czwartek, 31 lipca 2014

Tadeusz Nalepa- Najstarszy Zawód Świata


 
Czy można bez końca eksploatować jedną formułę? Bo tak to wygląda w przypadku późnych płyt Tadeusza Nalepy. Ten blues z płyt solowych jest bardziej poważny i dostojny niźli młodzieńcze wcielenie mistrza. Zresztą inny pewnie być nie może. Lata na i bagaż doświadczeń na karku, zatem na scenie nie biegamy a ze stoickim spokojem stoimy i gramy. Poniżej pewnego poziomu płyty ojca polskiego bluesa oczywiście nie chodzą, ale temperatura tych nagrań raczej letnia, od czasu do czasu jedynie zdarzają się mocniejsze wypieki na twarzy.

 
 
Takie wypieki powoduje chociażby „Dlatego głupku jesteś sam”. Rasowy numer, gdzie nie drażni mnie nawet wokal żony pana Tadeusza.
 
 
Mimo tego wszystkiego płyty słucham z przyjemnością i z chęcią do niej powracam, może nie tak często jak do breakoutowych płyt, ale kilka razy w roku zawsze mnie coś ciągnie do takiego grania. Gdyby na tym krążku byłoby więcej takich kompozycji jak utwór tytułowy, to zapewne jeszcze częściej sięgałbym po to wydawnictwo.
 
 

wtorek, 29 lipca 2014

Subway- Biegnę i płonę


Po raz kolejny Subway tym razem ze swojej pierwszej płyty, bardzo dobrej. Po prostu uwielbiam tą płytę. Pisałem już o niej, że kasetę kupiłem na wyprzedaży i takie tam sentymentalne wynaturzenia i historie.

 

Tym razem utwór "Biegnę i płonę". Uwielbiam takie granie. Uwielbiam tą płytę. Wokal jakby leniwy, bas nakręcający cały utwór, gitarki dają po akordach. Solóweczka przecudna. Fajny tekst choć nie taki znów oczywisty i łatwy. Cóż więcej chcieć od dobrego utworu. Tylko tyle jeszcze aby sie nie kończył po trzech minutach.



Nie mogę nie wspomnieć o wydaniu kompaktowym, jakie jest w moim posiadaniu. Co to jest! Nie mam niestety pierwszego wydania, jeno jakieś okropne wznowienie z serii Archiwum rocka. Okropieństwo. Dlaczego nie jest zachowany oryginalny projekt okładki?!
Dobija mnie to i cały czas mam niedosyt, że mam dobrą płytę, której szukałem ale bez okładki. Wiem, że muzyka jest najważniejsza, ale natrętna ta myśl pozostaje.

właściwa okładka (już ją prezentowałem w innym poście)




Panie Ziemku, liderze zespołu widzisz pan i nie grzmisz? A poniżej tył okładki mojego "pięknego" wydawnictwa. Na pierwsze wydanie jeszcze jakoś nie trafiłem w necie. Bo chyba było przecież kompaktowe wydanie tej płyty? Będę cierpliwie czekał i szukał.






 
 

Pustki- Koniec Kryzysu

 
Po niedawnych moich zachwytach nad dwoma utworami tego zespołu, które zostały umieszczone na tej składance czym prędzej sięgnąłem po ich płytę. Jakąkolwiek. Padło na "Koniec Kryzysu". I cóż, nie do końca jestem usatysfakcjonowany muzycznie. Nie tego się spodziewałem. Właściwie to właśnie z takim graniem kojarzyły mi sie Pustki. Niby piosenkowo, niby alternatywnie. Zapewne ma to wartość, ale to znów nie są moje klimaty. Oczywiście mam znów dylemat czy już pisac o tej płycie czy jeszcze kilkanaście razy ją przesłuchać i dać jej szansę.
 
 
 
No są niezłe melodie ale delikatne, a ja na starość chyba zrobiłem się bardziej prymitywny muzycznie i lubię jak mi ktoś wali riffem po oczach i nie mam czasu doszukiwać się w tle jakichś smaczków i ukrytych melodii. Z drugiej strony to cud, że słucham tej płyty, przecież tam śpiewa głównie kobieta, a ja przecież nie toleruję kobiet w rocku za bardzo. Poza nielicznymi wyjątkami jak to zazwyczaj bywa.
 


 
Ależ dzisiaj bogatość materiałów prasowych. Aż żal byłoby ich tutaj nie umieścić,  mimo iż płyta nie rozerwała mi serca. Zresztą o wiele słabsze płyty się już tutaj pojawiały. A tekstowo i nastrojem gdzie niegdzie w utworach, to czuję się jakbym słuchał Kasi Nosowskiej, ale jeszcze tej z przez ery komputerowej. Podobna poetyka i celność wersów.
 
 

niedziela, 27 lipca 2014

Lenny Kravitzyk


Jest lato, jest gorąco. Nie mam siły się skupić, więc dzisiaj na lajtowo. Post muzyczny jak najbardziej. A juz niedługo fajna płyta, którą sobie kupiłem w tym tygodniu.
 
 

piątek, 25 lipca 2014

John Porter Band- Psychodelikatesy

 

Bardzo dobry tytuł dla płyty. Poza tytułem niestety nie jest już tak dobrze. Chyba rozumiem dlaczego ta płyta nie została wydana, czy to przez Johna czy przez wytwórnie i swoją premierę miała dopiero w boxie z dziełami zebranymi. Słyszę, że to Porter, ale jakiś bez jaj i emocji. Jest smutno i nostalgicznie ale w stylu z polskich list przebojów bez walijskiej aury. Pierwszy numer tego najlepszym przykładem. Popowo rockowe piosenki z nastawieniem na pop. Jak napisałem podkreślę jeszcze raz najważniejsze wyrazy określające tą płytę- piosenki i pop. I tak właśnie powoli kończyła się moja miłość do Johna Portera i jego twórczości nazwijmy to współczesnej.
 

 
Jedyny jasny moment krążka to zupełnie nie porterowy w swoim wyrazie „Love, Hate, War”. Inna sprawa to fakt, że chyba troszkę już wyrosłem z takiego grania i porterowy nostalgiczny rockowy smutek już do mnie nei trafia tak jak kiedyś. Stąd też tyle zimnych słów pod adresem tej płyty. Może całkiem nie słusznie? Dziwnie też ułożona jest setlista tej płyty. Od najsłabszego numeru do coraz lepszych. Dlatego też ta płyta od pierwszego przesłuchania mnie odrzuca ale zaczynając słuchać jej wyrywkowo, to już wrażenia są całkiem odmienne. Nie słucham tej płyty i taka jest najprawdziwsza prawda. Nie chcę już na siłę wynajdować lepszych fragmentów, bo i tak nie będę do niej wracał.
 
 






 

czwartek, 24 lipca 2014

Studio Koncertowe Polskiego Radia S1


Jeszcze jedno studio w tym tygodniu. Tutaj co prawda za wiele muzyki rockowej nie gościło, ale jakieś nieliczne wyjątki się trafiały, zatem jako Gall Anonim polskiego rocka muszę i ten fakt i to miejsce również odnotować.



niedziela, 20 lipca 2014

Modern Sound Studio Gdynia

 
 
Wakacyjnej podróży po polskich studiach nagraniowych ciąg dalszy. Dzisiaj, jeśli napiszę, że odwiedzimy studio kultowe to nie przesadzę. Ile tutaj powstało znakomitych i ważnych płyt dla polskiego rocka i ile przeróżnych zespołów w tym miejscu nagrywało, nie muszę chyba chyba o tym nikogo informować, komu bliski jest los naszej krajowej rockowej sceny. Prościej chyba byłoby tylko wymienić tych, którzy tutaj raczej się nie pojawili nigdy.
 
 

Przejrzyjcie swoje zbiory, będziecie zdziwieni, jak wiele płyt na prestrzeni wielu lat tam powstało. Chwała też realizatorom tamtejszym.

piątek, 18 lipca 2014

Radio Nieprzemakalnych- Jarocin

 
 
Czy jest płyta na której reedycję kompaktową czekałbym bardziej? Chyba nie ma. Jest tuzin takich płyt ale, gdyby ta ukazała się w końcu na srebrzystym dysku, to wydałbym na nią ostatnie pieniądze. Nie dość, że to jeden z moich pierwszych winyli, to do tego zawartośc płyty mnie kręci ogromnie. Słuchałem tej płyty milion razy, znam każdy trzask na niej. Nie mam do niej zastrzeżeń typu, że słaby dobór wykonawców, że utwory nie pasują do siebie. Mi ten składak akurat idealnie się wpasował. Genialen wersje Róż Europy, Sztywny Pal Azji przepiękny. Fotoness w swoim utworze firmowym, RAP ze swoim genialnym Rege Rockers. Bułgarzy z czerwonymi krzakami. Właściwie każdy z tych utworów był bohaterem osobnego posta, a i płyta też już była wspomniana przeze mnie.
 


Dzisiaj zaczyna się znów Jarocin, tym bardziej więc pomyślałem sobie, że muszę do tego faktu jakoś nawiązać, skoro sam w nim nie gram, a tegoroczny zestaw wykonawców niekoniecznie mi odpowiada i jeszcze na to wszystko każdy powie, że taki Jarocin to już nie Jarocin to postanowiłem sobie sam zrobić Jarocin w domu i słucham sobie tego krążka wspominając przy okazji Radio Nieprzemakalnych.


 


Kosmetyki, sztuczne oddychanie i operowe "Wracam". Jednym ciągiem wymieniam wykonawców tej składanki, bo to dla mnie pozycje wręcz kultowe. Kupa wspomnień, a do tego świetne numery. Wkładki z tekstami do winyla niestety nie mam. To były czasy, płyta to jedno, a wkładka do płyty po jakimś czasie w gazecie.

1984- Sztuczne Oddychanie
 
 

wtorek, 15 lipca 2014

Dick 4 Dick- Who's Afraid Of?

 

To mnie zaskoczyli. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Intrygowało mnie to co pisali o nich, więc sięgnąłem po ich płytę. Być może powinienem zacząć swoją przygodę z D4D od zupełnie innej płyty. Zacząłem od tej. Tak naprawdę, to nie wiem co mam myśleć i nie wiem co mam napisać. Co to jest? Piszą o nich w pismie o muzyce rockowej, a oni z rockiem to chyba niewiele mają wspólnego.
 
 
No muszę jednak równocześnie dodać iż na swój sposób ta płyta jest intrygująca. Niby na pierwszy raz odrzuca momentalnie, ale nie dałem za wygraną i co jakiś czas coś mnie ku niej popycha i za każdym razem odkrywam więcej. Zaczynają powoli wyłaniać się całkiem niezłe melodie i pomysły. Za któryms razem z kolei zacząłem nawet tęsknić za niektórymi kompoozycjami z tego krążka. Ciekawe jak to brzmi na żywo.
 

 
 
 

Nie zmienia to faktu, że nadal czuję się jak na berlińskiej love parade, słuchając utworów takich jak " Smells Like A Young God". Nie wiem , nei znam się, ale wkurwiająca to elektronika w tym fragmencie daje mi po uszach. No i co tu o nich myśleć. Świry i tyle. Do tego wszystkiego okładka szczująca cycem.