wtorek, 31 maja 2011

Cool Kids Of Death- Dwadzieścia kilka lat


Dobra płyta jako całość. Pisałem juz o nich tutaj. Podoba mi się ich buntowniczość. Powiem krótko, lat mam znacznie więcej niż w tytule, lecz czuję się dokładnie tak samo jak wokalista, który rozumiem spiewa w imieniu nas wszystkich tak się czujących. Dobry tekst, i świetna muza. 

To jest mój czas
Nikt mi tego nie odbierze
Dwadzieścia kilka lat
Ciągle w nic nie wierzę
Brak mi doświadczeń istotniejszych
Holocaustu, wojny, śmierci
Pornografia, telewizja
To mnie kształtowało
Dwadzieścia kilka lat
I jedno pytanie

To jest mój czas
Jestem o tym przekonany
To jest mój czas
Jeszcze nie wykorzystany

Dwadzieścia kilka lat
Niczego nie dokonałem
Dwadzieścia kilka lat
Żadnych na przyszłość planów
Dwadzieścia kilka lat
Żadnych ideałów
Tylko Iggy Pop miałby szansę
Dwadzieścia kilka lat
I jedno pytanie
Myślisz że jesteś lepszy?
Jesteśmy tacy sami

To jest mój czas
Jestem o tym przekonany
To jest mój czas
Jeszcze nie wykorzystany


recenzja płyty




Magazyn "Tylko Rock" przechodził wtedy jakieś niezrozumiałe zmiany ustrojowe i na krótko panowała wtedy niezrozumiała dziesięciostopniowa skala ocen, a do tego w nagłówku pojawiał się jakiś niezrozumiały slogan, że są magazynem nie tylko popkulturalnym. Do tego ten numer był podwójny.

poniedziałek, 30 maja 2011

Flapjack- I Hate Fuckas


Mocna okładka to i mocna płyta. Plytę na nośniku cede kupiłem dopiero kilka lat temu, a tak katowałem ją z przegrywanej kasety. Ale co tam najważniejszy był czad jaki lał się z głośników. Wszystkie te Ślimaki, Litze, Guziki i inne ważne osobistości dla polskiej trochę mocniejszej muzyki mają głowy pełne dobrych pomysłów i wiedzą jak je realizować.


Ta płyta jak i następna czyli "Idol Free Zone" to dla mnie można by rzec klasyka rodzimego rocka. Z innej strony patrząc chłopaki nie mieli i chyba nie mają konkurencji na rodzimym rynku. Oczywiście jeśli chodzi o czadowy rock. 


Bardzo dobry wokal, dobra produkcja, selektywnie i ciężko brzmi ta płyta, przyjemnie się jej słucha. Powtórzę po raz kolejny jak to już robiłem w przypadku kilku innych polskich płyt, że gdyby nagrał to jakiś zagraniczny zespół mielibyśmy klasyczną, kultową  płytę. Same killery na krążku. I te zespołowe zaśpiewy w refrenach. Ciężko spokojnie usiedzieć przy tej muzie.


W chórkach udzielają się Lipa, Titus, Vimek z mojego ulubionego Squota.

I Hate Fuckas

niedziela, 29 maja 2011

Republika- Biała Flaga


Tyle do napisania o tym zespole i o Grzegorzu Ciechowskim, tyle dobrych numerów, że nie wiem sam od czego zacząć.  Nie będę przecież puszczał suchych tekstów w stylu, że Republika i Ciechowski są wielkimi i ważnymi w polskim rocku osobistościami i że ich płyty na stałe wpisały się w historię polskiego rocka. To wiedzą wszyscy, a ja nie piszę encyklopedii.

Cóż Republika u mnie po raz pierwszy. "Biała Flaga". Fenomen tekstu tego polega chyba na tym, że każdy ze słuchających potrafi sobie ten tekst dla siebie i na swoje potrzeby zinterpretować i do siebie przyłozyć i zawsze będzie mu pasowało. Po prostu tekst "Białej Flagi" to soundtrack do naszego życia. Każdy to przechodzi, każdy tak się prędzej czy później poczuje jak podmiot liryczny tego kawałka.



Na tym pewnie polegał geniusz Ciechowskiego jako tekściarza, który umiał pisać przepiękne teksty, jedne z lepszych w polskim rocku, używał takich metafor, opisów, porównań, że jego teksty to poezja. Nigdy nie mówił wprost. Są to teksty wymagające trochę wysiłku aby je zrozumieć i docenić.

Ale o tym jeszcze zapewne niejednokrotnie będę mógł pisać, bo ważnych utworów dla mnie Republika i Grzegorz Ciechowski solo nagrali przynajmniej kilkanaście. "Biała Flaga" należy zapewne do największych ich przebojów i zresztą w pełni zasłużenie. Oprócz genialnego tekstu jest też ogromnie dobra muzyka. I kulminacyjny moment utworu, w którym Ciechowski gra nazwijmy to solo na klawiszach. Rewelacyjny moment! Za każdym razem mnie to rozwala. Tak dobrane dźwięki- genialne! I to zwolnienie z bardziej meldyjnym graniem forteklapu, Boże!!!! Całe to solo fortepianowe to dla mnie mistrzostwo świata.



Ten utwór jest tak bojowy i tak naładowany pałerem, że ma w sobie więcej czadu niż niejeden kawałek metalowych przebierańców z Dimmu Borgir albo innych Crejdlów of Filtchów.



Republika nagrała też inną wersję tego "swojego hymnu" na płytę "1991", gdzie odświeżyli swoje najlepsze- singlowe (?) utwory i nagrali je w nowych wersjach. Oczywiście jest to zabieg kontrowersyjny i dla wielu niepotrzebny. Osobiście uważam również, że po co grzebać przy ideale, nic z tego dobrego wyjśc nie może, ale ta wersja choć słabsza, to na pewno ciekawa, szczególnie z dodanym nowym fragmentem tekstu.


płyta Republika 1991:




sobota, 28 maja 2011

Rezerwat- Zaopiekuj się mną


Jak dla mnie Rezerwat nie nagrał niczego innego dobrego. Czyli zespół jednego przeboju, ale jakiego! Kapitalny riff, kapitalny tekst. Wszystko do siebie pasuje. Klawisze idealnie wypełniają wolne przestrzenie i daja niesamowity klimat. Ewidentnie klasyka polskiego rocka i jeden z moich ulubionych produktów polskiej fonografii.


A jaki teledysk dobry. W szoku jestem, przyznać się muszę, że nie widziałem go wcześniej. Jest klimat lat osiemdziesiątych na maksa. I ten Polonez- w komentarzach pod klipem piszą, że to "Borewicz". Dobre.















Znalazłem też niezły kower tego utworu, zagrany bardziej na rockowo


singiel Rezerwatu:


piątek, 27 maja 2011

Human- Polski


Zespół z jedną płytą. Największym hitem z niej oczywiście jest utwór: „Polski”. Szczerze mówiąc kiedyś nie podobało mi się kompletnie to co Kostek Yoriadis z kolegami wyprawia na tej płycie. Swoje sądy oczywiście wydawałem znając tylko jeden utwór, wspomniany już „Polski”.

Miałem dziwny światopogląd, że to co podoba się wszystkim nie może być dobre i mi się nie podoba i dla zasady nie słuchałem tego. Tak wiele płyt w momencie swego wydania odrzuciłem nie słuchając ich wcale. Tak teraz to się przyznałem.



Stąd mój teraz zachwyt nad płytą "Earth". Co mogę teraz jeszcze powiedzieć, że super japę Yoriadis nadziera, że płyta brzmi bardzo dobrze, tak jak lubię bardzo selektywnie, że fajnie wyprodukowana, że tyle rewelacyjnych riffów jest, melodii, solówek, że znów nie mogę uwierzyć, że to wydawnictwo powstało nad Wisłą. Dobrze słychać bas, który fajnie sobie dzierga. To lubię. W końcu muzycy, którzy to nagrali, nie wypadli sroce spod ogona. Grali w samych znanych zespołach.

Słucham tej płyty w całości, bo ciężko znaleźć tu jakiś słabszy moment, utwór. Cała płyta sprawia mi przyjemność. Jak mogłem tyle lat odpychać od siebie jedną z lepszych polskich płyt lat dziewięćdziesiątych.

Im więcej jej słucham tym bardziej mi się podoba i przesuwa się do góry w mym subiektywnym rankingu polskich płyt. Każdy utwór to praktycznie swego rodzaju hit. Nic a nic nie zestarzała się ta muzyka, nadal brzmi bardzo świeżo. A wokalnie po prostu rewelacja i Edyta Bartosiewicz w chórkach w kilku utworach śpiewa ekstra.

W necie sobie poszukałem, o Yoriadisie:” W latach osiemdziesiątych udzielał się jako klawiszowiec i trębacz w kilku czołowych zespołach polskiej sceny. Był członkiem: Izraela, Papa Dance, Maanamu, Bajmu i Lady Pank. Jako muzyk sesyjny współpracował też z grupami: Kult, De Mono, Chłopcy z Placu Broni i Wilki”


Kostek i Stasiak


Yoriadis na cyborgu: przebój
Kurczę on nagrał z nimi dwie płyty chyba.

Polski

czwartek, 26 maja 2011

Fading Colours- Black Horse


Zespół Fading Colours, to kolejny band strasznie katowany przez chłopaków, z którymi mieszkałem podczas kilkuletniej mej edukacji w dużym mieście. Nie zrobił na mnie wtedy wrażenia, bo za bardzo klawiszowo grali nazwijmy to. I do tego kobieta śpiewała. A ja byłem na etapie fascynacji skandynawskim melodyjnym death metalem.


