poniedziałek, 25 listopada 2013

Kat- 38 Minutes Of Life

 

Nie należę do fascynatów tego gatunku, szczególnie też nie przepadam za słuchaniem płyt koncertowych, na których niewiele to słychać. Skoro niewiele słyszę, to nie mam też za wiele do powiedzenia w tym temacie. Kompletnie obojętna mi to pozycja fonograficzna. Stoi na półce, bardzie z szacunku dla zespołu i jego zasług dla polskiego rocka niż dlatego, że po nią sięgam.

 
Nie będę się więc znęcał nad zawartością bo obiektywny nie jestem. Podziwiam fanów, którzy mogą ten kiepsko brzmiący koncert słuchać i przeżywać wzniosłe uczucia. Trudno mi rozrużnić utwory nawet nie wspomnę też o wyrafinowanych partiach wokalnych zatem odkurzyłem płytę, przeczyściłem okładkę i czarny krążek i odkładam ją z powrotem na półkę.
 
 

 
A niech poleży sobie winyl jeszcze trochę na półce, może za kilka lat okaże się niezłą inwestycją finansową. Mój winyl to ta wersja z błędem w tytule, więc kto wie... 
 
metalizująca młodzież w połowie lat osiemdziesiątych. Wyznawcy Kata.
 
 
Tak się przeżywa muzykę! Jedno z moich ulubionych zdjęć o tematyce muzycznej.

1 komentarz:

  1. Okrutna ta płyta, nie dało się słuchać jak się ukazała nie do się słuchać i dziś, i pojutrze również.
    Nim Kostrzewski zaczął skrzeczecz jak żaba, tak że trudno było zrozumieć o co tej żabie chodzi, co chce przekazać, śpiewał po ludzku.
    Ukazała się właśnie płyta z nagraniami z wczesnych lat 80-tych gdzie śpiewa po ludzku.

    http://muzyka.onet.pl/metal/kat-ukaze-sie-plyta-z-rarytasami/cjk68

    OdpowiedzUsuń