wtorek, 30 kwietnia 2013

Dżem- Tzw. Przeboje Całkiem Live


 
Jedna z lepszych koncertówek jakie kiedykolwiek słyszałem. Prawdziwy Dżem na żywo. Totalna magia i prawdziwe emocje. Wersje z tej płyty są ponadczasowym swiadectwem wielkości zespołu i Ryszarda Riedla. Mogę tej płyty słuchać bez końca. Pierwsza strona tego winyla to po prostu mistrzostwo świata i mistrzostwo Polski w kategorii muzyka rockowa na żywo. Tak jak zawsze jestem na nie, jeśli chodzi o lajwy, tak tutaj te wykonania biją na głowę studyjne swoje odpowiedniki. 
 
 
 
Znawcy tematu twierdzą, że to gorsza płyta niż wydana rok wczesniej koncertówka, że niby Riedel w gorszej dyspozycji głosowej był. Może jesli nawet to ja tego nie słyszę, bądź nie chcę słyszeć. Napewno jest ciekawiej i lepiej zagrana. A wokalista, nawet jeśli chory, to poniżej pewnego poziomu wykonawczego nie schodził. Nawet jeśli jego gardło dręczyła jakaś infekcja.  
 
 
 
 
Wersja kasetowa czy też kompaktowa, oczywiście ze zmienioną niepotrzebnie szatą graficzną i zmienionym tytułem. Po co, dlaczego, nie wiem, nie rozumiem. Okładka raczej średnio pasująca do całości, no ale taka specyfika naszej rodzimej fonografiki i chęć ulepszania dobrego. Na szczescie w tym wszystkiem najważniejsza jest muzyka, a tej nikt nie zmienił przez te lata.
 
 
 
 
Tak jak napisałem gdzieś na początku, wszystko to tyczy sie pierwszej strony płyty, bo zawartość drugiej już jakoś mniej mi odpowiada. I nie chodzi mi wcale o wykonanie, do którego nie można mieć zastrzeżeń, a o dobór repertuaru. Po prostu te numery nie należą do tych, które cieszą moje muzyczne podniebienie. Nie przepadam za zbyt długim i troszkę się dłużącym utworem "Jesiony", który jest zbyt oczywisty. "Skazany Na Bluesa" mimo, iż to standard, to jednak mnie lekko nudzi i nuży. Może piszę herezje, ale tak czuję. Podobnie rzecz się ma z utworem "Nieudany Skok" jakoś nigdy do mnie nie przemówił właściwie.
 
 
 
By podnieść jeszcze walory archiwalne dzisiejszego wpisu, sięgnałem jeszcze do starego pudła, w którym znalazłem taką o to kasetę, która nie dość, że była jednym z pierwszych moich kontaktów z zespołem Dżem to ogólnie okazała się jedna z pierwszych zakupionych przeze mnie kaset z polską muzyką rockową. Oto ona:
 
 
 
 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Kr'shna Brothers- If


Pierwszą płytą zapewnili sobie wejście do historii polskiego rocka. Jak dla mnie była to jedna z lepszych płyt jakie nagrano w latach dziewięćdziesiątych. O drugiej płycie jeno słyszałem onegdaj, że ją nagrali, ale nie wierzyłem w to do końca, bo nigdy jej nie widziałem. Tak czy inaczej, po latach wielu w końcu ją dopadłem. Licząc na powtórkę z doznań jakie dostarczyła mi kaseta Food For Life, Spirit For Fuck  srogo się zawiodłem. By nie lać słów bez potrzeby i pikseli ekranu nie wypalać bez potrzeby powiem krótko:
 
Płyta tak słaba, że musiałem się przywiązać, by ją przesłuchać w całości.
 
 
 
 
Jak dla mnie wydawnictwo to ma jedynie wartość archiwalną. Zespół nagrał drugą płytę i tyle. Szkoda. Recenzja powyżej zawiera sam eprawdziwe stwierdzenia. Poniżej wywida z zespołem, z którego raz na zawsze dowiedzieć się można, jak to było z tą drugą płytą, jak to było z koncertówkami, które wyszły bez zgody zespołu itp.
 
 
 

piątek, 26 kwietnia 2013

Kazik Na Żywo- Porozumienie Ponad Podziałami


Sam zadaję sobie to pytanie, jak mogło do tego dojść, że ta płyta nie pojawiła się jeszcze w moim zestawieniu, blogowaniu, pisaniu, słuchaniu? Przecież to jedna z najlepszych czadowych muzycznych płyt jakie powstały w naszym pięknym zimnym kraju, gdzie lato bywa nie gorące! Kazik Na Żywo z drugiej płyty, równie dobrej co pierwsza, a może i momentami ją przewyższającej. Na pewno jest mocniej, ciężej i poważniej.


Przesłuchałem tą płytę od początku do końca, od końca do początku, a nawet od środka do końca i od środka do początku, zużywając na to czas w jakim mógłbym pewnie zrobić wiele pozytywnych i wartościowych rzeczy. Poza ewidentnie za długim i mdłym utworem "Tata dealera", który nie wiedzieć czemu stał się ogólnonarodowym przebojem i zyskał sobie uwielbienie mas słuchaczy, a z mojej strony spotyka go wykluczenie i ostracyzm. Nie trawię tego tasiemca, mimo bardzo dobrego życiowego tekstu. Tak więc poza tym słabeuszem jest to płyta dziejowa i wybitna. Jedna z najwybitniejszych pozycji w obszernej dyskografii Kazimierza Staszewskiego, który na potrzeby tego projektu przyjął kryptonim Kazik Na Żywo.



Przede wszystkim teksty. Teksty z PPP to biblia morałów i składnica cytatów wszelakich na każdą okazję, które weszły do mego życia na stałe  i towarzyszą mi w codziennej walce zarówno ze sobą jak i z innymi. Zapewne płyta trafiła idealnie na podatny grunt (czyli mnie) w odpowiednim czasie (wielokrotnie przytaczany już i przypominany okres burzy i naporu, który przechodziłem bardzo ciężko). Stąd też pewnie taka moc ich oddziaływania. Łykałem każdy wers wyśpiewany czy też wykrzyczany przez Kazika na tej płycie. Każdy pasował do mojego życia i do tego co myślę i czuję. Co gorsze, tak jest do dzisiaj, bo 90% przekazu słownego z tego krążka jest aktualne do dzisiaj i chyba nic nie zapowiada by w przyszłych latach miało to się zmienić.


Przysłowia są mądrością narodów
A narody to plemiona teraźniejszych czasów
Mają to do siebie - narody, nie czasy
Każdy jest wyjątkowy, lepszy od reszty klasy
Wyjątkowy zaś chce, właściwie chyba musi
Swój etos i kulturę zanieść temu co gorszy
Szykujcie bracia amunicję na święta
To Boże Narodzenie będą długo pamiętać
Szczęk broni w imię boże. Jeszcze jedno słowo
Zapamiętaj na zawsze - "Pierdol służbę wojskową!"
Czerń to tylko inny kolor niźli czerwony
Tak! Żelazne prawo oligarchii
Kto władzę ma, najpierw o nią się martwi
Posłuchaj, ja nie chcę gadać za wiele
Zaklinam cię na wszystko, nie giń za ideę
Nie daj się omotać, byś zaczął zabijać
Żadna idea nie jest warta życia
Tańce wojenne między religiami
Tyle setek lat. Cele zawsze te same
Tylko formy inne. I to mnie przeraża
To co dla Boga, jest dla cesarza
wczoraj zadzwoniłem, ale twardo milczałem
W słuchawce twój głos tylko słabo słyszałem
Świat ruszył wkoło słońca, jest inny niż dawniej
Kto więcej wie, ten cierpi bardziej
Liczę lata, sekundy, drapię palcem w ścianę
Nocami słucham radia, zasypiam nad ranem

Gdy chodziłem do przedszkola, brat chodził na wagary
Mieli we trzech salę, mieli piece stare
Idąc z mamą co rano przez Nowy Świat
Mówiła: "Pamiętaj, nie bądź jak brat"
"A czemu?" się pytałem, mało rozumiałem
"Nie pytaj się czemu" ona powtarzała
Kiedyś wziął mnie za ramię i na bok wziął
Pamiętam, pił piwo i łyka mi dał
"Nigdy ci nie mówiłem, byłeś bardzo mały
Rób co chcesz robić, nie inaczej, stary"
Tu pokazał mi gitarę, była w futerale
W domu tata zapytał: "Gdzieś był z tym cymbałem?"
Łykałem każdy wers jak młody pelikan. Jeśli jeszcze takie wersy ubrano w najlepsze ciężkie riffy jakie wymyślono między Nysą Łużycką, a Bugiem to wyłania się muzyczne arcydzieło. Same petardy i kopniaki celnie zadane przez mistrza Spindjitsu. Czy jest sens rozkładać płytę na czynniki pierwsze? Nie bo biorę ją w całości. Zawsze działa, zawsze się sprawdza i nigdy się nie nudzi. A wszystko to do tego świetnie brzmi Klarownie, jasno i soczyście. To jedna z lepszych płyt lat dziewięćdziesiątych. Poszli!

Normalnie żadnego artykułu nie znalazłem w prasie, albo coś źle szukałem.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Słodko-Gorzki- Soundtrack


Zupełnie niedawno w telewizji zobaczyłem ten film. Zatrzymałem wzrok, gdyż zobaczyłem Tomka Lipińskiego w rozczochranych włosach grającego w jednej ze scen na gitarze. Skoro Tomek tam gra, muszę mieć ta ścieżkę pomyślałem. Owszem już wcześniej wiedziałem, że jest taki film, i że muzyka do niego jest poskładana z ciekawych wykonawców i ich utworów, ciężko dostępnych na innych wydawnictwach. Czyli sytuacja podobna jak w przypadku ścieżki dźwiękowej jak to się fachowo nazywa do filmu Reich. Ten sam reżyser, podobne klimaty muzyczne, znów Lipiński.
 
 
Jak w przypadku Reich i tu muzyka i skład wykonawców pozytywnie mnie zaskoczył. Dobrze się tego słucha w oderwaniu od obrazu, to jest właśnie siła dobrej muzyki. Zawsze się obroni, nawet jeśłi pełni rolę służalczą w stosunku do obrazu, to po czasie okazuje się że muzyka przetrwała dłużej niż film w świadomości widz i słuchacza. Film obejrzałem raz i nie musze robić tego ponownie, a muzykę z tego filmu chętnie i często sobie włączam, nie tylko ze względu na obecność Tomka Lipińskiego. Równie ważną postacią okazął się młody Olbrychski, mający już koncie przecież muzyczne doświadczenia z zespołem "Reds". tu jawi się nam jako gniewny bard młodego pokolenia. Swoją drogą zagrał tu młodzieńca a wtedy już był raczej dojrzałym facetem, tak mi się wydaje przynajmniej.

 
 
W filmie oczywiście jest wersja z gitarą, a na płycie Rafał Olbrychski gra to na rockowo z bandem. Niezłe. Jest jeszcze jeden numer Rafała Olbrychskiego chyba nawet jeszcze lepszy niż ten pierwszy.
 
 
 
A z tych wycieczek Lipińskiego do świata filmu można by ułożyć już niezłą płytę, bo utwory jego które użyczył na potrzeby "dziesiątej muzy" absolutnie nie posiadają znamion odpadów czy też produktów drugiej kategorii. To pełnoprawne i pełnowartościowe dzieła artysty.
 
 
 
 

Nie samym Lipińskim cżłowiek, żyje stąd też kilka słów jeszcze o pozostałych muzycznych fragmentach ilustrujących ciężki proces wchodzenia w dorosłość. Pan Pospieszalski wraz z orkiestrą też wykonanali niezłą robotę. To już co prawda klimaty bardizej filmowe ilustracyjne, co jednak nie odbiera im uroku i nie rozbijają spójności całej muzyki do filmu "Słodko- Gorzki" Szkoda, że nie można nigdzie normalnie nabyć tej płyty, bo moc materiału tu ogromna, pojawia się nawet Robert Brylewski, który gra techno.

sobota, 20 kwietnia 2013

N.O.T.- To Taka Gra- remiks

 
 Ależ sprawiłem sobie ostatnio radość. Nabyłem drogą kupna dwupłytową edycję płyty zespołu NOT, o którym już zresztą pisałem. Co prawda bardzo zdawkowo i bez emocji jak teraz to czytam. Więc dzisiaj tym bardziej otrzymałem szansę, by tą niedoróbke poprawić, a jest ku temu okazja, bo płyta jest świetna, a bonusowy dysk mnie zaskoczył.
 
 
 
Panna w szpilkach to podstawa, bardzo mi się ten motyw podoba, więc umieszczam go w dwóch wersjach.
 
 
No więc, jak już wspomniałem na drugim dysku są miksy. Nigdy jakoś specjalnie nie byłem fanem i zresztą nie jestem nadal miksowania utworów, bo zazwyczaj nic nowego to nie wnosi do kompozycji i kończy się zazwyczaj przedłużeniem oryginalnego utworu do długości, której nie da się słuchać, bądź dodaniu dyskotekowego rytmu i woklanych ozdobników. Takie wersje utworów moga wyjść spod ręki samych twórców utworu oryginlanego lub może być to praca zlecona zaprzyjaźnionym miksowaczom, didżejom i wszelakim innym fanatykom muzycznej obróbki cyfrowej.
 
 
Tym razem jednak na dodatkowym dysku znajdują się trzy remiksy a jeden z nich to mój aktualnie przebój. Nie tylko mój zresztą bo cała rodzinka domaga się bym non stop ten utwór odtwarzał. No i na razie chętnie przystaję na tego rodzaju prośby. Ten utwór to miks utworu "To taka gra", poniżej w oryginalnej wersji, znakomitej zresztą.
 
 
 
Ten dzisiejszy miks nad którym się rozpływam, dokładnie posaida te znamiona, które w kilku słowach opisałem kilka zdań wcześniej ale jakoś mi to nie przeszkadza. Po prostu udana wariacja na temat zadany. Jak się dobrze przy nim wykonuje różnego rodzaju proste czynności domowe!
 
 
 
 
Wiem, że już to pisałem, ale powtórzyć to muszę, sama płyta zespołu jest naprawdę nieprzeciętna i podtrzymuję wszystko to co napisałem kiedyś o tym krążku i przy okazji poluję na jeszcze jedną ich płytę. Swoją drogą jeszcze rok temu nie widziałem tej pozycji na allegro, a teraz jest kilka w bardzo przystępnej cenie.
 

 
 
 

 

czwartek, 18 kwietnia 2013

Tadeusz Nalepa- Muszę Dziś Ciebie Zabić


Chciałbym coś odkrywczego, innego, a może i mądrego napisać. Niestety pusta ogromna, tym bardziej,  że to już kolejna płyta Nalepy na blogu i wyczerpałem chyba zbiór wyrazów i zwrotów opisujących pozytywne doznania związane z przesłuchiwaniem takich płyt. No bo słucha się "Snu Szaleńca" wybornie. Do tego niezły skład skleił sobie Tadeusz do nagrania płyty, same znane to przecie nazwiska. Spójrzcie na te facjaty:
 
 
Pasuje mi surowe brzmienie tej płyty. Wręcz minimalistyczne. Słychać tylko to co ma być słyszalne. Gitara, bas perkusja, czasami saksofon. Żadnych upiększaczy studyjnych, czasami mam wrażenie, że to nagranie na żywo zostało zrobione za jednym podejściem. A ten saksofon brzmiący w kilku kompozycjach jest rewelacyjny.
 
 
 
 
 
Jeden z załogi mistrza:
 
 
a, jeszcze drugi a nawet trzeci:
 
 
 
No to jeszcze kilka słów z prasy:
 
 
 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Basia- New Day For You


Zastanawiałem się już dłuższy czas czy to polska płyta czy nie polska. Czy pisać o takiej muzyce, czy nie pisać. Doszedłem jednak po nie zadługim namyśle do wniosku, że jeśli ktoś ma tak skomplikowane nazwisko i nazywa się Basia Trzetrzelewska to musi być to artystka z Polski, a po drugie na blogu pisałem już o tak różnych płytach i o tak różnych utworach, że pojawienie się tu Basi nie wywoła wielkiego poruszenia. Jak widać i słychać pozostaję nadal w twórczości z lat wiadomych , bo jakoś dobrze poczułem się tu chwilowo. Nie trzeba nawet otwierać oczu i szukać po płycie daty jej wydania, słychać to okrutnie, że to lata osiemdziesiąte, bo wszystko wtedy tak brzmiało i było nagrywane. Nie podoba mi się do końca produkcja i brzmienie muzyki z tej epoki, ale tak czy inaczej, ma to swój urok i tyle.

 


Pojechała sobie nasza Barbara Trzetrzelewska do jułesej i zrobiła tam jakby nie było karierę. Mam lekką słabość do twórczości tej pani z tamtego okresu. Bardzo sympatycznie było już gdy Basia udzielała się w zespole Matt Bianco, bardzo dobrze słucha się ich płyt, a udział Barbary na ich pierwszej płycie jest ozdobą tego wydawnictwa. Podkreślałem już to wielokrotnie, ale taki dobry pop jest w ostatnich latach tak rzadki jak dobry rock, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko szukać go przeszłości. Najlepsze momenty kooperacji Matta Bianco i Barbary:

 długo by wymieniać (cała płyta?), więc wrzucam tylko jeden bardzo znany
 
 
nie, w sumie to się wkręciłem troszkę i jeszcze jeden numer wrzucę, co za klipy i co za czasy:
 
 
 Sam debiut Basi „Time And Tide” to potężna kopalnia przebojów, albo po prostu bardzo dobrych popowych songów, mających taką moc w sobie, dzięki której można ich słuchać latami i nigdy nie będzie się miało ich dość. A to  ogromny wyczyn i niewielu artystów ma ten dar by tworzyć ponadczasowe pieśni. Praktycznie co utwór, to znana rzecz. Większość z nich pamiętam głównie z trójkowych audycji radiowych, gdzie Pan Marek strasznie dużo puszczał Barbarę, dzisiaj nazywa się to że ja promował. To płyta z rodzaju takich, których można nie mieć na półce, a zna się całą jej zawartość:

 
 
 
 
 

 
świetne granie.
 

sobota, 13 kwietnia 2013

Aya RL- Za Chlebem


Jak ja chciałem, żeby mi się ta płyta spodobała. Nie dałem rady jej zrozumieć chyba. Może oczekiwałem powtórki z pierwszej płyty. Nie ma tu za grosz magii i klimatu tamtego wydawnictwa. Wszystko wydaje mi się na siłę udziwnione i spłaszczone emocjonalnie. Najbardziej chyba wpadają w oko ciekawe tytuły utworów. Nie wiem nawet za bardzo co mam pisać. Poświęciłem się i nawet dzisiaj pisząc tego posta włączyłem sobie tą płytę, łudząc się, że może jednak mnie olśni, że może teraz dzisiaj będzie czas tej muzyki. Wszystko na nic. Pozostało mi tylko z szacunku za pierwszą płytę zrobić zdjęcia kasety i wrzucić utwór który najbardziej przypadł mi do gustu i tlą się w nim iskierki nieśmiertelnej czerwonej płyty, którą kocham.
 
 
Z jakim przyjęciem świata mediów i co mówili o "niebieskiej" muzycy, można poczytać tutaj:
 
 
Tu utwór "Za chlebem" czyli nagrany później jako "Ameryka". Chciałoby sie rzec, że oryginal lepszy, i tak jest, ale utwór na tyle mocny, że nawet jako autokower broni się wyśmienicie. Zostawiłem tego posta na kilka dni, myślę sobie dam szansę sobie ponownie. Widzę małe syndromy poprawy mojego podejścia do płyty ze słoneczkiem na okładce, ale to jeszcze nie to co bym chciał i czego bym oczekiwał.
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 
Potężny jest ten utwór. Wróciłem do posta i go publikuję. Przeczytałem uważnie jeszcze raz to co napisałem. Chyba niewiele bym zmienił.