Z takimi płytami zawsze jest największy dylemat. Dla rockowego
ucha zbyt popowe, a dla słuchacza łatwych brzmień i tak będzie zbyt
niezrozumiałe i odjechane. Tak sobie w skupieniu myślę dla jakiego segmentu
słuchaczy dedykowana jest ta płyta. Chyba już wiem, to płyta dla nastoletnich
buntowników. Dla nowego pokolenia słuchaczy rocka, którzy na początku swojego
spotkania z rockiem muszą trafić na muzykę, która będzie do nich trafiała i na
nich działała. Trudno wymagać by nastoletni chłopak czy też dziewczę z grzywką
i plecakiem kostką z naszywką Korn na nim mógł- mogła w pełni docenić płyty np.
Brygady Kryzys czy też Kobonga. I tym elementem wprowadzającym w arkana muzyki
rockowej może być Hurt ze swoimi dosyć wpadającymi w ucho utworami, w których
nie ma ciężaru gitar czy też surowych brzmień perkusji. Wszystko jest dosyć
radiowo podane, że się tak wyrażę. Trochę rocka, trochę pseudo regałowych
bujanych utworów i mamy płytę Hurtu.
Teksty w sumie niegłupie, choć lekko dziecinne podane może
zbytnio wprost, ale zaznaczam, nie czepiam się ich z przyjemnością mogę wysłuchać
co ma do przekazania Maciej Kurowicki. Gdyby tylko muzycznie było bardziej
rockowo to kto wie, może byłaby to całkiem niezła płyta, a tak Kolejny szczebel
edukacji dla rekrutów rocka po Arce Noego. Hurt następny, no a potem tradycyjnie
pewnie Nirvana i Kurt na bluzach.
Mocno przebojowy „Załoga G” dzięki którem u w ogóle zespół
zaistniał w mojej świadomości, „Na Dysku C i D” z dobrym tekstem, a szkoda, że
muzycznie taki „plastikowy”, aż się prosi by dołożyć mocniejszym gitarowym i
perkusyjnym soundem. Wtedy całe oblicze „Czatu” uległo by poprawie i lepszej
ocenie w moich uszach. A tak nie mogę nadal wyzbyć się uczucia, że Hurt to
zespół z „Brawo”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz