Jak widać na załączonym zdjęciu. Kaseta prawie nówka, nieporysowana, ze dwa razy przesłuchana. Dzisiaj zrobiłem trzecie w życiu podejście do tej muzyki. Niestety znów przegrana. Nie żeby mnie ta muzyka odrzucała swoim ciężarem i powagą, chociaż zdarzają sie tu fragmenty naprawdę takie, które ciężko przesłuchać, ale jakoś znów nie mam tu żadnego punktu oparcia, nie leży mi to akurat granie, przy całym szacunku i wiedzy i niewiedzy o Tomaszu Stańce. Początek strony "a" jest faktycznie dla wytrwałych. Lżej i przystępnije robi się okolicach końca pierwszej kasetowej strony. Ciężko użyć mi tytułów bo z kasety nie mogę tego określić a nie mam materiału obrytego na blachę jak to bywa zazwyczaj w pozycjach muzycznych jakie mam.
Rozumiem, że muzyka ma oddawać narkotyczne odloty pana Witkacego, jeśli faktycnzie tak to jazzmani widzą, to wolę rockendrolową narkotyczną jazdę, jakaś ona jest weselsza zazwyczaj. Tej kasety raczej nie polecałbym włączyć swojej żonie w nocy. Można się nieźle wystraszyć. Chyba jednak powinienem zająć się rockiem, bo wychodzę powoli na ignoranta muzycznego, który krytykuje muzykę, na której się nie zna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz