Długo podchodziłem do tej płyty. W momencie jej wydania nie miałem do niej dojścia z powodów ekonomicznych, stąd tylko mogłem sobie ją wyobrażać. Moją ciekawość rozbudzał też fakt iż Olbrychski stworzył projekt Piękni i Młodzi. Może nie tyle stworzył co brał w nim udział i utwór jaki dane było mi wtedy poznać, został moim prywatnym przebojem. Gdy więc już zdobyłem płytę "Changing Colours" okazało się to co często mi się przydarza, czyli okazuje się że płyta nie jest tym na co czekałem.
Na początku jak grochem o ścianę. Na półkę i kilka lat hibernacji. Potem znów próba i niewielkie synptomy sympatii zaczeły się przebijać do mej jaźni, lecz znów na półke w przegródkę niepamięci. Od niedawna sięgnąłem sobie jeszcze raz do tych dźwięków i małe olśnienie, które uwielbiam. Muzyka którą znam tyle lat, a nigdy nie znalazła swojego należytego miejsca w świecie, w końcu mnie usidliła.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że w tej płycie jest wszystko co było wtedy na świecie grane, że produkcja, że to młody Olbrychski i bez nazwiska by się nie przebił. Olewam to. Uwielbiam takie muzyczne powroty do najtisów i końca lat osiemdziesiątych.
Może brak tu jakiejś wyrazistej pieśni noszącej znamiona przebojowości, ale bardzo równa to płyta i przyjemnie słucham jej od jakiegoś czasu bardzo często. Mogę jedynie ubolewać nad faktem, że nie ma edycji kompaktowej i zapewne nie będzie i muszę słuchać Redsów w fatalnej jakości.
Mocno irytujące jest takie manieryczne śpiwanie, do tego pa angielsku z polskim akcentem. Zaletą jest format LP, CD byłoby dłuższe.
OdpowiedzUsuńIstnieje taki wzorzec pewnego gitarowego dżanglu, którego podstawy okreslili Byrdsi około 65', a największe pieniądze zrobili na nim Smithsi, StoneRosesi i REMsi. Otóż takim wzorcem są dla mnie plyty The Church z lat 84'-88' i płyty The House Of Love z lat 88'-92'. A co to ma wspólnego z REDS? Ano ma. Syn Kmicica w jakimś wywiadzie przyznał się do fascynacji Churchami. Do fascynacji HouseOfLove się nie przyznał, ale jest ona oczywista. A ze oba te genialne bandy kochałem juz na kilka lat przed ujawnieniem się Czerwonych, to siła rzeczy płytę Changing Colours cenię, jako jedną z lepszych zrzynek w tamtym czasie. Wtedy mało kto u nas tak pogrywał.
OdpowiedzUsuńz resztą, jakt tu się nie fascynować Churchem? http://www.youtube.com/watch?v=owSg2fJPgV0
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=idiYlpx6Y2o
szkoda że Redsi spóźnili sie o kilka lat... ale i tak Changing Colours jest najlepsza rzeczą, jaką zrobił syn Kmicica. Straszne, osiągnąć coś w wieku 19 lat, a potem już tylko w dół...
masz rację absolutnie dobra zrzynka. Z tymi gitarowymi podejściami faktycznie tak jest
OdpowiedzUsuńJest edycja na CD, bo sam taka posiadam
OdpowiedzUsuń