Myślę sobie, czemu niby nie miałbym o tej płycie napisać. Zawiera ona przecież jeden z największych polskich przebojów muzyki disco, której w sumie to tak wiele na płytach z tamtego okresu nie znajdziemy. Reszta utworów to pieśni rodem z gal piosenek biesiadnych i akademii ku czci naszego wspaniałego socjalistycznego kraju. Co prawda nie śpiewają o budujących się miastach i wsiach naszej ojczyzny a raczej o relacjach damsko męskich. 


Jeszcze taka myśl mi po głowie chodzi. Mianowicie jak każdy obywatel tego kraju wychowany w czasach PRL znałem utwór tytułowy, lecz nie miałem nigdy pojęcia kto jest wykonawcą tego przeboju. Gdyby nie ta płyta to pewnie nadal nie kojarzyłbym nazwy tego zespołu. Teraz mogę brać udział w Wielkiej Grze i nie polegnę na pytaniu o wykonawcę piosenki  "Jak Się Masz Kochanie".





 Po takiej dawce muzyki z epoki muszę sobie włączyć TVP Historię i obejrzeć archiwalne wydanie dziennika telewizyjnego.