Już to pisałem wielokrotnie, że jestem dzieckiem muzycznym
Tomka Beksińskiego, zresztą wiem, że nie jedynym. Zatem jestem po lekturze,
którą pochłonąłem bardzo szybko z wypiekami na twarzy. Od lat jestem śledzę
wszystko co dotyczy tych dwóch panów. Tym razem zostałem uczestnikiem ich życia
i gościem w ich domu, a nawet w domach. Może nie byłem członkiem rodziny (chyba
nawet nie chciałbym bym nim być), ale odwiedzałem ich i mieszkałem z nimi.
Cieszę się jak dziecko z tej lektury. To było coś, od środka poznać co to
znaczy być Tomaszem Beksińskim. Wiele faktów z ich życia oczywiście znałem,
wiele rzeczy dokładnie tak sobie wyobrażałem, a część była nowością i
otwierałem oczy ze zdumienia. Najbardziej poruszyła mnie chyba jednak postać
ojca- Zdzisława. Co za facet. Wynikało to z tego, że mimo wszystko zawsze mniej
mnie on interesował i nie zgłębiałem jego życiorysu. Tu dostałem go całego od
początku do końca.
Beksiński malarz musiał zmagać się z codziennością nie
przestając tworzyć. Czasami wręcz komicznie czyta się te sytuacje z jego życia, co musiał
robić by nadal malować, rysować. Uderzyło mnie w tej książce, nie wiem, ale tak
to odebrałem, że Zdzisław Beksiński wszystko co malował, tworzył robił to po to
by to sprzedać i zarobić. Cały układ z Dmochowskim, czy wcześniej cały obrót
jego obrazami naznaczony był potrzebą, koniecznością sprzedaży i zarobienia
pieniędzy niezbędnych do życia. Czyli co malował z potrzeby zarobku czy malował
bo tego potrzebowała jego dusza artysty? Wiem że to strasznie uproszczone
postawienie problemu, ale przez całą książkę mnie to nurtowało.
Nie rozpatruję tej książki jako manipulacji tymi dwoma
postaciami, bo przecież pani autorka mogła tak przedstawić obi postaci bym miał
wrażenie, że obaj byli wariatami. Strasznie się czuję czytając rozdziały o
Tomaszu, z których wynika, że był synem okrutnym, człowiekiem okropnym i
egoistycznym. Znając go tylko z łam prasy, czy z radiowych audycji wydawał się zupełnie innym
facetem. Niestety był taki chyba jak w tej książce został przedstawiony.
Nie chcę pisać recenzji książki bo nie umiem tego robić.
Chciałem tylko w kilku zdaniach nakreślić, że ją przeczytałem i że jestem
szczęśliwy, że taka pozycja została wydana. Czekałem na taką książkę długo. Od paru tygodni dodatkowo siedzę w necie i oglądam wszystkie filmiki o malarzu Beksińskim, ze strony pana Dmochowskiego przeczytałem całą korespondecję najpierw listową, a potem mailową jaka na przestrzeni wielu lat ci dwaj panowie między soba wymienili. Znakomicie się to czyta. Te mailowo- listowe potyczki sa genialne. Muszę znaleźc sobie kogoś do takiej wymiany myśli.
pytanko- czy w książce jest cokolwiek o nagraniach syna malarza które robił na sprzęcie ojca?
OdpowiedzUsuńdzieckiem syna malarza owszem jestem, ale tego z lat 84-90, na szczęście w czerwcu 90 definitywnie zakończyłem przygodę z jego audycjami. przedtem, w 89-90 udało mi się z nim 2 razy porozmawiać, i niestety wspomnienia z rozmów z nim mam fatalne..
OdpowiedzUsuńw książce nie ma nic o takich nagraniach o jakie pytasz. opowiedz mi cos więcej o twoich z nim spotkaniach?
OdpowiedzUsuńot zgadało się o Visage, Stranglers, Laibach i czymś pod nazwą "Machina Radosci"
OdpowiedzUsuńdostałem w prezencie od podwładnych - dzisiaj skończyłem czytać. niestety potwierdziła się moja opina, jaką mam od 25 lat o synu malarza. egoistyczne, rozpieszczone, rozegzaltowane, egocentryczne, mizoginiczne... dziecko. głupie dziecko.
OdpowiedzUsuń.. nieprzypadkowo ktoś w 91szym w "Rock'n'rollu" określił go w ankiecie "dupkiem wszechczasów"
OdpowiedzUsuń