Jeden z ważniejszych i jeden z moich ulubionych polskich zespołów. Jeden z niewielu bandów, w którym śpiewa kobieta i robi to dobrze. Generalnie wolę facetów za mikrofonem ale w tym przypadku kopletnie mi nie przeszkadza zeński głos. Głos, o którym już wspominałem przy okazji postu o zespole Wilki.
O zespole można dowiedzieć się wszystkiego z ich strony www, gdzie znaleźć można mnóstwo ciekawych opowieści i unikatowych zdjęć, więc odpuszczę sobie rys historyczny.
W każdym razie nazwę wzięli od:
i czy ktoś powie, że oni sa gotycko smutni i poważni?
Ale do rzeczy. Jestem ich fanem od samego początku, od ich pierwszej płyty "Purple", od pierwszego pojawienia się ich w telewizyjnym programie LUZ, od usłyszenia ich pierwszego utworu bodajże "Maska" w radiowej Trójce puszczonego przez Tomka Beksińskiego
Muszę się przyznać, iż na piętnastolatku ich muzyka i teksty robiły wrażenie. Utwór " Jeszcze raz do końca" i generalnie cała ich debiutancka płyta były dla mnie pierwszym spotkaniem z mroczniejszą i trudniejszą w odbiorze muzyką w porównaniu z tym co do tej pory dane było mi usłyszeć.
Każda następna ich płyta cieszyła mnie coraz bardziej. Wszystkie kolory w ich dyskografii sa dla mnie do dzisiaj ważne. Może jedynie Nero mnie nie przekonała. Chyba za bardzo elektroniczna i monotonna jak dla mnie.
Powyżej chyba ulubione moje płyty Clostera. Każda z nich jest bardzo równa. Podoba mi się wizja ich płyt- właściwie Jej- Anji Orthodox. Lubię ich konsekwencje w nadawaniu nazw płytom. Lubię zespoły, które są spójne wizualnie i artystycznie, zespoły, które sa wierne same sobie.
Płytę "Violet" przesłuchałem co najmniej kikaset razy. Płyta bardzo równa, bardzo dobra wręcz wybitna. Do dzisiaj słucham jej w całości przynajmniej raz w miesiącu. Nie mogę jej "zajechać". A jest ze mną juz kilkanaście lat. Patrząc całościowo na dyskografię Clostera, to tak, stawiam na Violet.
Violet ale i inne płyty kocham za różnorodność, za klimat, za to, że z jednej strony potrafią przygrzać ostrym riffem a z drugiej strony serwują mi odlot, subtelność klimat. No i uwielbiam przewodnią rolę jaką pełni u nich gitara basowa.
Praktycznie od pierwszej ich płyty w każdym utworze rządzi bas. Na basie oparte sa riffy, melodie, całe utwory. Tak, to jest to.
Utwór Violet jest idealnym przykładem tego co najbardziej kocham w muzyce. Potężny riff i bas, zabijająca solówka i do tego zaangażowany emocjonalnie wokal. Słychać, że podmiot liryczny na prawdę czuje to co śpiewa.
Ma kopa strasznego ten utwór
A koncertem w Bolkowie mnie zabili
dla fanatyków:
wywiad Tomka Beksińskiego z Anją- 1994