czwartek, 15 maja 2014

TSA-Live

 
Wszystko jest super, zespół znany, płyta znana, tylko do cholery ja tu nic nie słyszę. Nagrania z próby? Wszystko syczy i szumi same wysokie tony. Nie wiem dlaczego się nie załapałem na kult tego zespołu. Do tego uważam, że kompozycje również raczej średniawe. Zaraz posypią się na mnie gromy, że oblewam wiadrem pomyj kultowy polski zespół i ich płytę. Szanuję i doceniam, ale muzycznie to do mnie nie trafia. Może gdybym w tatmtych latach załapał się na teesomanię, to dzisiaj inaczej słuchałbym tego krażka. A tak jest to dla mnie jedynie dokument, do tego zresztą trudny w odbiorze z powodu tego, co napisałem w pierwszym zdaniu.


 
 
Bardziej się trzeba domyślac co chłopaki grają niż to słyszę. Dobra zejdę z nich. Wiem, wiem, w tamtych czasach nikt tak nie grał i do tego nikt tak nie śpiewał. Cóż widocznie kolejny dobry polski zespół, którego nie rozumiem i nie słucham. Prawda jest taka, że oprócz kilku numerów, o których pisałem na przestrzeni juz kilku lat mojego muzycznego blogowania, to zespół TSA raczej nie istnieje w moim muzycznym życiu.
 
 
 


Gdyby to inaczej brzmiało, może wtedy bym to łyknał, nie moge sie przemóc i dokopać do muzyki, drażni mnie to brzmienie. Trudno czasem tak mam.
 


 

4 komentarze:

  1. Hej, zapraszam Cię do skorzystania z nowego serwisu blogowego http://zblogowani.pl
    Pozdrawiam,
    Martyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie słuchałem TSA, także jesteśmy razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. TSA ma wypracowane genialne brzmienie koncertowe. Tu jest ono zarżnięte. Słychać samą górę, szumy, trzaski i piski. Brzmieniowa beznadzieja. Klima też nie do końca uchwycony - Trzech Zapałek brak. Jako fan - nie lubię tej płyty.

    OdpowiedzUsuń
  4. zresztą wszystkie płyty TSA, oprócz Procederu, nie brzmią.

    OdpowiedzUsuń