Tego postu miało nie być, chociażby dlatego, że o pierwszej płycie Kultu już dosyć dawno ale się pojawił wpis. Jednak jadąc wczoraj wieczorem autem włączyłem sobie Trójkę, a skoro był piątek to Marek Niedźwiedzki miał swoją listę. Na czwartym bodajże miejscu zadebiutował (sic!) utwór Kultu. Nie wiem z jakiej to płyty, bo skończyłem z tym zespołem raz na zawsze po płycie o indusrtialnym poligonie. Dlatego dzisiaj piszę o Kulcie ponownie. To co usłyszałem to było kurewsko okropne. Kazik śpiewał, że wydaje za mąż córkę i będzie zabawa na sto dwa. Oczywiście cały utwór utrzymany w weselnej stylistyce. Domyślam się, że niedługo ten numer będzie grany na każdym weselu, a ojcowie panien młodych będą mieli łzy w oczach podczas odśpiewywania tego koszmarnego utworu.
Wróciwszy zdołowany do domu, chwyciłem za pierwszą więc płytę Kultu i poczułem się znacznie lepiej. Resztę moich narzekań znacie. Kult wielbiony, Kult chwalony, w prasie zachwyty, w tivi zachwyty. To ja wole do skansenu swojego się schować i oglądać ponownie swoje eksponaty odkurzając je przy tym od czasu do czasu.
I tak powinno właśnie zostać, chyba prześlę Kaziowi tą jego wypowiedź. Taki publicystyczny post mi się stworzył. Chociaż powinienem użyć bardziej dosadnych słów, ale starałem się być poprawnym politycznie.
Moja przygoda z Kultem skończyła się na zajebistym "Your Eyes", później szerokim łukiem omijałem wszystkie taty kazika, kaziki na żywo itepe. To taka moja ekstrema.
OdpowiedzUsuńNie tylko Twoja...
OdpowiedzUsuń