niedziela, 17 stycznia 2016

Lady Pank- Zawsze Tam Gdzie Ty


Osobiście utwór tytułowy należy do najmniej lubianych przeze mnie kompozycji zespołu. Może dlatego, że moja licealna młodość przypadła na okres największej popularności tego właśnie hitu, który był katowany wszędzie i przez wszystkich. Może zatem i dlatego nigdy tej płyty nie darzyłem jakąś większą sympatią. Do tego zresztą muzycznie zaczynałem być już w zupełnie innych czasach i takie granie było maksymalnie obciachowe. Co jeszcze trzeba wiedzieć, to chyba jeszcze to, że na tej płycie słychać wyraźnie fascynację Borysewicza i Panasewicza Ameryką, tą muzycznie oczywiście. Panowie poszli pewnie na jakiś koncert będąc w którymś z miast tego wielkiego kraju i usłyszeli pudel metal i hard rock dla nastolatek i zapragnęli tak grać i brzmieć. Borysewicz jest biegłym instrumentalistą i taki sposób gry i tworzenia kompozycji nie sprawił mu jak widać kłopotów. Lady Pank a.d. 1990 brzmi bardzo amerykańsko. Co nie jest akurat w tym wypadku komplementem z mojej strony.


 
Nie ukrywam, że byłem raczej fanem "policyjnej" wersji Lady Pank niż hard rockowej. Chociaż płytę "Tacy Sami" słucham z przyjemnością, zresztą o niej już pisałem możecie sobie sami znaleźć. Tak czy inaczej na płycie "Zawsze Tam Gdzie Ty" jest kilka utworów naprawdę całkiem niezłych i zasługujących na to by o nich pamiętać i je sobie czasem przypomnieć. I tak najjaśniejszym punktem tego krążka jest " Co Mnie To Obchodzi" z nadal aktualnym tekstem i znakomitymi partiami zwrotek i refrenu. Może nieco zapomniany ale przebój zespołu. Szkoda mi tylko tego, że ta płyta tak brzmi. Strasznie się to brzmienie zestarzało. Szczególnie partia perkusji. 


Rockowe granie środka. Nie przeszkadza tym, którzy gitarę widzieli tylko w teledyskach, dla fanów metalu raczej płyta nie do strawienia. O dziwo teraz słucham jej z większą przyjemnością niż kiedyś, może dlatego, że porównuje to granie z tym co prezentuje zespół w dniu dzisiejszym i ta płyta jawi się w nadspodziewanie dobrym świetle. Co prawda gdy słyszę po raz kolejny utwór "Dopóki Da Czas" to robi się raczej słabo. Co to ma być polski Van Halen? Za długo chyba jednak panowie byli w tych stejtach.


Bardzo przyzwoity utwór "Jak Igła" również podnosi wartość tego wydawnictwa. Poniżej mało faktycznie znany teledysk do tego numeru. No jest kilka też tutaj utworów przeciętnych, nie da się ukryć. Jak widać ze zdjęć nośnik kasetowy zaginął już dawno temu ostała się jeno okładka. Dobre i to. Jak zdarzy się jakaś przesympatyczna okazja to zapewne nabędę sobie tą płytę.

3 komentarze:

  1. klasyk.każdemu chyba znany.powszechnie nucony pod nosem.godny zapamiętania.na wieki...
    warto znać! 😊

    cowtrawiegrawieczorami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedoceniona, ale bardzo dobra płyta Panków. Całe szczęście, że wreszcie udało im się wyzwolić z etykietki polskich The Police, choć do końca o Stingu nie zapomnieli. Melancholijna ballada Nie omijaj mnie, z tą charakterystyczną, nieco latynoską partią gitary ma w sobie sporo z ducha solowej twórczości tego artysty. Ale na płycie dominuje melodyjny, przyjazny radiu hard rock, nieco mniej efekciarski i syntetyczny niż na równie znakomitej płycie Tacy sami. Aranżacja jest tu nieco skromniejsza i bardziej gitarowa. Także mamy żywą perkusję zamiast automatu. Niestety, brzmi ona niezwykle płasko, choć gra tu nie kto inny, jak stary, pankowy weteran - Jarosław Szlagowski. Klawisze umiejętnie i nienachalnie dobarwiają całość, choć czasem wręcz wiodą prym, jak w otwierającym Dopóki da czas, czy rozpędzonej Niedokończonej ulicy. W tym drugim Borysewicz popisuje się kapitalnym solem, udowadniając że jest jednym z najlepszych polskich wioślarzy. Zresztą właściwie w żadnym utworze Jan Bo nie żałuje sobie i raczy nas krótszym lub dłuższym, ale zawsze zapamiętywalnym solem. Niestety, takiego idealnego wypośrodkowania między ostrością a chwytliwością nie udało się powtórzyć na 4 lata późniejszym albumie Na Na. Czad pozostał, fakt. Niestety w warstwę melodyczną zbyt często wkradał się banał. Zawsze tam, gdzie ty portretuje zespół w dziwnym okresie. Zarówno w naszym kraju sytuacja na pewno była przełomowa, a Lady Pank tak właściwie istniał - nie istniał.Klasyczny skład się rozsypał, chłopców wsparli Kostek Joriadis i Piotr Urbanek. Na chwilę powrócił też bębniarz Jarosław Szlagowski, z którym grupa nagrała dwa pierwsze longplaye. Niestety grupa ponownie udała się emigrację, Jan Borysewicz wrócił do grania solo, a Lady Pank gruntownie zreorganizowany wznowił regularną działalność dopiero w 1994 roku. Zawsze tam, gdzie Ty, obok Tacy sami to chyba moja ulubiona pozycja z dyskografii Borysewicza, Panasewicza i s-ki. Wyjątkowa udana krajowa odpowiedź na muzykę takich grup jak Van Halen, Scorpions, Def Leppard czy Bon Jovi. Warto może przypomnieć, że wówczas w Polsce więcej grup zachłysnęło się taką właśnie stadionowo-rockową stylistyką. Nawet taki post punkowy z ducha Kult nagrał takie płyty jak Kaseta, 45-89 czy Your Eyes, T. Love wystrzeliło Pociskiem miłości, a IRA podbiła serca słuchaczy Moim domem, Bierz mnie czy Nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, zapomniałem o jednym. Nie tylko słychać tu wpływy rocka zza Oceanu. Rok wcześniej niejaki Gary Moore wydał płytę After the War - Borysewicz musiał znać tą, jak i kilka wcześniejszych pozycji tego giganta gitary...

    OdpowiedzUsuń