sobota, 31 maja 2014

Drumstein- Lions And Peacocks

 

Jedna z lepszych płyt jakie słyszałem w tym roku. Żeby było jednak jasne, to ta płyta ma już kilka lat, a tak się stało, że dopiero teraz w sumie niedawno ja poznałem. Długo nie chciałem nawet tego słuchać, bo kojarzył mi się cały czas ten zespół z jakąś polską odmiana "world music", czy innego polskiego folku będącego obecnie w ofensywie. Ta ofensywa jest zatrważająca, bo teraz nagle wszyscy są fanami polskiej muzyki ludowej przetransponowanej na nowoczesność. Ale ja przecież nie o tym modnym zjawisku miałem pisać, a dobrej płycie, którą niewątpliwie jest "Lions And Peacocks"
 

 
Może, to niewłaściwe skojarzenia, ale słuchając tego krążka poczułem się jak na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w natarciu była gdańska scena muzyczna. Słyszę tu echa tych wszystkich znakimitych bandów, które wtedy nadawały ton polskiemu rocku. Nie umiem tego inaczej zobrazować i wytłumaczyć. Tak słyszę i koniec. Znakomita pierwsza cześć płyty. Praktycznie numery począwszy od "Winter Fly", poprzez "Freedom", "Czekolada" a na ... kończąc to znakomite kompozycje ze świetnymi wokalami i muzyką. Jestem pod wielkim wrażeniem. Trzeba szukać! Szukając można trafić na takie perełki.
 

 
Co ciekawe, dostęne wstawki wideo w sieci faktycznie pokazują zespół jako komunę folkową, ale wierzcie mi, na płycie pokazują rockowy pazur i brzmienie. Z tego co wyczytałem, zdowbywali nagrody i brali udział w różnego rodzaju festiwalach z muzyką obcą mi ideowo, ale na płycie jest tak rasowo gitarowo, że sam już nic nie rozumiem. No bo przecież neofitą folkowcem się nie stałem.
 
 

 

Czilatłuje mnie ta płyta ogromnie. Może faktycznie w numerze "Ezo" robi się bardziej "worldowo" ale daję radę i wytrzymam te trąby jeruzalemskie.

czwartek, 29 maja 2014

Ziyo- Spectrum

 

Tu zaczął się upadek zespołu, który trwa zresztą do dzisiaj. To co słyszę na tej płycie nie powinno ujrzeć światła dziennego. To nawet nie są popłuczyny po prawdziwym Ziyo. To jest jakiś koszmar. Z bólem piszę te słowa ale nie chcę oszukiwać samgo siebie. Ból jest tym większy, że wielokrotnie podkreślałem jakim ważnym zespołem dl amnie była grupa Jurka Durała. Niestety "Spectrum" się wstydzę. Jeśli Ziyo się tego dzieła nie wstydzi, to tym bardziej jest mi przykro. Zabrnęli w jakiś kompletnie ślepy zaułek, bo ja tu nie słyszę ani sekundy rocka. Słyszę za to jedynie mdły pop.
 

Co mi więc pozostało, jedynie czytać sobie stare artykuły i przypominac te płyty, które sa tego warte.  Cześto wracam do piewrwszych płyt zespołu i to pewnie się nie zmieni tak szybko, bo nie wierzę, w nawrócenie muzyczne tego zespołu, mimo zapowiedzi, że teraz Ziyo będzie na koncertach grało stary materiał. Skoro tak będzie, to lider zespołu sam musi to wiedzieć, że zbłądził i mój głos jest zatem pewnie tylko jednym z wielu.



 
A poniżej nieszczęsny antybohater w pełnej krasie. W sumie to nie odmówię sobie udzuału w koncercie zespołu, jeśłi będize grał gdzies w pobliżu mojego heimatu. Ach, ta stara miłość...

 

wtorek, 27 maja 2014

Lech Janerka- Dobranoc


Nadal Janerka w wybornej formie. Im ja jestem starszy tym bardziej podoba mi się jego twórczość. Widocznie do muzyki pana Lecha trzeba dorosnąć i dojrzeć. Dzisiaj kilka słów o płycie „Dobranoc”. Ależ rockowe mocne brzmienie gitar na tej płycie. To pierwsze rzuciło mi się po zapoznaniu się z tym krążkiem. Gitarowe utwory w większości wypełniają cały krążek. Co nie znaczy że nie otrzymujemy typowej pogmatwanej rytmiki i melodyki tak charakterystycznej dla tego artysty. To może uproszczenie formy wpływa bardzo dobrze na łatwość odbioru tej płyty. Słucha jej się po prostu bardzo dobrze i przyjemnie.

Żeby tylko nikt nie pomyślał sobie, że Janerka zaczął „ładnie” grać. Gra nadal po swojemu i wierny sobie zostaje. Nadal mamy do czynienia ze specyficznymi tekstami i pokręconymi formami muzycznymi, a że może w moim odczuciu są one może nie co bardziej przystępne niż do tej pory to raczej działa na plus tej płyty. W 1997 roku, czyli w momencie premiery tego krążka, słuchałem zupełnie innych rzeczy i ta płyta przeszła mi obok zupełnie niezauważona, nawet nie miałem zamiaru jej posłuchać. Nowe tysiąclecie wyzwoliło we mnie chęć odkrycia polskiej muzyki w całości i stąd trafiłem na ta płytę. Od tej pory Janerka na stałe gości już w moim życiu i mogę tylko pluć sobie w brodę, że tak późno go zacząłem rozumieć i czuć. No jakieś plusy z tej nadchodzącej starości jednak można odnaleźć we mnie.


 
 

niedziela, 25 maja 2014

Black River- Black River

 

Jak mogłem mieć jakieś zastrzeżenia do tej płyty? Zachodzę w głowę. Faktycznie może jako całość jest mniej przebojowa od czarnej swojej siostry. Pozornie. Na pierwsze kilka przesłuchań po prostu nie ma tyle petardowych refrenów co "Black’n’Roll" i może mniej melodii generalnie wyrzucanych jest z głośników. Takie momenty jak

 
w pełni rekompensują te drobne zastrzeżenia. Proste numery podane z werwą i energią godną oddawania im pokłonów. Taki „Free Man” to przecież przebój pełną gębą. Łan Tu Fri Foł i miazga riff wsparty świetnym głosem Maćka Taffa. Czy potrzeba mi czegoś więcej?Rasowy debiut panów, którzy jak wiadomo debiutantami nie są i grają zawodowo. Wszystkie inne słowa pod adresem tego zespołu i tej muzyki padły przy okazji innych ich płyt, które z przyjemnością zaprezentowałem na tej blogowej platformie


Jak to, nie pisałem jeszcze o tej płycie? Dziwne. Myślałem,że zostały mi jedynie do opisania płyty, słabe, złe, beznadziejne albo takie, których kiedyś słuchałem, a teraz już nie mogę. A tu proszę jaka miła niespodzianka, jest jeszcze w moich zbiorach płyta dobra, a która nie znalazła się na blogu. Debiut wychwalanego przeze mnie Black River. Podobnie jak w przypadku innych opisywanych już wydawnictw zespołu otrzymujemy metalowy rock czy też rockowy metal na światowym poziomie.
 


„Night Lover”, a zresztą można by tak każdy utwór po kolei chwalić, lepiej wrzucić sobie tą płytę w całości i się nią delektować.

czwartek, 22 maja 2014

Miłość- Miłość

 
 
Co tu dużo mówić. Kocham tą płytę. Daleko od rocka, włąściwie nie ma tu rocka, ale kto powiedział, że muszę słuchać tylko jego. Nie muszę i nie słucham. Zamykanie się na gatunki prowadzi jedynie do otepienia i blaku tolerancji. To, że gra tu Tymon, który jest łącnzikiem jazzu ze światem rocka jest tylko przypadkiem. Znakimita płyta i znakimita muzyka z niej płynie.
 


Luke The Skywalker

Nie czuję się na siłach, by pisać o tej muzyce, więc zostawiam, pole do popisu muzykom, którzy dużo powiedzieli o sobie i o muzyce w zamieszcoznym wywiadzie. Jakiś czas temu popełniłem zresztą posta o filmie dokumentalnym o tym zespole, więc zainteresowanych tam też odsyłam.

Coltrane



 
 

wtorek, 20 maja 2014

Kobong- Chmury Nie Było

 

Jak to ktoś gdzieś napisał Kobong wyprzedził swoją epokę. To co grali wtedy i dzisiaj jest bardzo awangardowe. Druga płyta jest tak "matematyczna", że bardzo ciężko mi się tego słucha mimo całej sympatii do zespołu, a przede wszystkim do ich pierwszej płyty, gdzie eksperymenty są jeszcze na poziomie matematyki licealnej. Tutaj to już matematyka stosowana momentami na poziomie akademickim.
 
 
Muzyka dla zakręconych i poszukujących w muzyce pierwiastka sztuki. Słucham i sam już nie wiem, czy zespół postawił sobie za zadanie stworzenie muzyki tak oryginalnej, jakiej jeszcze w naszym kraju się nie grało i nie słuchało. Ja przy tej płycie przyznaję się, że odpadam i nie jestem jej w stanie przesłuchać w całości.
 
 
 
 
Lust


Po latach i tak znacznie lepiej odbierma tą płytę, niż w momencie jej premiery, wtedy byłem kompletnie nie gotowy na takie odloty. Dzisiaj słucham jej nie tyle z przyjemnością, co ze skupieniem i próbuję znaleźć w tym przynajmniej fragmenty, które rajcują moje muzyczne serce. Szacun za bezkompromisowość.
 
 
 
 

niedziela, 18 maja 2014

Armia- Duch

 
Przy tej płycie poczułem juz przesyt twórczością tego wojującego zespołu. Mimo niezłych traszowych riffów, poczułem zmęczenie konwencją, która przynajmniej dla mnie się wyczerpała. Dziwne, bo cały armijny rynsztunek zawsze był jej mocną stroną i zawsze mi to odpowiadało. Tym bardziej więc na tej płycie myślałem, że Popcorn zmiażdży mnie riffami i będzie to nowa jakość muzyczna. Jakoś tak się nie stało i płyta z ielicznymi wyjątkami raczej mnie nudzi niż zachwyca.



 
Są zespoły i płyty, o których nie wypada źle mówić, bo w świadomości narodu funkcjonują jako ikony narodowe i wszystko co stworzą jest uznawane za kanoniczne. Takim zespołem zauważyłem jest Armia. Co by nie nagrali zawsze jest uważane za rzecz wybitną i wyjątkową. Z "Ducha" szczerze pisząc wybrałbym jedynie kilka całych utworów i kilka pojedyńczych riffów. Do tych bardziej "uduchowionych fragmentów "Ducha" zaliczyłbym napewno:
 
 
 
Czad to prawie piekielny. I co jeszcze? No w sumie na siłę jakbym musiał jeszcze wybrać jakiegoś przyzwoitego reprezentanta tego krążka to miałbym z tym ogromny problem. Wybór mój padłby na utwór ostatni, a to jedynie ze względu na riff, ale szczerze mówiąc ewangelizacja Tomasza jest momentami nie do zniesienia.
 



 

czwartek, 15 maja 2014

TSA-Live

 
Wszystko jest super, zespół znany, płyta znana, tylko do cholery ja tu nic nie słyszę. Nagrania z próby? Wszystko syczy i szumi same wysokie tony. Nie wiem dlaczego się nie załapałem na kult tego zespołu. Do tego uważam, że kompozycje również raczej średniawe. Zaraz posypią się na mnie gromy, że oblewam wiadrem pomyj kultowy polski zespół i ich płytę. Szanuję i doceniam, ale muzycznie to do mnie nie trafia. Może gdybym w tatmtych latach załapał się na teesomanię, to dzisiaj inaczej słuchałbym tego krażka. A tak jest to dla mnie jedynie dokument, do tego zresztą trudny w odbiorze z powodu tego, co napisałem w pierwszym zdaniu.


 
 
Bardziej się trzeba domyślac co chłopaki grają niż to słyszę. Dobra zejdę z nich. Wiem, wiem, w tamtych czasach nikt tak nie grał i do tego nikt tak nie śpiewał. Cóż widocznie kolejny dobry polski zespół, którego nie rozumiem i nie słucham. Prawda jest taka, że oprócz kilku numerów, o których pisałem na przestrzeni juz kilku lat mojego muzycznego blogowania, to zespół TSA raczej nie istnieje w moim muzycznym życiu.
 
 
 


Gdyby to inaczej brzmiało, może wtedy bym to łyknał, nie moge sie przemóc i dokopać do muzyki, drażni mnie to brzmienie. Trudno czasem tak mam.