czwartek, 22 grudnia 2011

Black River- Free Man (Orchestration)


Absolutnie dla mnie najlepszy metalowo-rockowy polski band ostatnich lat. Rasowe łojenie bez litości. Mój ukochany Maciek Taff na wokalach, napędza tą rockową machinę. Ta płyta to resztki- może bardziej odrzuty z sesji po genialnej drugiej płycie, o której pisałem przy okazji kawałka Barf Bag.
Chyba przesadziłem z tymi odrzutami. Co prawda tylko kilka premierowych kompozycji się tu znajduje, ale i tak traktuję to wydawnictwo jako pełnoprawne dziecko zespołu.

Coraz częściej słucham ich całej dyskografii, i jestem pod coraz większym wrażeniem. Cieszę się, że jeszcze ktoś z nowych zespołów może mnie wprowadzić w taki stan euforii i dobrego samopoczucia. Co ważne cała płyta bardzo równa i bardzo dobra.



Jak pisałem- pure rock. Utwór Free Man pochodzi z pierwszej płyty i tak prezentuje się wersja pierwotna- Free Man- kopie tyłki nieprawdaż?

Ale na płycie "Trash" pojawiła się taka wersja, która rzuciła zupełnie inne światło na ten numer i to światło do dzisiaj mam jakoś tak przestawione: Free Man- acoustic

Lecz absolutnym przybyszem z matplanety okazała się wersja następująca: Free Man (orchestration). Pięknie subtelna, ale naładowana czadem. Fajnie, to lubię, jedna kompozycja, podana w trzech daniach a każde pyszne i się uzupełniające. To jest właśnie potęga dobrej kompozycji. Jakby jej nie zagrać to zawsze dobrze zabrzmi.

Słucham teraz pierwszej płyty. O Matko, ale czad!

1 komentarz:

  1. Dla mnie to jakas porazka, po dwoch swietnych plytach nagle wypuszczaja takie cos... Juz zaczeli odcinac kupony?

    OdpowiedzUsuń