niedziela, 30 grudnia 2012

Kim Nowak- Nóż


Wszyscy zachwycają się nową- drugą płytą Kima Nowaka. Nie wiem, nie słyszałem, wypowiadać się nie mogę. O pierwszej też naczytałem się i nawet dyskusję mądrych głów w TVP Kultura dne mi było obejrzeć i wysłuchać. Siedziały stare dziady w marynarkach i udawali, że się na wszystkim znają, a tym bardizej rokendrolu. Pan znawca filmu, pan znawca rzeźby, pani od teatru, albo odwrotnie. Był jeszcze zapalony krytyk literatury. Oczywiście był też pan prowadzący, który próbował inteligentnie poruszać nowe wątki w dyskusji i wkładał kij nowych tez w mrowisko myśli nieuczesanych bohaterów tej intelektualnej uczty.


I otóż te gadające głowy na ołtarzu sztuki położyły płytę zespołu Kim Nowak i uznały ją płytą miesiąca czy też tygodnia. Oto właśnie ten program:

Co więc na taki stan rzeczy rzeknę ja, nie mający etatu w tevałpe. Po pierwsze bardoz lubie garażowe granie i garażowe brzmienie. Na tej płycie gitary brzmią a właściwie brzęczą jak wkurzająca mucha, osa albo inny gad latający. Nie jest to do końca zarzut, ale jeśli chłopaki świadomie przyjęli sobie takie brzmienie jako ich znak szczególny to okej, dla mnie to bzyk. Po drugie, granie takie jakoś odkrywcze nie jest, ostatnio friend zwrócił mi uwagę podczas jednej z dyskusji o "teorii muzyki", że pierwszy chyba numer brzmi po prostu jak The Hives, i teraz tak patrzę, że faktycznie- ten sam klimat, ten sam patent. Tylko, że The Hives zrobili to tak dawno, że prawie już tego nikt nie pamięta. Panowie i panie z tivi nie pamiętają. Ja tak.


Po trzecie co ma do powiedzenia, to ciekawe, czy gdyby to nie byli panowie Waglewscy, do których absolutnie nie mam żadnych zastrzeżeń, to czy taka płyta, z takim graniem miała by szanse zaistnienia? Po czwarte, nie pamiętam dobrze, a nie będę dzisiaj sięgał do moich czasopism czy inni mądrzy panowie również byli zachwyceni tą płytą. Podejrzewam, że tak, bo oni zachwycają się każdą płytą i każda warta jest mej uwagi i wnosi nowe elementy do świata rocka.


Po piąte, jak już sięgnąłem po to wydawnictwo to najbardizej urzekły mnie te utwory, które znajdują się w drugiej częsci płyty, nie te krótkie formy bzyczące z początku, te bardziej nostalgiczne rzeczy zaczynające się gdzieś od siódmego indeksu. Po szóste sam nie wiem czy sięgać po nowa płytę? Ten debiut to za mało bym się onanizował dżwiękowo przy tej płycie, ale za utwór numer siedem, mają u mnie na blogu posta.


Nóż


Po siódme zaraz mnie się ktoś zapyta, bracie skoro zrzędzisz i marudzisz na tą płytę, to po co ją nabywałeś drogą kupna ewentualnie kradzieży? Otóż śpieszę wytłumaczyć, że kupowałem w sieci jakieś płyty i własnie Kim Nowak był w promocji ale jakiejś okrutnej, bo płyta ta kosztowała około 4 PLN, więc nabyłem ją z litości. Po kilku przesłuchaniach skłaniam się ku tezie, że warta jest ona znacznie więcej. W innym przypadku pewnie nawet bym jej nie zechciał poznać, przesłuchać. Po ósme, utworu "Nóż" słucham dzisiaj już po raz szósty.

piątek, 28 grudnia 2012

Coma- The Best Of



Psy szczekają karawana idzie dalej. Koniec roku końcem roku, a inne utwory czekają grzecznie w kolejce. By na chwilę pozostać w konwencji podsumowań, tak mnie nawiedziło i spreparowałem sobie ewidentnie składaka do samochodu bądź też pieszego przemieszczania się po płaskiej płaszczyźnie z urządzeniem grającym i wychodzącego z niego słuchawkami.


dygresja:

dostałem od żony (latem nie teraz), która zauważyła iż poprzedni sprzęt uległ samounicestiwieniu poprzez niemożność naładowania akumulatora.

Zatem rozpocznijmy, Coma by:

 

Nie mogę przecież ciągle robić postów o pojedynczych utworach zespołu Coma, bo nie starczyłoby mi materiałów graficznych i za każdym razem musiałbym się powtarzać werbalnie jak i obrazkowo. Wymyśliłem więc sobie, że w jednym miejscu i za jednym razem zbiorę wszystkie killerskie wg mnie comowe dzieła. Można więc powiedzieć, że to swoiste The Best Of Coma by be_red. Oczywiście notowanie to uwzględnia również te utwory, jakie już wcześniej zaznaczyły swoją obecność u be_red.

Te utwory to absolutnie topowe rzeczy jakie ci zdolni panowie wyprodukowali na przestrzeni kilkuletniej swojej kariery. Kolejność przypadkowa, to nie jest żaden ranking:

 1. Wszystko napisałem o tym numerze w poście o nim, ograniczam swój komentarz zatem do podania linka do posta-
Angela


2. Święta, święta i po świętach. Po prostu miazga tekstowo-muzyczna. To u nas w kraju można nagrać takie czadowe rzeczy? Mogę słuchać tego na okrągło. Wiecej czadów takich grajcie a zostanę waszym wyznawcą. A to co się dzieje od 4 minuty, zerowej sekundy to wynoszę na ołtarze rocka.



3. Przy następnym numerze uwielbiam chodzić- jeździć do pracy. Cytuję Roguckiego: Pierwszy spóźnię się do pracy, pierwszy kuurrrwa raz..." Uwielbiam.




4. Jeszcze jeden numer, który tak nade mną panuje, że już o nim pisałem osobno. Stąd odsyłam do literatury tematu. Dobrze, że już pociągami nie jeżdżę, bo musiałbym pół litra jak podmiot liryczny po podróży w monopolu ciągle zakupywać


5. Przejechaliśmy się osobowym, to jediemy dalej. Na miejscu piątym, chociaż nie jest to żadne notowanie listy przebojów zamieszczam utwór lekko romantyczny, delikatny w swym wyrazie, aczkolwiek gdy zbliża się ku końcowi, gitary nabierają mocy i kończą ten zwiwny numer mocą stu ton riffowego grania.






7. Strasznie smutno i poważnie się w tym debestofie Comy zrobiło, muszę więc lekko spuścić powietrze z balonu poważnej twórczości. Coma jeśli trzeba też potrafi sie bawić muzyką i słowem. Skaczmy sobie więc!



wersja jakaś inniejsza od tej z płyty, surowiej, jakby ździebko, ale porządek musi być, więc dokładam wersje studyjną.


Środek z tą wstawką... hm, skrzypcową chyba, kiedyś mnie drażnił, dzisiaj czekam na niego od pierwszych dźwięków tego numeru. No i piękny bas pod zwrotką.

8. To pierwszy numer Comy jaki usłyszałem a nawet zobaczyłem, pomyślałem sobie, że łe tam kolejny polski zespół grający nic o niczym. I tak ich zostawiłem w spokoju. W sumie to nie wiem nawet jak wróciłem do nich, że teraz robie posty o nich dosyć często. Ale dzisiaj Coma po raz ostatni, no chyba, że nagrają coś nowego, dobrego. Polecam trzecią minutę 28 sekundę i wszystko powyżej, energia kinetyczna o sile pociągu towarowego leje mi się z głośników. Poezja rocka. Amen.



Do tej końcówki "Systemu" pasuje mi taki cytat, jaki pozwolę sobie u umieścić:


9. Z kolei ten utwór muzyczny był takim przebojem w moim domu, że został skatowany na śmierć, dzisiaj już prawie nie mogę go słuchać, chociaż zacny on ci jest. Zaliczam go do jednych z większych osiągnięć polskiego szarpidructwa. Kanon i mus.




10. Tym razem analiza zbędna, komentarz zbędny, wystarczy posłuchać. Ten tekst szczególnie do mnie trafia.


11.  i 12. Co teraz? Teraz muszą znaleźć się obok siebie Zbyszek i Józek. Pierwszy niech głos zabierze może Józek.



a teraz Zbyszek wraz z oprawą słowną


13. Znów strasznie grobowo, że sie tak wyrażę, nam się tu zrobiło. Trzeba to zmienić za pomocą F.T.P. . Ale wyziew!



14. Zbliżamy sie powoli do końca tego zestawienia, a nie może zabraknąć bardoz lajtowego w sumie numeru. Znów sięgnęli po tak lubiany przeze mnie patent czyli w miarę spokojny utwór z dopierodlem na końcu. Zawsze daję się na to złapać.


15. Typowo Comowe granie i tyle. A tekst tradycyjnie do rozłożenia na lekcjach języka polskiego dla zaawansowanych.



16. Jak mnie drażnił ten utwór, dłużył mi się, potem facet darł ryj bez sensu, długie, nudne myślę sobie. I jak zwykle, podczas kolejnego przesłuchania płyty, odkryłem jego wielkość.




17. Na koniec zostawiłem sobie utwór, który znalazł się tu za sprawą tekstu. Czy to o mnie?



i tyle.

środa, 26 grudnia 2012

Podsumowanie 2012


Nigdy tego nie robiłem, bo nie lubiłem. Nie robiłem tego też dlatego, iż w danych latach więcej poznawałem, szukałem muzyki starszej niż tej, która miała swoją premierę w danym roku. I zawsze pojawiał się dylemat, czy zaliczać ją do swoich ulubionych płyt mijającego roku, czy też w takim zestawieniu mogą znaleźć się tylko świeże płyty. Nigdy nie rozwiązałałem tego dylematu, więc przyszła na to pora dzisiaj.

Jedno hasło niech przyświeca naszym rodzimym twórcom:


To takie moje noworoczne życzenia dla muzyków

Po głębszym zastanowieniu poświęce się i wybiorę utwory, być może całe płyty, które miały swoją premierę w 2012 roku i w tym roku je poznałem. Problem jest też taki, że do zestawienia mogą trafić tylko płyty, które słyszałem. Zapewne więc będzie tu brakować kilku pozycji, które być może są dobre, ale z różnych względów do dzisiaj ich nie posiadam. Przykład? Nowy Hey. Nie słyszałem ani utworu, a szczerze mówiąc to nawet nie chcę tego słuchać, bo napewno jest to słabe... W drugą stronę, nie słyszałem nowego Klanu, a czuję iż może to być intrygujące. Dobra, zestawienie to, nie jest rankingem, stąd umieszczam kawałki bez żadnego ładu i składu. Któryś utwór musi zacząć, a któryś musi to zestawienie zakończyć.


Od bardzo dawna już żaden wytwór muzyczny tych panów mi się nie podobał. A tu proszę, jaka niespodzianka. Chociaż na usprawiedliwienie siebie muszę dodać, co powszechnie wiadomo że to kower.



Reszta płyty już jakoś nie wzruszyła mych zmysłów odpowiedzialnych za odbiór muzyki.


Nie ma co liczyć, iż list ata będzie długa, bo za wiele płyt mi się nie spodobało w tym roku. Wiem, objaw starości, lubię tylko te utwory które już kiedyś słyszałem...

Drugi utwór, pochodzący z tego roku, który potrafił mnie zainteresować to Kazikowa "Polska jest ważna, która poparta jest świetnym klipem, trochę dziecięce zaśpiewy pod koniec numeru mnie denerwują ale sam riff ciągnie do przodu, świetne. O reszcie płyty jakoś nadal nie mogę sobie wyrobić zdania.



A teraz chyba przebój rocku. Polski oczywiście. Oj to mi robi. O całej płycie też mi się cięzko wypowiadać, bo nie do końca to jest to co lubię, i czegoś mi brakuje, ale gdyby całość tego wydawnictwa była na poziomie tych dwóch utworów, to proszę cię ja was, byłaby to płyta rocku, a tak i tak uważam że lepszych rzeczy chyba nikt nie nagrał w dwa zero jeden dwa.



i na dokładkę



a tak pisano o nich jakiś czas temu, u mnie zresztą...


No dobrze, co dalej. Nie ma z czego wybierać. trzeba się wysilić. Apteka, myślałem, że jak zwykle mnie zabiją i rozkochają w sobie. Do dzisiaj jestem połowicznie przekonany, ale wiem, że pewnego dnia napiszę tutaj, że byłem ślepy i głuchy i, że to dzieło genialne. Na razie więc tylko jeden bardoz dobry utwór.



Deuter- nowa płyta. Tytułowy numer mi się nie podoba i się już nie spodoba. Odłożyłem tą płytę na bok. Co jakiś czas jednak wracam, muszę stwierdzić iz za każdym razem gdy jej słucham podoba mi się ona coraqz bardziej, do miłości jeszcze bardzo daleko, ale o swego rodzaju mały zauroczeniu można już mówić. Wybrany wycinek tej płyty to już za mną chodzi od dłuższego czasu.


Możę nie zawsze broni się muzycznie to nowe wcielenie Deutera, lecz tekstowo to dla mnie najwyższa półka.


I tak praktycznie chyba już zbliżam się do końca, już raczej nic więcej nie wymyślę, a jak napisałem we wstępie, nie mam wszystkich krajowych tegorocznych premier. Mam nadzieję, że jeszcze trochę dobrych płyt Anno Domini 2012 będzie mi jeszcze dane kiedyś poznać. A póki co to w tym rocku mogłem sobie jeszcze raz posłuchać i zdać sobie sprawę z potęgi tego zespołu:


No chaotyczne mi to podsumowanie wyszło, sam jestem zdziwiony jak mało i jakie dziwne płyty- utwory się tu znalazły. Czy naprawdę w tym roku nie było wydanych więcej wartościowych pozycji? Czekam na komentarze z propozycjami

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Maanam/Hurt- Lipstick On The Glass



Marek Jackowski wraz z kompanami trzepią przebojami jak z rękawa. Co numer, to hit, co utwór to klasyk polskiego rocka. Pierwsze płyty Maanamu wręcz kipią od evergreenów. "Lipstick On the Glass" jest tylko na to najlepszym przykładem. Co ważniejsze- nieśmiertelnym przykładem, że dobry numer będzie zawsze dobrym numerem, nawet po trzydziestu latach od swego powstania. Pamiętam ten mroczny teledysk prezentowany od czasu do czasu przez peerelowską telewizję. Obraz tajemniczy, dla młodego berbecia jakim wtedy byłem potęgował mój czarno-biały telewizor, gdzie niewiele było widać.


a teraz po angielsku...


A propo:


Do kilku numerów z tej listy w życiu nie widziałem teledysku...


Wracając do „Lipstick On The Glass”, gdzie bas jest bardzo zajętym instrumentem, który nadaje cały ton i linię utworu i galopem perkusji, muszę stwierdzić, że to po prostu mistrzostwo świata i słuchać mogę tego na okrągło. Już pisałem, że bas to mój faworyt, że Bodek Kowalewski moim mistrzem i mentorem w sztuce basowania jest, ale wrócę do niego na chwilę jeszcze w poniższym skanie, może z lat późniejszych, ale zawsze muzyk może nam coś ciekawego wyznać.


Pierwsze Maanamy już opisałem, można sobie odszukać pośród tych kilkuset utworów, które już opisałem, uwielbiam tą płytę.



No a co z Hurtem, pojawiającym się w nagłówku posta? Powiem tak. Nie ma wstydu. Jest energia męska testosteronem naładowana. Absolutnie wyszli z tego numeru obronną ręką, a nawet nogą. Nie przypuszczałem, że tak można to skowerować. Dobre, ostre, jestem pod nawet lekkim wrażeniem.



Miał to być post o kowerze i proporcje miały być inne, a wyszło zupełnie odwrotnie. Nie żałuję jednak, dobrze mi się pisało....

sobota, 22 grudnia 2012

Something Like Elvis- Waterfall


Kolejna dawka rocka z akordeonem. Po odlotowej Cigarette Smoke Phantom i pierwszej Personal Vertigo czas na płytę drugą czyli „Shape” Praktycznie to jakby ciąg dalszy debiutu, czyli brudne rozmyte riffy i brzmienie. A każde wejście akordeonu podbija gitarę piękne to. Nie czuję dzięki temu, że nie ma tu ani sekundy gitarowej solówki. Ściana gitar wypełnia mi głośniki, stąd nie ma nawet już miejsca na wciśnięcie dodatkowego dźwięku.


Może mało na tej płycie wyrazistych i wpadających w ucho linii melodycznych, stąd słuchacz może być po kilkudziesięciu minutach zmęczony i znużony, tak też czasem mam i dlatego za często nie wchodzę w bliskie relacje z tym krążkiem. Nie jest to muzyka dla wybranych, ale muzyka na wybrane dni i okoliczności.


Taki rodzaj grania, zawiera w sobie taki pierwiastek rockowego smutku i narkotycznego transu, jaki zawsze był przeze mnie poszukiwany w muzyce.





środa, 19 grudnia 2012

Andrzej Nowak- W Pochodzie Codzienności


Wszyscy zaraz wypowiedzą pewne zdanie i będą mieli do tego prawo. Zdanie to brzmieć będzie: Co tam Nowak, Tadziu to dopiero to zagrał. Wiem, też się zgadzam z tym stwierdzeniem, bo genialnej rzeczy poprawić, zagrać lepiej nie można. Co nie zmienia faktu, że wersja Andrzeja Nowaka nabrała zupełnie nowych kolorów i w tym świetle również mnie przekonuje w stopniu podobnym jak oryginał. Mocno rockowe, wręcz metalowe, te nowe barwy i wcielenie tego utworu.


Wyobrażam sobie jaki kłopot mieli kowerowcy, wybierając utwór, który zostanie umieszczony na tym wydawnictwie. Dobrobyt. To był ich problem. W twórczości Breakoutu i Nalepy tyle dobrych, czy wręcz znakomitych kompozycji jest, że nie wiadomo na co się zdecydować. No ale coś musieli ci biedacy wybrać.



Fajerwerków wokalnych tu nie ma, bo pan Nowak głos jaki ma, taki ma, ale powiem wam moi drodzy, że zaiste, to najlepszy fragment tej tribjutowej płyty, jaka wyszła pod kierownictwem Jana Borysewicza.





Ani słowa o oryginale? Tyle już dobrego napisałem w postach o innych utworach Tadeusza Nalepy i jego zespołu, że nie chcę być posądzony o autoplagiat. Chociaż do płyty NOL muszę przyłożyć ucho i znów porozpływać się w zachwytach. Pewnie będę ochował i achował bez końca.



Hammond mnie tutaj zabija.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Butelka- Dekoder TV Trwam


Dzisiaj odcinek z cyklu: publicystyka społeczno- moralna w oczach polskich szarpidrutów

Oprócz oczywistego emocjonalnego przekazu tekstowego, w którym podmiot liryczny w ironiczny i sarkastyczny sposób ośmiesza kastę beretowych babć i cały ten żałosny ołtarzyk ojca przełożonego, numer ten ma też rockowy ogień i czad jak najbardziej piekielny w sobie. Znam ten numer od lat i zawsze kabaretowym mnie się wydawał. Do czasu. Odpaliłem go sobie wraz z większą grupą słuchaczy i naszym uszom ukazały się potężne riffy i rasowe metalowe brzmienie. No mają chłopaki poczucie humoru.


Butelka już była bohaterem kilku postów w moim muzycznym konfesjonale i po raz kolejny stwierdzić muszę, iż zrobić dobry numer z jajem i humorem, a do tego taki który przekazuje jakieś ważne (dla mnie) treści nie jest łatwo. Utwór utrzymany w takim nastroju,  do którego po jednokrotnym przesłuchaniu chce się wracać, i który nie smakuje jak odgrzewane kotlety to ogromna sztuka. Wiele, szczególnie Kazikowych utworów, które w założeniu są żartami, są dobre jeno na raz. Przy każdym kolejnym przesłuchaniu, stają się coraz bardziej irytujące.



Chcąc nie chcąc skoro już poruszyłem ten temat to go pociągnę, chociaż wcale nie chciałem w założeniu o tym dzisiaj pisać. Ale może być ciekawie. Skoro już zacząłem od Kazika to nich nad nim się po pastwię.

Kazik- Miliarderzy



Śmieszne? Tak na raz, za każdym następnym razem pozostaje już tylko użyć odpowiedniego klawisza na panelu sterowania odtwarzacza czy też innego plejera.

Płyta Kazika Na Żywo- Maszyny śmierci czyli Las Machinas de la Muerte wręcz zalana jest takimi żartami, jedne bardziej, inne mniej śmieszne. Tak czy inaczej są przewijane przeze mnie, rozbijają spójność płyty.







Ło matko, tak mnie zmęczyły te Kazikowe żarty, że nie mam już ochoty dzisiaj dalej ciągnąć tego tematu. A miało być o Butelce. Dobrze łoją chłopaki. Imprezowo, samochodowo. Jutro w pracy będę katował współlokatorów biura. Nie ukrywam, mi pasuje takie granie. Niezła płyta, bez szału, ale niezła to dawka traszpanktrashumadeinpolandia.


Dzięki Świti, za inspirację, do tego posta.

czwartek, 13 grudnia 2012

Kobranocka- ...przed płytą- Bydgoszcz 1986


Dzisiaj też swoisty suplement. To, że pierwsza Kobranocka znakomitą muzykę zawiera wiemy wszyscy nie od dzisiaj. I warto to cały czas podkreślać i przypominać. A tak o to mówili o sobie w 1986 roku, czyli przed nagraniem debiutu:


Przypominam:


młody, kulturalny...


Poniższe utwory to nagrania jakie zostały zarejestrowane jako wersje demo?  Z tego co usłyszałem w Trójce, to są nagrania zarejestrowane na początku 1986 roku, a dokładnie pomiędzy 14 a 22 stycznia, dla Radio Bydgoszcz. Czyli pierwsze wykonania- nagrania utworów, które weszły na pierwszą płytę zespołu, a jeden to nawet wszedł na ich trzecią płytę. W każdym razie różnią się od wersji płytowych, a brzmią równie mocno i intrygująco. Ot, taka mała ciekawostka dla świrów i maniaków zespołu. Mnie w każdym razie wysłuchanie tych wersji sprawia olbrzmymią radość.


Dobra, zaczynamy odsłuch archiwaliów:

5 Minut- nie znałem tego numeru, chyba nie ma go na żadnej z płyt

List Z Poligonu- a na płycie był to list z pola boju, podobno cenzura nie chciała zezwolić na użycie słowa poligon...



A żeby jakoś uprzyjemnić słuchanie, dorzucam garść artykułów i zdjęć z tamtych czasów. Troszkę zdjęć i słów pochodzi z lat 1986-1987.



Taka radość mnie przepełniła po wysłuchaniu tych kilku numerów, że postanowiłem je umieścić w takim miejscu, by każdy mógł je posiadać na własność. Zapraszam, polecam. Bierzcie i pijcie z serwera wszyscy.




Dziękuję Panie Kobra za trzy pierwsze płyty, reprodukcje dwóch pierwszych wieszam niebawem na ścianie