Znów młócka i znów niezbyt chce mi się tego słuchać.
Podobnie jak w przypadku Panzer X to granie pozbawione jakiejkolwiek dobrze
rozumianej przebojowości. Rąbią chłopaki thrash ale taki w stylu lat
osiemdziesiątych, naparzają riffami, ale chyba specjalnie wymyślają je by były
one jak najmniej zapadające w pamięć. Przecież nie oczekuję melodyjności rodem
z list przebojów, ale riff w takiej muzyce musi miażdżyć głośniki i słuchacza.
Po przesłuchaniu nie zostaje mi nic w głowie, ani jeden fragment kompozycji.
Dobrze, że to tylko demo, bo chyba pełnowymiarowego materiału bym nie zniósł.
Tak sobie piszę i myślę, że może nie powinienem pisać o tej
płycie, bo to gatunek raczej dla zaciekłych ordodoksów i im zapewne takie
granie odpowiada i jest dla nich odkrywcze, albo po prostu spełniające ich
oczekiwania. Dla mnie to trochę za mało. Schematyczna łupanka bez pomysłu.
Sprawność muzyków na niewiele się tu zdaje, bo wolę krzywo zagrane dobre akordy
niż technicznie wysmażone steki bez przypraw. No i teksty. Tak jest. Jak by to
opisać jednym zdaniem. Panowie walczą werbalnie z chrześcijaństwem. Czyli nie
mogą zagrać na jednej scenie z Litzą i jego braćmi dobrej nadziei. Plus za to,
że śpiewają po polsku i ich nienawiść jest dla mnie zrozumiała bez zagłębiania
się w książeczki, w których zapewne teksty podane byłyby cyrylicą lub inną
czcionką należącą do kanonu złego metalu, a której oczywiście nie szło by się
doczytać.
Jak zwykle na koniec
pokłony i szacunek za to że panowie wierzą w to co robią i to kochają. To jest i
tak w muzyce najważniejsze.
Unicetwienie Duszy
Unicetwienie Duszy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz