wtorek, 3 marca 2015

Cuba de Zoo- Trucizna




Udane rozwinięcie debiutu. Nie narzekam. Tam było rockowo, melodyjnie i piosenkowo. Tu jest podobnie. Może nieco mniej przebojowo, ale do słuchania nadaję się ten krążek absolutnie. Jeśli szukasz w muzyce awangardy, nieokreślonych dźwięków i ultra rzadkich rozwiązań rytmiczno gitarowych to nie znajdziesz tego w muzyce zespołu Cuba de Zoo. Jeśli natomiast masz do posprzątania garaż, czy też musisz ugotować obiad i umyć podłogę w przerwie pomiędzy nauką na klasówkę z biologii to takie dźwięki idealnie wyłączają płaty mózgu odpowiedzialne za procesy myślowe i pomagają w bezpiecznym resecie obwodów mózgowych. Nie ukrywam, że czasem właśnie takich płyt potrzebuję. Wydaje mi się, że podobne rzeczy wypisywałem o ich pierwszej płycie. 


Oczywiście, żeby skroić tak dobrze utwory piosenkowe też należy mieć talent i umiejętności. Na koncert Cuba de Zoo pewnie bym się nie wybrał, ale z przyjemnością poczekam na ich następną płytę. Tym bardziej, że płyta brzmi bardzo klarownie czysto i mocno, co pomaga w czerpaniu przyjemności z odsłuchów i to wielokrotnych. Mam nadzieję, że nie zaczną grać post rocka albo innego ambientu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz