Gdyby nie ten utwór, to w życiu bym nie napisał o tej płycie. Totalnie nie moja jazda. Tak jak mocno siedzi mi w głowie poprzedni "Pocisk Miłości", tak "King" płynie sobie supełnie poza moją estetyką. Duża część narodu polskiego uważa właśnie tą płytę za szczytowe osiągnięcie zespołu. Nie podielam tego zdania. Sam utwór tytułowy mnie od początku odrzucał, a gdy usłyszałem numer "Stany" to pogrzebałem zespół wraz z tą kasetą na wysypisku płyt niesłuchanych i niechcianych.
Nie zamierzałem nawet poznawać tego wydawnictwa. Wytrwałem w tym przekonaniu dobrych kilkanaście lat. Do momentu, gdy trafiła w moje ręce ta kaseta. To zdobyczna rzecz, bo jak już wspomniałem nie zamierzałem marnować kilkunastu tysięcy złotych, bo chyba tyle kosztowały wtedy kasety magnetofonowe na taki szajs. No i w końcu włączyłem ją sobie. Lata minęły moje, a ja nadal stały w uczuciach. Nic się nie zmieniło nadal nie mogę dotrwać do końca utworów.
Jedynie "Nabrani" nie dość że muzycznie ostro rockowo surowo, to genialny tekst i do tego świetnie zaśpiewany. Słucham go po tylu latach a nadal wydaje się być aktualny. ciekawe czy młodzież słuchająca T.Love wraca do tej płyty czy tylko bazuje na ich nowościach, a jeśli wraca, to czy nadąża za tekstem Muńczysława.
hm
OdpowiedzUsuńco fakt to fakt, najlepsze czasy mieli jeszcze przed sobą
OdpowiedzUsuńRoberta Polanda znowu odcięlo od sieci, a marzec 83 był taki fajny :/
OdpowiedzUsuńno własnie, świetny był pomysł i wykonanie, tych postów czekam i czekam a tu jednak widzę że poważniejsza sprawa, szkoda,
OdpowiedzUsuńJa tam jestem fanem tej płyty - same hity i to nie w tym negatywnym, papkowym, znaczeniu. Jest i ostro i delikatnie, refleksyjnie się zdarza. Ostatnio myślałem o "Nabranych", nie wiem czy nie w związku z "I can't get no gratisfaction" Strachów, chyba to z tym kawałkiem w jakiś sposób skojarzył mi się Muńkowy tekst
OdpowiedzUsuń