Strasznie źle potraktowałem tą płytę na blogu, bo jedynie wspomniałem o niej przy okazji płyty Big City Lights.
Umieściłem jedno czy też dwa zdjęcia i kilkoma słowy o niej wspomniałem, a to przecież kawał dobrej muzyki. Najbardziej lubię w niej to, że przenosi mnie w tamte lata. Brzmienie, specyficznie polskie i oddające ducha polskiego rocka przełomu 80 i 90 lat. No i Tomek Lipnicki po raz nasty, w swoim jednym z pierwszych muzycznych wcieleń. Oczywiście drugi krążek dla mnie bije na głowę opisywany dzisiaj debiut, ale wracam do tej płyty i każdy taki powrót wywołuje entuzjazm w uszach moich.
Nie jest to płyta łatwa i przyjemna w odbiorze, wymaga skupienia, ale to procentuje i mimo upływu tylu latod jej powstania nadal jest to krążek intrygujący.
A edycji kompaktowej brak.
Powyżej i poniżej prasówka.
uwielbiam ten album...i moze w koncu ktos to wyda na CD ;)
OdpowiedzUsuńpamietam z koncertow te szkockie spodniczki w krate :)
http://ocalicodzapomnienia-quid.blogspot.com/2011/09/ona.html a oto co ja napisalem kiedys o tej plycie :)
OdpowiedzUsuń