wtorek, 30 lipca 2013

Strachy Na Lachy- Zakazane Piosenki- suplement


Okres urlopowy w pełni, po statystykach widać, że odwiedzających mniej, zatem nie pali mi się by eksplorować za często płyty, które się tu jeszcze nie pojawiły. Tak więc suplementów ciąg dalszy. Z jednej strony cieszę się, że te suplementy są uzupełnieniami pierwotnych postów o danej płycie, a z drugiej strony długopis mi się rwie by wrzucać płyty i kasety, które czekają w swojej kolejce na prezentację. Właściwie to to co miałem napisać to napisałem, jedynie pominąłem warstwę graficzną, którą tym właśnie wpisem uzupełniam.
 
 
 
By uzupełnić jeszcze warstwę liryczną mogę jedynie dodać, iż zespół Strachy Na Lachy do moich ulubionych nie nalezy i proszę mnie nie identyfikować z Pidżamą Porno ani twórczością takiego nurtu popowego w polskim rocku. Grabaża szanuję za wiele tekstów, które socjologiczne podłoże mają i nieźle opisują wkurwiającą mnie rzeczywistość, lecz muzycznie na dalekiej ode mnie planecie mieszkają. Dobry tekst dobrym tekstem ale jeśli nie ma podbudowy ideologicznej w postaci dobrej muzyki traci połowę siły swojego rażenie. Mówiłem to ja, docent doktor teoretyk muzyki obojga narodów.
 
 
 
 
Kilka coverów całkiem przyjemnych, a nieudaną dla mnie próbą zmierzenia się z oryginałem jest wersja "Po Prostu Pastelowe" Malarzy i Żołnierzy. Ten akordeon mnie tam strasznie irytuje. Co najważniejsze, dzięki tym numerom poszukałem sobie oryginałów i o to w tym pewnie wszystkim najbardziej chodziło. Zawsze mówiłem, że kocham archeologię muzyczną.

niedziela, 28 lipca 2013

Olaf Deriglasoff- Produkt- suplement


Tak właśnie myślałem, że w końcu nadejdzie czas i ochota by wrócić do tej płyty. Wybierając za pierwszym razem numer Norwegia byłem przekonany, jak zresztą dałem temu wyraz, że płyta to nierówna. Minęło kolejnych kilka lat, wróciłem sobie do Produktu i muszę stwierdzić coś odwrotnego. Bardzo równa to płyta. Dzisiaj częściej do niej wracam niż wtedy kiedy ją wydano. Możliwe też, że moje drzwi percepcji są dzisiaj znacznie szersze i więcej dźwięków się nimi przedostaje. Tak czy inaczej, dzisiaj płyta "Produkt" zyskała w moich uszach i chociaż ciężko wybrać mi utwór, który by przebijał jakością "Norwegię", która jest najlepszym, nadal tak uważam fragmentem tego krążka to ogrom tej muzyki depcze jej po piętach.
 
 
 
Zatem Norwegia tak, rockowa "Perełka" jak najbardziej, odjechany tekstowo "Kosmodres" też. Psychodeliczne "Amorte" z klawiszami miodzio, a do rangi mojego nowego faworyta na solowym debiucie Olafa urosła kompozycja, która nie wiem czy miała być trochę zartem, czy numerem na poważnie, tak czy inaczej mnie to ruszyło ostatnio strasznie. Taki flow dostaję słuchając głośno tego "eksperymentu", że usiedzieć jest mi spokojnie na miejscu ciężko. Mowa tu o "Mario, Garwol I Ja" Chyba chłopaki śpiewają o sobie. Bardzo smaczne choć surowe. A poniżej wygrzebany z niebytu, bo nawet nie wiedziałem, że taki klip istnieje. Blogowa premiera zatem:
 
 

 
ALe to nie koniec smakowitości na tym krążku przecież. "Morska Mila" w klimacie i w znakomitym wykonaniu. Olaf psychodeliczny. Takie odloty to ja rozumiem:
 
 
 
wytłuściłem znaczy się powiększyłem ostatni akapit tej recenzji, bo to dokładnie to co myślę

No tak już to bywa, że niektóre płyty z czasem zyskują, a niektóre tracą. Po pierwszym zachwycie przychodzi znudzenie i brak chęci do słuchania, a inne stoją miesiącami na półce i często litość decyduje, że po nią sięgnę i wtedy przychodzi to olśnienie i pytanie wewnętrznie zadawane samemu sobie w stylu: Człowieku co ty chciałeś od tej muzy, dlaczego jej nie słuchałeś przecie to w pień dobre granie. "Psychodeliczny z lekka jest też numer "Pusty" i opisywany już kiedyś rewelacyjny Neptun. No nie żebym był znawcą ale w takich numerach jak te kilka opisanych przeze mnie wyżej słychać rękę Garwola, który grał w Kościach i teraz solowo nie daje za wygraną. Tak się tu na marginesie przyznać muszę, że właśnie dzięki Kościom, których słuchałem sobie w ostatni piątkowy wieczór, mój umysł ciągle drgał i skierowałem swe duchowe potrzeby w stronę półki z płytą Olafa z Berlina.
 
 
 
 
No przecież jeszcze numery takie jak "Siedzę Siedzę" i tytułowy produkt dodają kolorytu temu wydawnictwu, nie tylko za sprawą muzyki ale i też dzięki tekstom, już zapewne wielokotnie się uzewnętrzniałem, że taki humor w tekstach i bystrość w spojrzeniu na świat, społeczeństwo i popkulturę są mi ideowo bardzo bliskie.
 
 
Muszę następnym razem jakąś słabą płytę wziąźć na warsztat, bo ciągle tylko ohy i ahy i repertura komplementów mi się wyczerpuje. Pora więc zniszczyć słowami jakąś płytę. Tyle że nie kupuję raczej rzecz któr emi się nie podobają. Wybiorę się chyba zatem na jakieś zakupy i może w wyprzedażach jakiś straszny twór się znajdzie. A kończąc wątek Olafa muszę stwierdzić, że jestem zadowolony z suplementu bardziej niż z pierwszego posta. A nie można było tak od razu? 

czwartek, 25 lipca 2013

Dog In the Fog w Jarocinie


Jak obiecałem, krótką relację zatem przedstawiam. Dog In The Fog zagrał w Jarocinie na scenie pola namiotowego. Doznania były kosmiczne. Chcieliśmy się w końcu sprawdzić gdzieś dalej niźli tylko w rejonach naszego zamieszkania. Zespół zadowolony i zachwycony. Oczywiście, że lepiej byłoby zagrać wieczorem w świetle reflektorów, przy pełnym stadionie. Może za rok. Poczuć swoją muzykę na takim sprzęcie i na takiej scenie- bezcenne. Widzieć ludzi, którym podoba się to co robisz- cudowne.
 
 
Tak w skrócie wyglądały nasze przygotowania i droga do mekki polskiego rocka. Wiem, że to już nie te czasym nie ci ludzie, ale powtórzę z całej siły- było warto.
 
 
 
 
krótka wizyta w celu wydalenia nadmiaru płynów ustrojowych połączona z jednoczesnym uzupełnieniem pierwiastków życiodajnych czy innych elektrolitów. Ten po lewej to nasz "manager".
 
 
W czwartek wiecorem zaliczyliśmy długą wizytę na polu namiotowym, która zakończyła się w późnych godzinach nocnych. Piasek we włosach, piwo w gardle...
 
 
 

Piątek, dzień chwały i upału. Próba dźwięku, koncert. Przepraszam za egzaltację, ale dla amatorów takich jak my, to było przeżycie. Pierwszy Bild- to krótko przed gigiem.
 
 
 
 
a, i zdążyliśmy jeszcze udzielić wywiadów.... Teraz się zacznie, wizyty w zakładach pracy, autografy, kwiaty, akademie....
 
 
strojenie i takie tam babskie sprawy...
 
 
 
no dobra, czas na nas, jedziemy
 
 
 
podstawa to dobry ruch sceniczny
 
 
 
menago rozda za chwilę płyty
 
 
 
 
 
a my dalej swoje
 
 
 
 
 
 
Tele bass by be red sprawdził się znakomicie. Przed i w trakcie panowie z tego wozu przyszli do nas i nas kręcili. To co z tego zostało można zobaczyć tu:
 
 
 
 

środa, 24 lipca 2013

Lethal Injection- Dreams And Reality


Urzekli mnie swoją melodią. Jakiś czas temu, o dziwo w moim rodzinnym mieście, gdzie podobno jak w każdym małym miasteczku nic się nie dzieje, odbył się koncert tego otóż zespołu. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się niczego dobrego, bo ja nigdy się niczego dobrego nie spodziewam po lokalnych koncertach i zespołach. Przyjemnie zostałem jednakże wychłostany czadowymi dźwiękami. Przyjechalo chłopaków kilku z miasta Zielona Góra i dało niezły czadowy set.
 
 
Na żywo to była po prostu miazga, zero zmiłuj się. Żar lał się z głośników. Troszkę niestety płytka pewnie demo nie oddaje tego czego byłem świadkiem. Nie jest to wina nagrania, bo brzmi to nieźle ale po prostu taka nawałnica gitar może tylko przeszyć na wylot w bezpośrednim kontakcie. Panowie byli młodsi ode mnie o pokolenie, ale serce do gry mieli ogromne. Wiedzieli czego chcą i panowali nad publiką od pierwszej do ostatniej sekundy występu.
 
 
Duch prawdziwego i szczerego grania nie umarł jeszcze w narodzie. Bezkompromisowa postawa, nie schlebianie pospolitym gustom zjednały moją przychylność. Ani jeden dźwięk nie został zagrany pod publikę. Jak widać, kupiłem sobie po koncercie od nich tą płytkę i czekam na więcej. Krótko grali, krótkie numery to i krótki tekst.
 
 
 
 
Niezbadane są pokłady polskiego undergroundu muzycznego. I chyba więcej się tam dzieje niż w głównym nurcie, który kiedyś był dla mnie jedynym źródłem muzyki. Dzisiaj już coraz cześciej i z coraz większą ciekawością spoglądam na tą scenę. Przecież nie będę słuchał nowej płyty T.Love.
 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kombi- Inwazja z Plutona- suplement


W sumie to wszystko co chciałem i zamierzałem napisać o tym numerze już to uczyniłem. Jednakże znalazłem niezły materiał w Machinie, gdzie utwór ten rozebrany jest na cynniki pierwsze. stąd też postanowiłem niejakoż uzupełnić tamten materiał: