niedziela, 30 września 2012

CLIPOL


Co to były za czasy. Jedno z niewielu miejsc, gdzie można było ujrzeć polskie klipy i polskie zespoły. Godzina nadawania- przeklęta, bo ile razy musiałem biec ze szkoły w nadziei, że zdążę ujrzeć chociaż jakieś strzępy programu. W artykule powyżej można zapoznać sie z genezą programu i jego założeniami. Przypadkiem trafiłem dzisiaj na ten artykuł przeglądając stare Brumy w poszukiwaniu czegoś zupełnie innego. Tak mnie rozczulił ten tekst, że na fali nostalgii program "Clipol" został bohaterem niedzieli.



Wiem, że brzmi to jak bełkot starego ramola, ale bez netu empetrzy, muzycznych telewizji ten program jawił się po prostu jako kaganek polskiego rokendrola niesiony przez telewizję publiczną.

sobota, 29 września 2012

Flapjack- Purity


W tej płycie najbardziej podoba mi się okładka. Jezusie nazareński jak ja się wynudziłem i nudzę się cały czas słuchając tego krążka. Nuda panie, nic się nie dzieje. Po dwóch strzałach w ryj jakimi były pierwsza i druga płyta oczekiwałem trzeciego ciosu w (wybieramy miejsce przyjęcia ciosu)




 Nie dostałem nawet prztyczka w nos ani w ucho. Co parę lat wracam do tej płyty łudząc się, że to ten raz, że dorosłem do tych wykrzywionych dźwięków, że teraz nadszedł czas na tą muzykę. To jak oczekiwanie na cud. Nic się nie dzieje. Właściwie piszę o nich bo okładka mi się podoba.


Sam nie wiem dlaczego pisze o tej płycie, w końcu nie takie były założenia tego bloga. Przecież zawsze miałem pisać o czymś co mnie kręci, co uruchamia we mnie jakieś emocje a tutaj tego nie ma. Moje serce płacze, moja dusza łka. Chyba tylko szacunek do nazwy i ich poprzednie wydawnictwa skłoniły mnie do pastwienia się nad tym dyskiem.

Płyta mi się nie podoba więc zdjęcia płyty nie ma:




Dzisiaj post z cyklu: więcej oglądania niż słuchania. Utwór Purity wybrałem całkowicie przypadkowo, bo jak dla mnie i tak nie rozrużniam tych numerów, jedna niestrawna papka.


Purity

Czekam teraz na obrońców tej płyty. Może się ktoś ukaże?


czwartek, 27 września 2012

Apteka- Marzenia (w trzech odsłonach)


Już przecież raz ten numer pojawił się na blogu przy poście o pierwszej aptekarskiej długogrającej płycie. Dzisiaj ponownie go słuchamy bo to genialny sound jest. Sam Kodym chyba go bardzo lubi, bo co jakiś czas prezentuje nam jego nową odsłonę. Każda wersja godna mistrza dyrektora sklepu z lekami. Jestem oddany temu utworowi bez reszty. Trochę odrealniony klimat, lekko unosi się nad tymi dźwiękami. Cudne.







Czy nie zapomniałem o jakiejś innej jeszcze wersji tego numeru?

Podobna sprawa jest z innym specyfikiem nabytym w Aptece. Utwór "Synteza". Ale to już temat na nową wizytę w markecie Kodym & Spółka. Muszę się tam czym prędzej wybrać.

środa, 26 września 2012

Bright Ophidia- Downer


Ta płyta to tylko preludium przed genialną płytą Set Your Madness Free. Bardzo przyjemna to przygrywka jednak. Jeszcze brak mocno wyrazistych riffów i melodii ale słucha się tego przyjemnie, bez poczucia że to kolejny plagiat jakiejś zagranicznej kapeli. A wręcz ma się wrażenie że to produkcja zachodnia. Takie intro przed następną płytą. Bardzo dobre intro.


Downer



Jestem zwolennikiem takiego mieszania, lubię jak dużo się dzieje w obrębie jednego numeru zarówno wokalnie jak i muzycznie. Jak na tak mało znany zespół brzmienie jest potężne, wyrywa mi słuchawki. Ale następna ich płyta to rzecz pomnikowa. Jeszcze chyba raz sobie o niej napiszę


poniedziałek, 24 września 2012

O.N.A- Cwany



Kolejne rzekłbym tradycyjne podejście mojej osoby do tej płyty. Czyli na początku szok, objawienie ale muza genialna, ale wykop wokalem wali ta dziewucha po ryju lepiej niż niejeden facet. Zasłuchiwałem się godzinami i tygodniami. I nagle wszędzie O.N.A., wszyscy śpiewają O.N.A. i mi się odmieniło. Momentalnie wyrzuciłem ich ze swojej głowy i ze swojego magnetofonu. Nie wracałem do nich latami i nie śledziłem ich twórczości, zresztą środki masowego przekazu utwierdzały mnie w przekonaniu że nie grają nic ciekawego bo jakieś ballady ciągle w telewizji, jakieś dziwne techno wersje…


 W końcu jednak wróciłem do krainy młodości dobrym dźwiękiem płynącej. Nieważne teraz czy ta płyta to wyraz wyrachowania Skawińskiego i nagrana w czasie gdy rock się dobrze sprzedawał, czy jest szczera muzycznie z jego strony. Zapewne Chylińska szczerze się nadziera i ciary zostają na długo po przesłuchaniu każdego numeru z debiutu. Soczyste ostre brzmienie tylko poprawiają odczucia słuchowe. Przy każdym numerze nóżka chodzi, a głowa rytmicznie się kiwa. I znów tą muzykę bardziej doceniam dzisiaj niż wtedy kiedy pojawiła się na rynku.


Fakju szkoła fakju nauczyciele.... czy jakoś tak. Początek celebryctwa tej pani?



Preferuję jednak ostrzejsze ich wcielenie niźli ckliwe ballady o sensie życia. Na szczęście na debiucie dużo dobrych kilerów rockowych umieszczono i jest zdrowo do pieca dołożone. Po co tylko na końcu tato Skawiński udziela się woklanie to nie wiem. Świetna płyta!

niedziela, 23 września 2012

Dzika Kiszka- Święto Dyszla



Ależ mi się kiedyś te utwory podobały. Oczywiście nie wszystkie. Nawet mniej niż połowa, nawet jeszcze mniej, czyli zaledwie dwa. W sumie to nic nie straciły w swojej jajcarskości, może ja trochę smętniejszy się zrobiłem. Kiedyś bardziej byłem podatny na humorystyczne akcenty w rockandrolu, dzisiaj raczej wolę tą twórczość podaną na poważnie. Takie żarty są dobre na jedno, drugie przesłuchanie, na pokazanie kumplom jakie śmieszne kawałki ma się w domu w wynalezione  na strychu muzycznym. Potem niestety następuje znużenie i rzadko wraca się do takich tworów. Dzika Kiszka na pewno zagrała cos innego i inaczej niż grało się wtedy i chwała im za to. Uśmiech na twarzy pozostaje do dzisiaj.


Święto Dyszla


Był jeszcze taki numer o tytule MPO. To też mi robiło za uszami. Niestety nie mam tego numeru. Czas strasznei obchodzi się z takimi wynalazkami muzycznymi. Nigdy nie miałem ich kasety ani tym bardziej płyty. Może i dobrze. Czy ktoś może mnie poratować i podesłać numer MPO właśnie?

piątek, 21 września 2012

Grunt to Bunt- Jarocin


Wielokrotnie przewijał się temat Jarocina w prowadzonej tu przeze mnie mojej muzycznej biografii i pewnie jeszcze nie raz zagości na łamach bloga. Tym razem wracam do Jarocina za sprawą książki jaką dane było mi połknąć w kilka wieczorów. Cóż tam było. Ano garść wywiadów jakie autor przeprowadził ze znanymi mniej lub więcej osobistościami związanymi w jakiś sposób z festiwalem. Przyznam się bez wstydu i bez bicia, iż wiele tych rozmów- wywiadów i ich zawartości i faktów było mi do tej pory kompletnie nieznanych. Niby mi się wydawało, że Jarocin to festiwal o którym wszyscy i wszystko wiedzą. A tu mnóstwo ciekawostek, opowiastek, anegdot, które troszkę przewartościowały moje pojęcie i wiedzę o Jarocinie. Nie tutaj pora i miejsce abym je opisywał i cytował książkę, bo to każdy zainteresowany tematem zrobić może, jeśli już nie zrobił, ale lektura okazała się na tyle wciągające iż już obok łóżka leży druga część „Grunt to Bunt”


Taka gruba jest ta książka:


 Szkoda tylko wielka iż stosunkowo bardzo mało zdjęć zamieszczono w tym wydawnictwie ale nie byłbym sobą gdybym się do czegoś nie przyczepił prawda?

