wtorek, 23 czerwca 2015

Mirror (John Porter)- Right Time


Nie, nie zapomniałem o muzyce rockowej. Chociaż w sumie ta płyta też pasuje do tego co już od ponad miesiąca opisuję i pewnie niektórych już męczę. Otóż płyta Johna Portera, który nie wiedzieć czemu tym razem nazwał swój projekt Mirror delikatnie mówiąc nie nadaje się w moim mniemaniu do słuchania. Jestem bardzo tym faktem zawiedziony, bo póki nie zakupiłem boksu z większością nagrań Portera to o tej płycie śniłem i marzyłem, że to będzie coś niesamowitego. W dniu kiedy ten właśnie krążek wylądował w odtwarzaczu cały czar prysł i kolejny szklany dom runął niczym karciana budowla.


Mimo mojej całej ogromnej miłości do Johna Portera zarówno solowego jak i tego zespołowego, nie zdołałem się przekonać do muzycznej zawartości tego wydawnictwa. Nuda, smęt i flaki z olejem. Do tego to sztuczne brzmienie. Perka brzmi jakby nagrywana była z automatu. A może i faktycznie jest ona sztuczna. Liczyłem, że skrzypce nadadzą więcej klimatu. Z drugiej też strony myślę sobie, że winny takiego mojego odbioru tego wydawnictwa jest właśnie czas. Gdybym poznał tą płytę w okresie mojej największej miłości do artysty to pewnie dzisiaj pisałbym o niej w zupełnie innych słowach. I taki numer jak "Naked" byłby jednym z najlepszych na płycie.



Tak więc jeśli mam być szczery, a ja chcę być szczery, to moja ocena tej płyty jest nie do końca obiektywna i sprawiedliwa. I już pewnie nigdy taką nie będzie, bo nie mam ani czasu ani ochoty odnajdywać w sobie cząstki siebie sprzed dwudziestu lat i poszukiwać tych nut które grały mi w duszy. Sorry John.

1 komentarz:

  1. ... bo Porter to się skończył na kilemol taka jest prawda obiektywna mz

    OdpowiedzUsuń