czwartek, 21 maja 2015

Waldemar Kocoń- Waldemar Kocoń




Powoli już do pokoju zaczyna zaglądać małżonka i dziwnie się na mnie patrzy. Widzę to zdziwienie i pytanie w oczach: czego ty słuchasz czy na pewno wszystko z tobą jest w porządku? I co jej mam powiedzieć, że mam jedyną i niepowtarzalną okazję by zapoznać się z muzyką z płyt których nigdy nie słyszałem i pewnie już nigdy ich nie włączę nawet mimo faktu iż należą one do mnie. Korzystam zatem z napływu tej chęci i wyciągam na światło coraz to bardziej zakurzone i dziwniejsze tytuły. Dzisiaj chociażby na talerzu ląduje płyta wykonawcy, o którym nic nigdy nie słyszałem. Zatem zastosuję zabieg podobny jak przypadku pozostałych tych dziwnych płyt ostatniego tygodnia. Włączam, słucham, a potem piszę. 



Słuchając widzę, faceta w garniturze w koszuli z kołnierzykiem wielkości skrzydła Concorda, który trzyma mikrofon i zamaszystym ruchem dłoni to sobie go przysuwa to oddala od ust. Bardziej wizualnie to taka muzyka kojarzy mi się ze znakomitą sceną z "Misia":


Generalnie cieszę się bardzo, że wam się ta zabawa spodobała, więc odkopuję dalej dziwne płyty i będę je tutaj prezentował. Najlepszy numer na płycie pana Koconia to "Adresy". Powiem jeszcze coś. Przesłuchałem tej płyty dzisiaj dwukrotnie. Ewidentnie najlepsza rzecz z tych moich ostatnich wynalazków. Zwariowałem. A już niebawem zapraszam na kolejny odcinek cyklu: Z Archiwum Płyt Niesłuchanych"


 

1 komentarz:

  1. Mnie się trafiła edycja Stereo. I podzielam opinię że to nie jest zła płyta.

    OdpowiedzUsuń