Podczas przesłuchiwania archiwalnych audycji Tomka Beksińskiego wielokrotnie natrafiałem na zespół Fading Colours. Utwór "Black Horse" wpadł mi dzięki temu w ucho i już tam został. Sprawdziłem potem całą dyskografię zespołu i właściwie tylko ten utwór się broni na tyle żeby ująć go w mym zestawieniu ważnych dla mnie utworów. Jeszcze kilka dobrych numerów jest na ich płytach, jak np. „Sister Of The Night”  ale żaden nie dorównuje „Black Horse”

"Black Horse", za motorykę, niezły riff i klimat ląduje w "samochodowo-sklepowej" składance. Może po prostu ten numer jest najbardziej rockowy z tych jakie zespół uczynił w swej karierze i dlatego mi się najbardziej podoba, a może po prostu jest dobry i mi "leży"

De Coy



Swoją drogą nie dziwię się Tomkowi Beksińskiemu, który lubił zapraszać De Coy do swego radiowego studia i strasznie kibicował całemu zespołowi. Bardzo sympatyczna i apetyczna pani z niej.



Black Horse






środa, 25 maja 2011

Space Avenue- Awakening


Jeszcze jedna pozycja metalowo- progresywna. Niezła płytka. Znów kupę fajnych riffów i melodii. Chyba naprawdę mam słabość do takiego grania. Kawałek „Dream” posiada jak dla mnie riff miesiąca. Potęga po prostu.


Naprawdę bardzo dobrze się tego słucha. Jedynie czego mogę się czepiać to może trochę brzmienia płyty. Trochę płaskie takie. A tu w takim rodzaju muzyki aż się prosi o selektywność. Brzmienie zespołu-płyty ma ciąć jak żyleta, a tu gitary jakies takie zmechacone. Szkoda. Ale pomysły na linie wokalu, solówki to rewelacja.  


To jedyna ich płyta i chyba więcej nie będzie bo coś cicho o nich. Przynajmniej w sieci nie ma żadnych nowych wieści z ich obozu. A szkoda.

Płytę tradycyjnie nabyłem za pośrednictwem znanego portalu, za niewielkie pieniądze. A co mnie ku temu skłoniło, pewnie recenzja z Teraz Rocka, bo skąd niby bym wiedział co oni są za jedni.


Awakening




A nie mogę sobie odmówić najlepszego riffu na płycie:


wtorek, 24 maja 2011

Rocka's Delight- Frontline

O zespole wiem tyle ile znalazłem w sieci. Poznałem ich słuchając mojej ulubionej składanki "Gdynia", o której już tutaj pisałem. Przecudne bujanie. Uwielbiam ten kawałek. Musiałem go tu umieścić. Szkoda że zespół nic więcej nie nagrał. Przynajmniej ja nic o tym nie wiem.

Nie mogę znaleźć mojego winyla z tą płytą. O matko! Jestem załamany. Muszę sobie poszukać na allegro. Gdzie moja płyta!!!


Uwielbiam tą okładkę. Pasuje klimatem do muzy zawartej na albumie. Więcej o płycie "Gdynia" tutaj: o tej płycie na tym blogu


a to Rocka's Delight:

Frontline

poniedziałek, 23 maja 2011

Apteka- Marzenia


Moja słabość do zespołu Apteka jest ogromna. Stąd kolejny ich numer tutaj. Zresztą napewno nie ostatni. Teledysk do tego utworu często pojawiał się w telewizji publicznej w różnych muzycznych programach. Pamiętam, że jeszcze wtedy mieliśmy w domu czarno-biały telewizor.



Płyta bardzo ważna dla mnie. Jedna z pierwszych polskich płyt czyli kaset, jakie kupiłem, i które są ze mną cały czas. Uwielbiam ten aptekarski klimat, uwielbiam rozmyte gitary, śpiew Kodyma. Ciężko wybrać mi jeden utwór z tak dobrej płyty. "Marzenia" mam na samochodowych składakach i gdy leci z głosników czuję się jak w teledysku.

 
Wiem jestem nieobiektywny w stosunku do tego zespołu. Przecież mogę się czepiać, że perka z automatu itp. Ale co tam dla mnie to dobra i wartościowa płyta.


No muszę przyznać, że okładka bardzo very mi się podoba. Nie mam płyty kompaktowej. Nie spotkałem jeszcze jej na allegro. Oczywiście nie mówię o reedycji.





a tu recenzja płyty z miesięcznika "Tylko Rock".



 

A oto ten numer "Tylko Rocka". Archiwalny na maksa- 2/1991