Mocna rzecz. Klasyka klasyki. Nie sądziłem, że tak napiszę kiedyś. Na tej płycie mamy podobnie jak na pierszym LP Lady Pank, same standardy, same kilery. W sumie to każde zdanie wydaje sie nietrafione i zbędne. Nic a nic nie zesatrzały się te utwory, nie zestarzało się też brzmienie tej płyty. Ostre rockowe naparzanie z potężną dozą takiej melodyjności, że tych śpiewnych refrenów i zwrotek starczyłoby na obdzielenie wszystkich polskich płyt wydanych po 2000 roku.
Świetnie zagrane numery, widać i słychać, iż muzycy wiedzą do czego służą ich instrumenty. Niby fajnie i łatwo się tego słucha, ale wprawne ucho rockmana wyłapie i doceni kunszt wykonawczy. Spróbujcie zagrać te numery jako kowery. Oj trudno, trudno. Do tego wszystkiego nietuzinkowe teksty, które na stałe weszły do kanonu polskiego rocka, no bo kto nie zna chociażby jednego wersu z tych numerów?
Osobiście preferuje Perfect w wydaniu mocno rockowym, czadowym, ależ młyn to musiał być na żywo! Ckliwe ballady owszem, ale ich notoryczna obecność w środkach masowego rażenia skutecznie obrzydziło mi melancholijną twarz Hołdysa i Markowskiego i ich utalentowanych kolegów.
Bażancie Życie- wiem, nie zapomniałem, już post był o numerze z tej płyty, ale dobrego nigdy za wiele.