czwartek, 31 marca 2011

Alastor- Nieprawdopodobne


Od razu widać (video) i słychać, że to początek lat dziewięćdziesiątych. To było coś innego na polskiej scenie. Podobało mi się. Niestety to jedyny kawałek tego bandu, który lubię i mam. Ma siłę ten numer.


Nie praw wdo podo Nie praw wdo podo bne!



A chłopaki grają do dzisiaj

środa, 30 marca 2011

Closterkeller- Violet


Jeden z ważniejszych i jeden z moich ulubionych polskich zespołów. Jeden z niewielu bandów, w którym śpiewa kobieta i robi to dobrze. Generalnie wolę facetów za mikrofonem ale w tym przypadku kopletnie mi nie przeszkadza zeński głos. Głos, o którym już wspominałem przy okazji postu o zespole Wilki.

O zespole można dowiedzieć się wszystkiego z ich strony www, gdzie znaleźć można mnóstwo ciekawych opowieści i unikatowych zdjęć, więc odpuszczę sobie rys historyczny.

W każdym razie nazwę wzięli od:


i czy ktoś powie, że oni sa gotycko smutni i poważni?

Ale do rzeczy. Jestem ich fanem od samego początku, od ich pierwszej płyty "Purple", od pierwszego pojawienia się ich w telewizyjnym programie LUZ, od usłyszenia ich pierwszego utworu bodajże "Maska" w radiowej Trójce puszczonego przez Tomka Beksińskiego

Muszę się przyznać, iż na piętnastolatku ich muzyka i teksty robiły wrażenie. Utwór " Jeszcze raz do końca" i generalnie cała ich debiutancka płyta były dla mnie pierwszym spotkaniem z mroczniejszą i trudniejszą w odbiorze muzyką w porównaniu z tym co do tej pory dane było mi usłyszeć.



Każda następna ich płyta cieszyła mnie coraz bardziej. Wszystkie kolory w ich dyskografii sa dla mnie do dzisiaj ważne. Może jedynie Nero mnie nie przekonała. Chyba za bardzo elektroniczna i monotonna jak dla mnie.







Powyżej chyba ulubione moje płyty Clostera. Każda z nich jest bardzo równa. Podoba mi się wizja ich płyt- właściwie Jej- Anji Orthodox. Lubię ich konsekwencje w nadawaniu nazw płytom. Lubię zespoły, które są spójne wizualnie i artystycznie, zespoły, które sa wierne same sobie.


Płytę "Violet" przesłuchałem co najmniej kikaset razy. Płyta bardzo równa, bardzo dobra wręcz wybitna. Do dzisiaj słucham jej w całości przynajmniej raz w  miesiącu. Nie mogę jej "zajechać". A jest ze mną juz kilkanaście lat. Patrząc całościowo na dyskografię Clostera, to tak, stawiam na Violet.

Violet ale i inne płyty kocham za różnorodność, za klimat, za to, że z jednej strony potrafią przygrzać ostrym riffem a z drugiej strony serwują mi odlot, subtelność klimat. No i uwielbiam przewodnią rolę jaką pełni u nich gitara basowa.

Praktycznie od pierwszej ich płyty w każdym utworze rządzi bas. Na basie oparte sa riffy, melodie, całe utwory. Tak, to jest to.

Utwór Violet jest idealnym przykładem tego co najbardziej kocham w muzyce. Potężny riff i bas, zabijająca solówka i do tego zaangażowany emocjonalnie wokal. Słychać, że podmiot liryczny na prawdę czuje to co śpiewa.

Ma kopa strasznego ten utwór


A koncertem w Bolkowie mnie zabili





dla fanatyków:

wywiad Tomka Beksińskiego z Anją- 1994



wtorek, 29 marca 2011

Lombard- Taniec pingwina na szkle




Jak dla mnie zespół ewidentnie singlowy. Nie jestem jakimś wielkim ich fanem a już na pewno nie tego co graja teraz (szczególnie najnowszy ich kawałek "Football Fans", który woła o pomstę do nieba). Z ich twórczości spokojnie można wybrać kilka murowanych ponadczasowych hitów, które mają power do dzisiaj. Jednym z nich jest "Taniec pingwina na szkle" Dobry rockowy numer. Wybrałem go na pierwszy ogień bo akurat wpadł mi dzisiaj w ucho.



Dobre granie ale stawiam piwo temu kto mi powie o czym jest tekst

W domach jak klocki olbrzyma
Rury zawyły ze strachu przed dniem
Znów się zaczyna taniec pingwina na szkle

Zwija śniadanie w gazetę
Chowa pod skrzydła pysk blady jak wosk
Dziób mu się zgina rośnie łysina od trosk

Życie na boki go kiwa
Kusym truchcikiem załatwia sto spraw
Czasem obrywa, czasem się zgrywa jak paw

Ściska co dzień nowe dłonie
W setkach papierów zostawia swój ślad
Śni o melonie, śpi na peronie pod wiatr

Z okna widać to samo
Co dzień bardziej ukośnie
Widać w lustrze co rano jak wolno dziób rośnie

W domach jak klocki olbrzyma
Rury zawyły ze strachu przed dniem
Znów się zaczyna taniec pingwina na szkle

mogę się domyślać, że to opowieśc o codzienności PRL-u.


 Lubię takie skradające się utwory. I pani Wanda i Banda jeszcze na wokalu razem z Panią Ostrowską. A teraz co. Lombard swoje i Ostrowska swoje. Marketingowe samobójstwo. Jedni i drudzy odgrzewają kotlety lombardowe bo nową twórczością trafić do szerszych mas nie mogą. W sumie jakby grali nadal razem tez musieliby kotlety grać stare. Lepiej zakończyć działalność swą jak Adam Małysz- w glorii chwały.


Lombard wtedy
















Lombard teraz- Football Fans (sponsorowany przez Smog i PZPN)













Na marginesie "Śmierć dyskotece" to dobry tytuł płyty i niezła okładka


o płycie "Szara maść" w innym poście- okładka na piątkę i jeden jak dla mnie rewelacyjny utwór

poniedziałek, 28 marca 2011

Mancu- Srebne Koła

Miałem tę kasetę. Ale muszę sie przyznać, że oprócz tego utworu, który tu zamieszczam  nie przypadła mi ta pozycja w całosci do gustu. Ale "Srebne koła" jak najbardziej. Wtedy mało było takiej muzyki na rynku.

Okładka też jakaś średnia rzekłbym. Ale  jako singiel kawałek bardzo miły i sympatyczny.


Z tej płyty pochodzi też ich hicior: "Piosenka barowa"- wyświetli się na juczubie jeśli ktoś chce sprawdzić czy pamięta lub zna. Ja wolę "Srebne koła".

Srebne koła

jedyne ich zdjęcie jakie znalazłem

niedziela, 27 marca 2011

Wilki- Z ulicy Kamiennej



Z Wilkami to jest ciężka raczej sprawa. Z jednej strony Baśki, Moje Bejbi i inne tzw. przeboje dla nazwijmy to nastolatków a z drugiej strony ich pierwsza płyta, która  była i jest bardzo dobra. Gdy rozpętało się szaleństwo na wilkomanię musiałem przestać ich słuchać, bo był to obciach dla prawdziwego rockmana przyznawać się, że lubi się Wilki. I faktycznie nawet kasetę wyrzuciłem i nie mam jej do dzisiaj niestety. Programowo nie słuchałem i nie interesowały mnie nowe ich wydawnictwa. Dzisiaj mam tylko płytę Wilki- Wilki w formacie cyfrowym i oprócz tego kilka solowych płyt Gawlińskiego. Do jego solowej twórczości jeszcze wrócę.
Pierwsza płyta Wilków ma w sobie to coś. Ma klimat. Płyta praktycznie bez słabych momentów za to z wieloma wybitnymi fragmentami. Na pewno należy do kanonu polskiego rocka.



O tej płycie chyba napisano już wszystko. A, że nagrana z muzykami sesyjnymi (wybitnymi zresztą) , a że sprzedało się jej milion egzemplarzy. Na pewno początek lat dziewięćdziesiątych należał do Wilków.

No i teksty Gawlińskiego w co drugim utworze coś płonie, lub nakazuje rozpalać ogień, taki trochę tani mistycyzm i nie do końca przekaz jest jasny ale może i dobrze każdy sobie dopowie to co chce usłyszeć. Może jak miałem szesnaście lat to inaczej na ich teksty patrzyłem a inaczej teraz je odbieram. W Operze i solowym Gawlińskim teksty też takie na wyższym poziomie abstrakcji. Tacy tekściarze też muszą być.


W moim przypadku dopiero kilka lat temu postanowiłem wrócić do ich pierwszej płyty i sprawdzić czy jej magia nadal działa. Sprawdziłem. Działa. Odkryłem na nowo wszystkie utwory na tej płycie. Podoba mi się nawet bardziej niż wtedy. Jakież silne moga być uprzedzenia. Nawet dzisiaj jak rozmawiam ze znajomymi o muzyce, to jak temat schodzi  właśnie na Wilki muszę zaznaczać, że słucham tylko pierwszej płyty no i ewentualnie "Przedmieścia" w wiekszych fragmentach.


Dzisiejsze Wilki to już zespół nie dla mnie. I niech tak zostanie.  

Utwór " Z ulicy Kamiennej" wybrałem chyba głównie z uwagi na udział wokalny w chórkach Pani Anji Orthodox z Closterkeller. Dopiero po latach zakumałem, że ona tam wokaluje sobie w tle. Bardzo miłe dla ucha doznanie. Poza tym bardzo dobry to utwór.


Że też nie mam tej kasety. Pewnie ostentacyjnie ją zdematerializowałem nagrywając na nią jakąś audycję radiową. Była to też chyba jedna z ostatnich płyt analogowych jaka wyszła w Polsce, nazwijmy to przed śmiercią winylu (tymaczasową)

sobota, 26 marca 2011

Izrael- See I & I


Płyta pod nazwą 1991. Z tej płyty mógłbym wybrać praktycznie każdy utwór. Rewelacyjna płyta. Rewelacyjna transowa rzecz, super wokale, melodie i brzmienie. Na prawde jedna z lepszych polskich płyt. Pamiętam w Brumie trójkowym wszyscy się zachwycali, że taka światowa i że w Londynie nagrywane i same ohy i ahy.

Fajna okładka. Pamietam, kaseta miała złotą czcionkę we wkładce. To było coś.

Robert Brylewski:



piątek, 25 marca 2011

Kayah- Córeczko

Chyba najbardziej rockowa kompozycja w dyskografii Kayah. Do tego wydana tylko na singlu. Poniżej znajduje się okładka pierwszej płyty Kayah, której podobno się do dzisiaj wstydzi i nie zalicza jej do swej dyskografii. Hm, można i tak. Pamiętam jak w mym mieście w księgarni na wystawie stały różne płyty winylowe, miedzy innymi ta. Stała tak długo aż wyblakła. Dzisiaj to pewnie jest rarytas. Nie wiem czy jest ona dostępna na CD.


Kayah poznałem jako panią, która śpiewała w chórkach z Tiltem, De Mono. Republiką. Był to znaczący udział wokalny i te kawałki zyskiwały wiele na jej udziale.

Jeśli słucham Kayah to jedynie płyty "Kamień" i "Zebra", oczywiście wyłączając takie przeboje jak "Supermenka", "Fleciki" czy inne hity znane z masmediów. Na tych dwóch płytach są na prawdę bardzo dobre fragmenty. Super zagrane z klimatem, nastrojem z przyjemnością wracam do tych utworów. Zachodnie gwiazdy nie powstydziłyby się takich kompozycji.



Na późniejsze wyczyny artystyczne Kayah szkoda mojej klawiatury. Mam na myśli Bregowicze i inne nowoczesne jej brzmienia. To zupełnie inna bajka. Nie moja.

Nie mogę sie nasłuchać. Po latach jeszcze lepsze. A 1 min: 50 sek. wejście przed solówką i sama solówka- palce lizać.


środa, 23 marca 2011

Pati Yang- Może zapomni

Przesłuchałem dwie płyty tej Pani jakiś czas temu i nie do końca jest to moja estetyka. Sięgnąłem po płyty Pati Yang bo znałem ten kawałek. Nagrała mi go koleżanka J. Zrobiła specjalnie dla mnie kasetę z różnymi kawałkami w klimatach nie do końca rockowych i ten kawałek zapadł mi w pamięć i został ze mną do dzisiaj. Po płytach Pati Yang spodziewałem się więcej takich klimatów, ale dobre i to. W dzisiejszych czasach na płycie polskiego wykonawcy znaleźć chociaż jeden wybitny numer to dużo. A ten jest wybitny.

J. miała dostęp do płyty "Pozytywne Wibracje" część pierwsza chyba i wybrała co smakowitsze numery. Dobrze się tego słuchało

Pozytywne Wibracje



A oto ta kaseta. Nie wiem jakim cudem się u mnie uchowała. Tym większa więc ma radość, że moge to udokumentować. Nie powiem, się koleżanka postarała i nawet okładkę i spis utworów zrobiła. Szacun


























Takie klimaty lubię, niedopowiedziana historia w tekście plus senna muzyka. Super rzecz. Dziękuję J. za ta kasetę i szczególnie za ten numer.


wtorek, 22 marca 2011

De Mono- Otoczony


I teraz na sali jęki zawodu. Nie no, De Mono, przecież to popelina i komercja. Tak, po dwóch pierwszych płytach panowie stwierdzili że wybierają zarobek a artyzm odkłądają na półkę. Oczywiście nawet te dwie pierwsze płyty były popowe, ale był to pop rock w bardzo dobrym wydaniu.
De Mono z najlepszego okresu:



w takim składzie i z pomocą takich osób ją nagrali:



Był to jeden z moich pierwszych i ulubionych analogów. Słuchałem tego non stop, i do dzisiaj uważam, że to bardzo dobra płyta. Płyta bez słabego utworu. Fajnie gitarowo zagrana, fajne dęciaki, nawet teksty do posłuchania i pospiewania.

Analog mój mocno skancerowany i wysłużony. Polecam tę płytę



Utwór "Otoczony" to chyba mój ulubiony fragment tej płyty. Rewelacyjny pochód basowy, fajne solówki, bujający klimat. Utwór ten mógłby trwać i trwać. Bardzo go lubię.


Siedzę sobie kiedyś - całkiem niedawno przed telewizorkiem co mi się niestety rzadko ostatnio zdarza a może i dobrze, że rzadko, i zipuję po kanałach i nagle widzę na TVP Kultura jakiś polski film. Wywnioskowałem, że polski, bo polscy aktorzy tam występowali. I nagle w tle leci instrumenatlny kawałek "Otoczony". Nie wiem o co chodziło w filmie, ale lecial "Otoczony" i zaczęły pojawiać się napisy końcowe.





Pisząc ten post przypomniałem sobie to zdarzenie i na szczęście jest źródło wiedzy wszelakiej. Udało mi się odnaleźć co to za film.


tu pojawia się De Mono po raz pierwszy.

Film chyba nie należał do kanonu polskiego kanonu kina moralnego niepokoju....

I jeszcze jedna rzecz, która mi się z utworem De Mono kojarzy. Jest taki zespół Grand Funk Railroad i ich płyta:



Tomek Beksiński puszczał ich płyty w swych audycjach i w zeszłym roku odsłuchiwałem archiwalne jego trójkowe  audycje, które ściągnąłem z netu i puścił utwór Genevieve. To co usłyszałem wydało mi się znajome


sam już nie wiem, a wy co sądzicie?