poniedziałek, 23 maja 2016

Hey- Hey


W roku wydania tej płyty byłem chyba największym obojętnym fanem tego zespołu na to co grają i na to co wydają. Wydawali mi się zbyt dziecinni, zbyt już zjadający swój ogon i szczerze mówiąc nawet nie kwapiłem się by poznać zawartość tej płyty. Chyba zupełnie niepotrzebnie. Słucham tej płyty po latach wielu i nie słyszę tu nic co mogłoby mnie odrzucić od muzyki tego zespołu i za co mógłbym ich skarcić czy do czegoś się przyczepić. 


Poetka Katarzyna Nosowska jak zwykle w wysokiej formie, i wiele wersów trafić może do podręczników języka polskiego dla przyszłych pokoleń. Muzycznie jest jak najbardziej heyowo, co samo w sobie jest gwarantem wysokiej jakości. Może płyta jako całość nie wnosi nic nowego do obrazu zespołu i przełomowym ani też epokowym dziełem nie jest, lecz chyba wtedy nikt od nich tego nie oczekiwał. 


Dopiero sam Hey postawił sobie nowe wyznania i zaczął penetrować regiony do tej pory mu muzycznie obce, czego dowodem są ostatnie płyty zespołu. Chociaż ostatnia sądząc po singlowym utworze może mnie w końcu do siebie przekonać. 

  
Wracając na koniec na krótko do płyty najlepszym dla mnie momentem tego krążka zarówno tekstowo jak i muzycznie jest utwór "Czas Spełnienia". Ponadczasowe.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz