Jako ortodoksyjny fan rocka, zdarzyło mi się zbłądzić. I nie żałuję ani trochę. Dwie pierwsze płyty Fisza wchodzą mi w ucho jak najlepsze rockowe dźwięki. Czy to zasługa mądrych tekstów, czy inteligentnych podkładów- beatów czy jak to się tam zwie w takiej muzyce. Nie wiem, w każdym razie nie boli mnie brak gitar i kanonad perksusyjnych. Wytrzymuję te kilkadziesiąt minut bez solówek i rockowego charkotu wokalisty. Ta płyta po prostu wprawia mnie w dobry i ciepły nastrój, a o to przecież chodzi słuchając muzyki, żeby zaciekawiła i poruszyła coś w człowieku.
Póżniejsze dzieła Fisza sa już jak dla mnie zbyt awangardowe, a ta płytka jest bardzo "ludzka" i łatwo przyswajalna. Można nawet użyć słowa przebojowa. Ojciec Wojciech dołozył tu kilka swoich dźwięków, lecz zrobił to na tyle inteligentnie, że nie słyszę tu Voo Voo.
"Ja znowu słyszę bla bla bla":) Pierwszy album Fisza uwielbiam za inteligentne teksty i dystans do sceny hh. Tak jak polską scenę rapową odpuściłem sobie wiele lat temu tak Fisza i Łony słucham do dziś i każdemu polecam.
OdpowiedzUsuńNiezwykle zdolna Bestia. Facet który "szufladek" się nie trzyma. Równie autentyczny w wydaniu hip hopowym jak i w rockowym (Kim Nowak).
OdpowiedzUsuń