Zazdroszczę wszystkim tym, którym dane było uczestniczyć w latach osiemdziesiątych w tym fenomenie jakim było te kilka letnich dni każdego roku. Mi dane było jedynie być tam w okresie schyłkowym festiwalu ale i tak nigdy tego nie zapomnę:


 Od dłuższego czasu śledzę też poczynania autora książki, który prowadzi też swoją stronę dotyczącą festiwalu. Jestem fanem wszelkiego rodzaju archiwaliów

 

środa, 19 września 2012

Collage- Heroes Cry


1994

O matko! Co za flupy i wypociny, co za miękkie brzmienie, same klawisze, gdzie jest gitara, pompatyczne egzaltowane, nudne, przerysowane. Dłuuugie ciągnące się utwory. Jak można tego słuchać.

2005

O matko! Co za wyrafinowane granie, kojące dźwięki, subtelne gitary i idealnie dobrane klawiszowe brzmienia, genialny wokal, szczere, idealna długość utworów, wyborne solówki, nastrój klimat, emocje, wokalista z pasją.



Dwie skrajne oceny, bo dwóch różnych ludzi słuchało tej płyty. Łączy ich tylko imię i nazwisko, data urodzenia. Cały środek został wymieniony, zmieniony, czy też może właściwe słowo brzmieć powinno: ewoluował. (ale sobie kadzę)


W 1994 roku gdyby mi ktoś powiedział, że będę bił brawo i ronił łzy przy płytach Collage raczej skomentowałbym tą hipotezę w niecenzuralny sposób. I odwrotnie jak mi teraz ktoś przypomni, że nabijałem się z czołowych kolarzy RP to mogę jedynie się zaczerwienić lekko ze wstydu i bijąc się w piersi mimo wszystko uśmiechnąć się i podać sobie rękę na znak pokoju. Lepiej późno niż wcale. Zresztą już przy okazji płyty "Safe" i "Baśnie", które już pobieżnie zostały przeze mnie wcześniej już opisane miałem już to uczucie, że muszę się przyznać do tego. 


No i genialna okładka. Natomiat najlepszy numer Collage jest tutaj

wtorek, 18 września 2012

Fisz- Rozmyty



Jako ortodoksyjny fan rocka, zdarzyło mi się zbłądzić. I nie żałuję ani trochę. Dwie pierwsze płyty Fisza wchodzą mi w ucho jak najlepsze rockowe dźwięki. Czy to zasługa mądrych tekstów, czy inteligentnych podkładów- beatów czy jak to się tam zwie w takiej muzyce. Nie wiem, w każdym razie nie boli mnie brak gitar i kanonad perksusyjnych. Wytrzymuję te kilkadziesiąt minut bez solówek i rockowego charkotu wokalisty.  Ta płyta po  prostu wprawia mnie w dobry i ciepły nastrój, a o to przecież chodzi słuchając muzyki, żeby zaciekawiła i poruszyła coś w człowieku.


Póżniejsze dzieła Fisza sa już jak dla mnie zbyt awangardowe, a ta płytka jest bardzo "ludzka" i łatwo przyswajalna. Można nawet użyć słowa przebojowa. Ojciec Wojciech dołozył tu kilka swoich dźwięków, lecz zrobił to na tyle inteligentnie, że nie słyszę tu Voo Voo.

poniedziałek, 17 września 2012

Lao Che- Klucznik



Znów moc tekstu ponad wszystko. Wszelkie komentarze z mojej strony są zbędne.

Psiakrew!
Czort karty rozdał i ot przyszło nam
Młodość w czasach pogardy,
Miłość w czasach zarazy spędzić,
Jak Boga kocham.
Na świecie ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej,
I psia krew kruczo kracze, przyszłość czarną, tak.
Choć nadzieje wypadałoby mieć
A skąd ją brać?
Toż ja to ją mam, a mam, bo sobie śpiewam!

Ref. Ooooo….ooo…

Dalibóg, honor dzisiaj pojęciem jest elastycznym,
człowiek-człowiekowi wilkiem, szubrawcą jawnogrzesznym , o hańbo!
Póty dzieje grzechu, póki w człeku kapkę dechu,
/do szeregu i tu moralnie nie dezerteruj/,
Wiemy oba, że stuleciu źle z gęby patrzy
Boże uchowaj nas od podejrzanej prawdy!

Ref. Ooooo... ooo...

Wiatr historii zawieje;
skrzydła rosną Ludziom-Ptakom,
Portki trzęsą się wszystkim podejrzanym pętakom,
W nocy - Noc i w ludziach Czarna Noc,
Kędy spojrzysz - duch rogaty, o psiakość!
Człeku puchu ty marny, dezerterze moralny;
Jeśli zjadacz chleba w anioła nie będzie przerobiony,
To precz nas rozdziobią kruki i wrony!

Ref. Ooooo... ooo...

O, darmo gadać, letko to nie jest
Ale trza się starać, pewnie większość się nie stara,
Owszem, czasem jest ciężko, bo kondycja ludzka ledwie dycha,
Ale wymówki nie będzie!
Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła.
Do pracy!
Dla wszystkich zbiegów spod sztandaru godności własnej
Nadziei Amatorski Zespół,
co pod Batutą Serca gra.
A zespół gra i śpiewa tak:

Ref. Ooooo... ooo...

Klucznik

sobota, 15 września 2012

Sztywny Pal Azji- Turururum



Mimo, iż chłopaki śpiewają w pierwszym numerze, że „jest dobrze jest miło”, to niestety nie jest ani dobrze ani miło. Jest przeciętnie, a czasem wręcz słabo. Schylam głowę nad klawiaturą za te słowa. Przecież Sztywni jak już kilkakrotnie razy podkreślałem to moi faworyci młodzieńczych lat. Niestety wszystko się kiedyś kończy. Zarówno młodość jak i dobre płyty Sztywnego Pala Azji. Nie będę kłamał, że mi się ta płyta kompletnie nie podoba, bo słuchałem jej bardzo dużo, w chwili jej ukazania się, bo siła mej platonicznej miłości do nazwy zespołu była i w sumie jest ogromna. Do dzisiaj więc kilka fragmentów mogę wykroić i słuchać ich bez przerwy, jednak jako całość płyta ta zdryfowała na mieliznę kompozycyjną i tekstową.



Najbardziej wstydzę się za kompozycje w stylu „Kolor czerwony” jezuuu, co za wstyd. Niewiele lepszy jest utwór tytułowy. Strasznie jest pisać po latach o takich rzeczach, wtedy wydawało mi się że chłopaki śpiewają o mnie, o ważnych dla mnie wtedy sprawach, dzisiaj aktualny jest tylko utwór „Żeby żyć” bo tu się nic nie zmieniło, a ja dopiero po latach straciłem miłość do świata i wiarę w możliwość jego zmienienia, lub zmiany samego siebie, jak to Sztywni sami ujęli w numerze z drugiej płyty „Nie zmienię świata, ale mogę zmienić się sam i mogę zmienić ciebie. To też taka naciągana wizja.

Lepiej ujął to Matt Johnson  z zespołu The The w utworze Lonely Planet

If you can’t change the world, change yourself, if you can’t change yourself , change your world

No i takie rozterki mnie dopadły pisząc o tej płycie

Za to do ciekawszych chwil tego krążka muszę zaliczyć nietypowy  utwór dla stylu Sztywnego czyli „Ania, rodzice i ustawa” ostro bujany funko-rap. Niewiarygodne, ale ciężko mi wybrać jakiś utwór by został w nagłówku uwieczniony. Mocno się jednak zestarzałem, albo dojrzałem, bo mocno rozwodniona jest jednak ta papka. Ciężko mi się ją przełyka.

Już ostatni post jaki umieściłem o zespole – „Przepraszam” był w podobnym tonie. Dzisiaj ja mogę przeprosić zespół, że taka laurkę im wystawiam po tylu latach lojalności, ale uważam teraz, że to płyta dla zbuntowanych trzynastolatków. Z drugiej zaś strony nie mogę o niej nie wspomnieć bo była czy mi się to podoba czy nie, częścią mojej muzycznej edukacji i znam ją na pamięć.

środa, 12 września 2012

Coma- Zbyszek



Bałem się i boję się pisać o tej płycie. Muszę to napisać, zresztą już chyba to pisałem przy okazji innych utworów Comy, że to chyba jeden z większych i ważniejszych polskich zespołów ostatnich lat. Odkładając na obok sekciarskich fanów, którzy zamazują lekko prawdziwy obraz zespołu i przeszkadzają mi w odbiorze koncertów (autopsja) to grają panowie znakomicie. Teraz zostanę rzucony lwom na pożarcie, bo zacznę od tych numerów, które raczej mi nie podeszły i nie mogę się przekonać do nich i ujrzeć w nich nic wielkiego nie mogę.


Pierwszy to ”Leszek Żukowski” trochę mnie nudzi i się dłuży, drugi numer niepotrzebny na tej płycie to „Spadam” podobne odczucia. Reszta to już taki ciężar gatunkowy i emocjonalny, że nie mogę przesłuchać tej płyty dwa razy z rzędu.


Generalnie mało czadów na tej płycie, oj mało, a jak trzeźwo sobie tak spoglądam to jednak preferuję drugą i trzecią ich płytę. Co nie znaczy, że "Pierwsze wyjście z mroku" jest złe. Zbiniu jest powalający. Pierwsza instrumentalna cześć zmiata mnie i mogłaby trwać w nieskończoność, a dołożenie do tego wokalu w drugiej części powoduje, że to jeden z lepszych kawałków Comy ever.

Zbyszek

poniedziałek, 10 września 2012

Artur Andrus- Glanki I Pacyfki



Proszę Cię ja was, niech mi nikt nie mówi, że tekst w utworze muzycznym nie jest ważny. Dawno tak dobrego tekstu nie słyszałem. Muzycznie oczywiście mogę się przyczepić że niezbyt rockowo, iż pan wokalista również o proweniencji rockowej raczej nie jest. To wszystko prawda. Natomiast cały wydźwięk tego utworu sprawia, że mam ciary. A o to przecież chyba w tym wszystkim chodzi.

Piękne!


Widują się na wędlinach prawie każdego poranka
Danuta, małżonka skina i Janina, żona punka
Pozdrawiają się z daleka, poprawiają rude grzywki
Jeden wózek cały w ćwiekach, a drugi w pacyfki
Bawią swoje małe dzieci, obgadują to i owo
– Pani punkno, jak tam leci? – A w porządku, skinheadowo!

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
czyś ty skinheada stryj czyś ty punkowy wuj
najważniejsi matka twa i ojciec twój

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
Czyś ty jest ojciec-punk, czyś ty małżonek-skin
W życiu liczą się tylko żona, córka i syn

Plotkuje się oczywiście w parku, w sklepie, na przystanku
O skinie-manicurzyście i punku-prezesie banku
O sąsiadkach i o pieskach, trochę martwi się kryzysem
Mały punk ma irokezka, skinheadziątko łyse
– Moje pije już ze szklanki! – A mój się nauczył z puszki!
– Gdzie kupiłaś czarne glanki na te śliczne małe nóżki?

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
czyś ty skinheada stryj czyś ty punkowy wuj
najważniejsi matka twa i ojciec twój

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
Czyś ty jest ojciec-punk, czyś ty małżonek-skin
W życiu liczą się tylko żona, córka i syn

Wzruszyła się żona punka, spoglądając na forsycje
I mówi: – Posłuchaj, Danka, musimy dbać o tradycję,
O tradycję i o schedę... I wyznaje skinheadzinie:
-Mój dziadek był też skinheadem na zamku w Szczecinie
-A wyobraź sobie u mnie - skinheadowa cicho szlocha
-Ojciec dał mi na komunie Dezertera i Mitffocha

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
czyś ty skinheada stryj czyś ty punkowy wuj
najważniejsi matka twa i ojciec twój

Czyś ty wybranka punka, czyś ty dziewczyna skina
Najważniejsza, najważniejsza jest rodzina
Czyś ty jest ojciec - punk, czyś ty małżonek - skin
W życiu liczą się tylko żona, córka i syn

Bo wszyscy tacy sami, bo wszyscy z jednej gliny
szanuj żonę, która chodzi na wędliny
czyś ty skinheadki mąż, czyś ty punkówny brat
na dzień kobiet przynieś jej prawdziwy kwiat

Bo wszyscy tacy sami, bo wszyscy z jednej gliny
szanuj punka, kup mu coś na imieniny
ty punku szanuj skina, skinheadzie punka lub
no bo przecież łysina to jest były czub

Indoktrynacja od dziecka


tak mi się tematycznie skojarzyło z tekstem.

niedziela, 9 września 2012

Siekiera- Demo Summer 84


Dzisiaj dla mnie to wydawnictwo jest już tylko archiwistyczną ciekawostką i dowodem na istnienie muzyki w epoce postindustrialnej. Nic nie widać nic nie słychać, tak w skrócie można by oposać tą kasetę. Jednak kiedyś tak się słuchało muzyki, tak się ją zdobywało. Nagrywało, przegrywało itp.


Kończąc więc Tydzień słuchania kaset magnetofonowych, dokumentuję więc takim historycznym akcentem. Niech ta kaseta będzie hołdem dla czasów minionych. Chwalcie potęgę kasety! Mimo iż jakość nośnika nie ma się co oszukiwać, najlepsza nie była, ale miało to swój urok.



Z wydawnictwa FALA mam tylko jeszcze kasetę Armii. Nie mogę nic znaleźć w sieci o nich. Ktoś coś wie o tym wydawnictwie?