Oto przykład na niezłą płytę, jaka wyszła w tym kraju, z tym, że nikt o niej szerzej nie wie i jej nie słyszał. Granie z pewną nawet dozą rockowej przebojowości, która nie jest tandetna i nastawiona na tanie refreny, a niesie. Nie jest to płyta, która zmieniła polski rock, ani pewnie też nie przewróciła do góry nogami życia członków zespołu. Słucha się tego przyjemnie i takie płyty też są mi potrzebne. Wśród tysięcy pozycji do słuchania jakie mnie zalewają w ciągu ostatnich lat i przechodzą bez echa "Autobana" akurat na stałe weszła do mojego muzycznego menu.
Co prawda bardzo łatwo jest mi wybrać utwory słabsze i mocniejsze na tm krążku. Na szczęście te słabsze, nie są aż tak złe, bym musiał je przeskakiwać i nie słuchać. Mocniejsze fragmenty to (nawet z klipem)
czy też kower Exodusu, ale smutny numer. Tak więc nawet jest tu naprawdę kilka utworów wartych ciągłego słuchania. "Demony Nocy", taki nawet pod Gawlińskiego podchodzi. Cold War nie wypadł sroce spod ogona, bo grają już panowie ładnych naście lat i są "zasłużonym" zespołem, co prawda nic z tego dla nich nie wynika, bo tkwią ciągle w poczekalni sławy, ale nazwa powinna się raczej niejednemu fanowi rocka o ucho obić.
Ot, płyta do samochodu, na drogę do pracy. Przesłuchałem sobie dzisiaj tą płytkę dwa razy i dzisiejszym numerem dnia został song "Antidotum Na Zło" Jakoś inne płyty Cold War do mnie nie przemówiły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz