Udana kontynuacja znakomitej dla mnie płyty „Zapach
Wyjścia”. Teksty znów znakomite, muzyka najwłaściwsza z możliwych. Dźwięki
Variete złagodzone przez obecną tu elektronikę nadspodziewanie dobrze wchodzą
mi w głowę. Nie jest to oczywiście muzyka, która zaskarbi sobie tłumy
słuchaczy, to nadal trudna w odbiorze połamana muzyka z wymagającymi tekstami.
Jeśli ktoś lubił zawsze ten zespół kierunek w którym teraz podążają raczej
będzie odpowiadał. Rockowy trans w polskim wydaniu.
Takie wersy przywracają mi wiarę w to że teksty w muzyce
rockowej są bardzo ważne.
Nie ma ze mnie dziś pożytku
Umiem tylko śpiewać
A piosenki, moje piosenki
Nie służą nikomu i niczemu
Czyż to nie piękna chociaż smutna bardzo prawda? Dlaczego
dopiero teraz pisze o jednym z bardziej cenionych przeze mnie zespołów i ich
ostatniej płycie, ano jak zwykle chciałem jej dać czas, zawsze robię tak z
nowościami. Nie chciałem się zachłysnąć efektem świeżości i bzdur nawciskać
potem pisząc peany pochwalne. Przyznam się szczerze, że pierwsze odsłuchania
nastraszyły mnie bardzo, bo „Piosenki Kolonistów” najzwyczajniej w świecie mi
się nie spodobały, nie mogłem przebić się przez gęsty bas i schowaną gitarę,
okrytą elektroniką. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później trafi do mnie i
ta płyta. Jest odlot.
Ja tu czytam, prawie codziennie.
OdpowiedzUsuńVariete też lubię i dziwię się, że zespół-legenda jest tak mało znany.
Dla mnie "Piosenki Kolonistów" dużo lepsze niż "Zapach Wyjścia", ale też doszedłem do tego po kilkunastu przesłuchaniach. Przygodę zaczynałem dopiero od "Nowy Materiał" dzięki koledze z Bydgoszczy... Teraz jestem zagorzałym Variatem :-)