środa, 29 kwietnia 2015

Hanna Banaszak- Summertime



Jako rockowy burak postanowiłem chwilowo odpocząć od sprzęgnięć gitar i nieznośnych krzyków wokalistów różnorakich. Przejrzałem i wyciągnąłem bliżej gramofonu kilka płyt, które raczej rzadko na nim lądują a niekoniecznie zasługują na taki los. Nie zawsze mam ochotę i nastrój na tego rodzaju twórczość rodzimych artystów ale zbliżający się long kanikuły spowodowały we mnie chęć ukojenia umysłu i jego składowych. Na pierwszy ogień poszła płyta pani Hanny Banaszak, na której wykonuje różne standardy muzyki światowej. Czego my tu nie mamy! Tytuły niech mówią same za siebie.



Zastrzeżenia? Tak, troszkę te wszystkie aranżacje są jak dla mnie zbyt big bandowe, brakuje im delikatności, subtelności i klimatu knajpy. Wszystko słychać jakby było to grane na dużej scenie, na której samotna Hanna Banaszak stoi na tle ubranej w białe marynarki orkiestry pod batutą Zbigniewa Górnego. Poza tym słucha się tego całkiem całkiem, nawet domownicy zatrzymali się pod moim pokojem i ze zdziwieniem odnotowali fakt iż nie docierają z niego diabelskie jęki metalowych kapel, a momentami niebański głos artystki naszej rodzimej. Strona druga o wiele ciekawsza.




poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Apteka- 25 Lat Na Lini Frontu


Ileż to już razy słyszę te same numery! Nie wiem już sam jak traktować te ich płyty. Czy to wydawnictwa w stylu the best of, czy to nowe utwory w starych wersjach a może stare utwory w wersjach nowych. Jaka by nie była jednak istota i prawda tych nagrań to powiem wam jedno. Zawsze mi się ich dobrze słucha. Kodym jest porąbany i Apteka jest porąbana. Za to ich kocham i jestem z nimi na tym froncie od dwudziestu pięciu lat w jednym szeregu.




sobota, 25 kwietnia 2015

Fortunes- Echoes


I za to ich właśnie nienawidzę. Są młodzi, a nawet bardzo młodzi, zdolni. Do tego dobrze grają i wyglądają. Nie marnowali i nie marnują czasu. Pochodzą z mojego miasta. Ja w ich wieku grałem słabo, zresztą do dzisiaj tak gram, a tu idzie młodość, świeżość. Trafili jeszcze na mojego przyjaciela, który im to nagrał i skręcił im klip. Zazdroszczę, kibicuję i polecam jednocześnie. Słyszałem ich inne numery i chyba są jeszcze lepsze. No nie ma się czego wstydzić, gdyby taki klip puszczono gdzieś w telewizji i to nawet niekoniecznie tylko polskiej. Brawo!





środa, 22 kwietnia 2015

Róże Europy- Zmartwychwstanie


Bałem się swojego kontaktu z nową płytą jakby nie było kiedyś jednego ze swoich ulubionych zespołów. Pomyślałem jednak, że skoro zaprosiliśmy ich na koncert do naszego miasta to wypadałoby jednak zapoznać się z aktualną ofertą muzyczną Róż, tym bardziej, że zapewne na koncercie zagrają sporo kawałków z płyty "Zmartwychwstanie". Zatem posłuchałem. Zrobiłem to w sumie kilkanaście razy, o różnych porach dnia i w różnych okolicznościach. Jednym zdaniem ująłbym to co usłyszałem w następujący sposób: Nie jest tak dobrze jakbym chciał, ale nie jest aż tak źle jak się bałem, że będzie. Czyli jest chyba po prostu dosyć średnio.


Wrażeń też nie poprawił sam koncert, który również okazał się średni bo utwory na które czekałem, czyli oczywiście mam na myśli "różowe" standardy panowie zagrali w dosyć przearanżowany sposób, odbiegający od wersji znanych z płyt, a oczywiście przecież każdy lubi te melodie, które już kiedyś słyszał, że tak użyję sławnego stwierdzenie inżyniera Mamonia z "Rejsu". do tego Piotr Klatt okazął się niezbyt sympatycznym kolegą. Może była to nasza wina, bo źle go przyjęliśmy jako organizatorzy, a może miał gorszy dzień.


Tak czy inaczej cieszę się, że zagrali u nas w mieście, cieszę się że nagrali nową płytę i do kilku numerów z niej zapewne będę jeszcze wracał. Żałuję tylko, że nie było mi dane uczestniczyć w koncercie tego zespołu w okresie ich świetności. Tak wygląda w skrócie moje rozliczenie z młodością i ideałami muzycznymi, jakie miałem dwadzieścia lat temu. Gdzieś to w sercu zostaje i tak nie dam złego słowa powiedzieć o tym zespole, a właściwie o jego liderze, bo reszta chłopaków, co oczywiste nie grała z nim w tamtych czasach. Mimo wszystko.


niedziela, 19 kwietnia 2015

Lizard- Spam


Słucham i nie wierzę. Może pomyliłem pudełka. Nie, jednak wszystko jest w porządku. Pierwszy numer jakby żywcem wyjęty z płyty Psychopuls. Nic się muzycznie nie zmieniło nawet sposób podania tekstu i tekst oparty na pomyśle z tamtej płyty. Czy mi to przeszkadza? chyba nie. Jedyny problem jaki mam z ta płytą, to fakt iż nie jest to muzyka łatwa w odbiorze, wymaga skupienia, a o ten  czynnik jest w moim przypadku coraz trudniej. By w pełni docenić te pokręcone dźwięki musiałbym zamknąć się w pokoju usiąść w fotelu i odkręcić volume bardzo głośno i słuchać, słuchać. 




Stąd też bardzo rzadko słucham płyty "Spam". Szkoda.I raczej się to już nie zmieni. Co próbuję się nią delektować to albo dzieciaki, albo żona albo psy skutecznie odciągają mnie od dźwięków. Nawet jeśli ich wszystkich wygonię z domu, to zadzwoni telefon i dupa blada. Dlatego się teraz bardzo cieszę, iż w niedzielne przedpołudnie znalazłem chwilę czasu dla siebie i skrupulatnie zapisuje na bieżąco swoje odczucia słuchając właśnie "Spamu". Samego nośnika nie ma na zdjęciu, bo jak się domyślacie znajduje się on w odtwarzaczu cede.





czwartek, 16 kwietnia 2015

Armia- Czas i Byt


W sumie to chyba pierwsze studyjne wydawnictwo po legendarnej "Legendzie". Oczekiwania moje i społeczeństwa były więc ogromne. I co? Otrzymaliśmy materiał mieszany. Trochę staroci w nowych wersjach, kowery. Brzmieniowo również mniej rozmachu i energii. Jakoś to wszystko bardziej wygładzone i sprasowane. Co i tak nie przeszkadza mi słuchać tej płyty a kiedyś kasety w całości z niesłabnącą radością




Znów się dziwię sam sobie, że dopiero po tylu latach blogowego życia ta płyta się tu teraz znalazła. Wydawało mi się, że takie ważne kiedyś dla mnie płyty mam już opisane i odfajkowane.Już myślałem, że będę musiał już do końca pisać o płytach, które mi się nie podobają. Miła niespodzianka pod koniec tygodnia.


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wielka Orkiestra Światecznej Pomocy- Arena 03.01.1993 Poznań


Jedno z pierwszych moich poważniejszych kontaktów na żywo z muzyką. Zespoły, które wtedy tam zagrały były u szczytu swoich mocy twórczych i zarazem u szczytu popularności. Stałem i słuchałem jak zaczarowany. Stałem i słuchałem, a obok moja pierwsza dziewczyna. Nie muszę wam mówić jak się wtedy mogłem czuć. Przede mną był cały świat, rockendroll był pokarmem duszy, a na pamiątkę dostaliśmy wszyscy (uczestnicy tego wydarzenia) śpiewniki?, zasponsorowane przez tygodnik Tele Świat.













sobota, 11 kwietnia 2015

Acid Drinkers- Trasa


Skoro już tak oglądamy muzyczne filmy, to trafił mi się równie łakomy kąsek. Nie widziałem tego filmu wcześniej podobnie jak tego o Maanamie. Łakomy dokumentalny kąsek. Lica z czasów kiedy jeszcze grał rocka a nie nawracał młodzież na drogę eucharystii. Lica muzyk a nie lider sekty luxtorpedowców. Jako bonus dorzucam ciekawy wywiad, w którym Lica opowiada głównie o sprzęcie grającym, a nie o kółku różańcowym.


środa, 8 kwietnia 2015

Maanam- Czuję Się Świetnie


Wiedziałem o tym filmie, lecz nigdy nie było mi dane go obejrzeć i na niego trafić. Nawet na youtube był- jest z nim problem, bo był on notorycznie usuwany przez bodajże telewizję polską, która to pewnie ma do niego prawa. W końcu udało mi się go obejrzeć. No wrażenia są niebywałe. Zespół Maanam w okresie swojej świetności. Nasz kraj w pełnej socjalistycznej krasie, no i przede wszystkim te unikalne obrazki, ujęcia, dialogi, monologi.



Oglądam Must Be The Music i czasem się wkurwiam na Korę, za to co mówi i jak mówi. Z drugiej jednak strony chyba jednak kto jak kto ale ona może tak mówić i w wielu przypadkach ma rację, nawet jeśli w wielu sytuacjach jest to reżyserowane.Nie dane mi było być na żadnym koncercie zespołu Maanam, mogę tylko żałować. Pozostaje mi jedynie katowanie, co zresztą robię od kilku tygodni płyt zespołu. Oczywiście na talerzu kręcą się najczęściej pierwsze cztery ich płyty studyjne. Oddajmy głos Korze:





poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Cinemon- Perfect Ocean


Czy wszyscy w tym kraju słuchają Jacka White'a? Taka myśl zaświtała mi w głowie po pierwszym numerze z płyty zespołu Cinemon. Przyznam się, że trochę już jestem zmęczony tą konwencją i wszystkimi jej naśladowcami, ale co to. Drugi utwór powalający, rewelacja, jeden z lepszych rockowych utworów i to nie tylko polskich. Piekielnie melodyjny, wręcz unoszący nad ziemią swoją dynamiką i riffami. No i refren wręcz światowy. Nie można było grać tak od razu?


W dalszej części płyty może nie ma aż tak przebojowych i powalających numerów, ale słucha się tego nadal z przyjemnością, mnóstwo dobrych riffów i wpadających w ucho linii melodycznych. Słucham kolejny raz i myślę sobie, że bez problemu takie granie, taki zespół mógłby sobie pograć za granicą i wstydu by nie było. Bez problemu mogliby wrzucić kilka klipów do jeszcze istniejących muzycznych telewizji i widzowie, również nie zadawaliby sobie pytań o kraj pochodzenia, bo bez zastanowienia myśleliby, że to jakaś produkcja z krajów anglojęzycznych, a nie produkt prosto spod Wawelu.



Idzie młode. Ta płyta bije na głowę większość produktów starych wyjadaczy na naszym rynku co na nim siedzą z przyzwyczajenie i grają tak, że odechciewa się brać do rąk ich płyty. Ta płyta to kolejny dowód i powód na to, że chyba powinienem właśnie ku takim rejonom muzycznym kierować swoje muzyczne poszukiwania. Chyba już wystarczy dawania kolejnych szans Armiom, Różom Europy, Muńkom i innym Perfectom.




Do tego płyta opakowana w piękny winyl, zresztą zobaczcie sami. Chce się mieć na półce takie dzieło sztuki. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli. Może nie jest to płyta moich marzeń, ale będę kroczył właśnie w tą stron, chociaż nie jest łatwo dotrzeć do takich rarytasów. 






czwartek, 2 kwietnia 2015

Tymon & Transistors- Skaczemy Jak Pacynki Live


Chyba pora już zamknąć bloga, bo po prostu nie wiem co mam napisać. Najprościej byłoby po prostu jednym zdaniem: Nie podoba mi się. Nie kumam tej konwencji. Wiem, że Tymon może i umie zagrać wszystko. Ale tranzystorowe piosenkowanie jest zupełnie nie w moim stylu. Do tego płyta na żywo. Po co pytam się? Rozumiem, że Tymon pokazuje mi swoje bitelsowskie oblicze i fascynacje, ale Beatlesi są tylko jedni. Wszystko inne to stylizacja i naśladownictwo.
 

Pan Cegiełło 


Pierwszy chyba raz muszę w takich słowach pisać o tym co wyszło z paszczy i spod rąk Tymona Tymańskiego, którego szanuję od zawsze. Chyba wyłączę już ta płytę i posłucham sobie jakiejś płyty Miłości. Nie wytrzymuje nawet do końca utworów, a to nie dobrze. Troszkę bardziej strawnie muzycznie robi się dopiero na wysokości utworu "Ewakuacja Watykanu". W końcu zagrali bardziej rockowo czyli regowo. Chyba najlepszy moment tej płyty. 



Nawet niezły numer "I Don't Know" nie zmieni mojej kwaśnej miny, jak towarzyszy mi od początku trwania tego krążka. Dobry tekst w utworze tytułowym również nie za wiele poprawia mi humor, chociaż ten tekst prawdę mówi. Nawet nieśmiertelny tymonowy przebój czyli "Widziałem cię z innym chłopcem" smakuje jakoś inaczej niż zwykle. Aż chce mi się krzyknąć : "Kurwa, o co chodzi?"