środa, 17 września 2014

Oranżada- Once Upon A Train

 

Tak czekałem na nową Oranżadę. No to się doczekałem. Nie mam bladego pojęcia co oni grają. Czy to ich płyta? Co to jest za ilustracyjna muzyka. Trochę chyba bezcelowe okazało się jej wydawanie. Nie ma tu ani nuty wartej mojej uwagi. Gdzie jest wokal pytam się ja, gdzie jest psychodelia, gdzie trans? Nie ma ani chwili oranżadowej jazdy znanej z płyt poprzednich.


Najdziwniejsze dla mnie jest to, że wszędzie gdzie czytałem jakieś recenzje tej płyty, to wszędzie recenzenci pieli z zachwytów nad oryginalnością i znakomitością tego krążka. Oczywiście wszyscy słyszą w niej tą podróż zespołu, przez te wszystkie stacje, czują w pokojach dym za komina lokomotywy, w głośnikach czuć zapach oleju i węgla. Niesamowite. Ja tego nie słyszę.

 
Pomysł na płytę ciekawy, ale wykonanie zostawia wiele do życzenia. Żeby było jasne, nie chodzi mi o techniczną stronę przedsięwzięcia a tylko i wyłącznie o warstwę muzyczną, która po prostu mnie tym razem nie urzekła. Wiem, to kolejna płyta nie dla mnie. W życiu jej już nie włączę.


 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz