wtorek, 31 lipca 2012

Porter Band- Brave Gun


Gdyby nie moja muzyczna ciekawość by poznać wszystkie płyty jakie posiadał swego czasu w swojej kolekcji  mój partner wielu wieczorów muzyczno-słownych, pewnie tak szybko bym nie trafił na ten album. Swoją drogą, ilu płyt nie zdążyłem jeszcze wtedy poznać i przesłuchać tylko on wie. Tak więc w końcu nadszedł ten dzień i „Helicopters” wdarła się do mojego życia od pierwszego przesłuchania. Najpierw winyl i nagrana przez przyjaciela dla mnie kaseta z tym krążkiem, a potem nie czekając i nie zastanawiając się niebieski dysk z opisywanego już boxu ze wszystkimi płytami Portera.


Nie jestem w stanie napisać niczego odkrywczego o  tej płycie, bo wszyscy są zgodni do tego, że płyta „Helicopters” jest jedną z wybitniejszych płyt rodzimego rocka. Jedynie mogę próbować nieudolnie wyrazić swą miłość do tych wszystkich utworów. Z tą płytą byłem zawsze, nie ważne czy miałem dobre chwile, czy złą passę w życiu. Ten romantyczny smutek w głosie walijskiego Polaka zawsze mnie rozkłada. Idealnie spasowane wszystkie elementy muzyki, bo jest tu czas i miejsce na świetne melodie, żywe zagrywki gitarowe czy też smutne molowe akordy. Genialne groove basu. Słucha się tego jak najlepszych pozycji zagranicznego rocka. Energia, żywioł, puls, refreny, tak melodyjne, że gwiazdy popu mogłyby się od Johna uczyć jak układać ścieżki wokalne swoich wypocin królujących na falach współczesnego eteru.


Jaki utwór opisać , jaki pominąć, który wyróżnić i za co. Kłopot z tym mam. No bo jak pominąć bądź też chociaż słowem nie wspomnieć o początku płyty i  ty ty ty ty tr tr trrtr try ty ty. Przebój klasy światowej toż to jest.

Już kilka razy wspominałem, przy okazji tego rodzaju płyt, że powinienem właściwie poświęcić każdej kompozycji osobny rozdzialik w mojej muzycznej blogowej książce, bo na to zasługują. Oczywiście było by to kłopotliwe i nudne, bo ile razy opisywałbym to samo i tą samą okładkę na początku każdego posta wklejałbym. No bo jak tu nie wspomnieć o drugim na płycie płynącym lekko niczym dobre auto po równej autostradzie Northern Winds


I tak ta duchowa uczta trwa przez całą płytę. Tytułowy numer z zabójczym wokalnym o o ho ło ho ho ho oooooo. Solówka i klimat tego utworu prawie jak w Wishbone Ash. Napięcie już absolutnie nie spada do końca trwania tego krążka

Zabójczy utwór Refill z ultra mega spasionym zaśpiewem: Ty ty tyry tyn ty ty ty ry. Gdyby ten numer nagrano na zachodzie, na pewno znalazłby się wysoko we wszelakich zestawieniach de bestów of hits. Jeśli komuś nie drga noga przy tym utworze to musi zgłosić się do specjalisty.

Kolejny wielki utwór pozostawię bez komentarza. Ladies And Gentelmen- I'm Just A Singer


Jeden z moich ulubionych na tej płycie- Crazy, Crazy, Crazy, jakiś taki nostalgiczny, zawsze łapie mnie za serce. No i chyba najbardziej mnie rozwalający utwór, może nie do końca reprezentatywny dla tej płyty, bo nawet się na niej nie znalazł w oryginalnym winylowym wydaniu to Brave Gun. Ależ moc, smutnawe nuty robią mi dobrze. Rewelacyjna rockowa jazda.

Co przedstawia okładka? Mapę? Zdjęcie gór z góry?

poniedziałek, 30 lipca 2012

Kult- Kaseta- Suplement

 
Zawsze bardzo podobała mi się ta okładka, stąd dzisiaj jej kower mojej produkcji. O płycie było już bardzo dawno napisane, więc treści dzisiaj nie za wiele. Okładka zrobiona na szybko i można się doczepić do jakości jej wykonania, ale i tak jestem z niej dumny.

 
Lubię kowery, nawet  okładek. Już szukam sobie nastęnej okładki jaką wykonam.

Żeby nie rozstawać się z muzyką na długo, wklejam kolejny dobry numer z tej płyty, bo na niej są same dobre kompozycje.

Londyn

wtorek, 24 lipca 2012

Dżem- Niewinni i Ja- 2 x


Wszystko co o Dżemie ważne dla mnie to już praktycznie napisałem we wszystkich innych postach traktujących o tym zespole. Dzisiaj płyta na żywca. Dżem to jeden z niewielu zespołów, który utwory wykonywane na swoich płytach koncertowych potrafi tak zagrać, że wersje te dorównują oryginałom, a w wielu przypadkach wersje te, przebijają utwory zawarte na regularnych krażkach. Taki charakter ma ta muzyka. Emocje wszystkich dają piorunujący efekt. Czy to gitarzyści czy klawiszowiec, czy w końcu sam boski Rikardo potrafią dać z siebie 150 % normy i w genialny utwór potrafią jeszcze dołożyć pierwiastek boski wznoszący ich ponad przeciętnych rzemieślników. Nie ma się co spierać, czy ten koncert, czy "Przeboje całkiem live" jest lepszy. A może "Dzień w którym pękło niebo"? Wszystkie są świadectwem mocy tego zespołu i tego nikt podważyć nie może.  




Jeden z moich ulubionych utworów Rikiego i spółki. Czego tu nie ma. Hardrockowy riff i czad, bluesowy feeling, dramaturgia wokalna. Utwór przez duże U. Absolutnie klasa światowa i na tym krążku nie lepszych czternastu minut.



Pisałem to bardzo szybko z wypiekami na twarzy i uszach. Po raz kolejny jak zwykle. Rany co ja napiszę o drugim koncercie? Chyba jednak w całości tamte lajfy pozostałe są lepsze...

Muszę chyba wszystkie opisać.

Niewinni i Ja z płyty "Dzień w którym...- mocniejsza, jednak lepsza wersja

poniedziałek, 23 lipca 2012

Chainsaw- Tak, Tak


Zostałem w temacie Obywatela, bo sam utwór Tak Tak, jest na tyle mocny, że można wracać do niego bez przerwy, a wszyscy porywający się niego by zrobić z tego cover mają bardzo trudne zadanie. Jak tu ugryźć taki klasyk, albo zagrać tak samo, albo zmienić aranżację i zrobić z tego nową kompozycję. Wszystkie drogi mogą dać wynik pozytywny, jeśli oczywiście muzykom starczy sił i pomysłów by się nie pogrzebać i nie wystawawić na pośmiewisko.

Chainsaw wybrali najlepszą drogę. Dołożyli po prostu do pieca, nie zmieniając nic z oryginału. Zaraz wszyscy powiedzą, że to hańba, pójście na łatwiznę, że bez sensu grać kowera nie dodając nic od siebie. Każdy będzie miał rację. Mi takie podejścei pasuje. Znam i kocham utwór, podano mi go na metalowo z klasą i z energią godną oryginału. Wokal wstydu nie przynosi, instrumentalnie żyleta, wykonawczo bez zarzutu.

Utwór ląduje na mojej prywatnej składance nazwijmy ją roboczo "The Best Of Covers"

Tak, Tak

A oryginał można znaleźć w poprzenim poście

Czego słucha prywatnie ten długowłosy:


sobota, 21 lipca 2012

Obywatel G.C.- Podróż Do Ciepłych Krajów

 

Będąc młodzieńcem, bardzo długi czas większość tej płyty była dla mnie niezrozumiała, zbyt ciężka do strawienia. Poza oczywistymi przebojami tego krążka niechętnie przebijałem się przez pozostałą jego zawartość. Błąd to straszliwy był z mojej strony. Musiałem widocznie dorosnąć, przesłuchać setki innych płyt i dojrzeć. Może i nie dojrzałem życiowo w stopniu wystarczającym, lecz by cieszyć się muzyka zawartą na tym wydawnictwie wystarczyło. Ostatnimi laty bardzo często wracam do tej płyty, czuję się jakbym odkrył ją zupełnie na nowo. Czegóż tu nie ma. Od dobrobytu dobrych kompozycji nie idzie się oderwać.


Mega utwór- Tak!, Tak!- czy ktoś ma jakieś pytania? Nieśmiertelnie dobra rzecz
Drugi, niegorszy- Nie Pytaj O Polskę- brzmi prawie jak utwór Pet Shop Boys- i nie jest to wcale zarzut, lecz tak jakoś mi się skojarzyły te perkusyjne bity.

Pozostałym numerom nic nie brakuje, Ciechowski normalnie kipiał pomysłami, a wszystko w sumie trwa niecałe czterdzieści minut. Na nudę- czasu brak. Ciekawe jak te numery brzmiały na żywo?



Depesza Do Producenta

Ciekawe podejście do tematu w tekście. Chyba nic się w tym świecie nie zmienia i nie zmieniło, oprócz faktu, że teraz wysyła się maile, a nie depesze.


 






czwartek, 19 lipca 2012

Skowyt- Biurłoz


Jutro znów idę do biurłozu swojego

Biurłoz

bladym świtem, bladym świtem
robotnicy, robotnice
do biurłozu, do biurłozu
biurłoz siłą jest narodu
bladym świtem, bladym świtem
ROBOTNICY! ROBOTNICE!

bladym świtem, bladym świtem
biurłoz wita bladą świtę
biurłoz nowe ma przydziały
biurłoz zawsze doskonały
bladym świtem, bladym świtem
ROBOTNICY! ROBOTNICE!

bladym świtem, bladym świtem
biurłoz kocha robotnice
biurłoz kocha robotników
jajogłowych wyrobników
bladym świtem, bladym świtem
ROBOTNICY! ROBOTNICE!

ciemną nocą, ciemną nocą
nie ma za co żyć i po co
bez biurłozu nocą ciemną
życie płynie nadaremno
ciemną nocą, ciemną nocą
ROBOTNICY! ROBOTNICE!

bez biurłozu nocą ciemną
życie płynie nadaremno
ciemną nocą, ciemną nocą
ROBOTNICY! ROBOTNICE!

NIE MA ZA CO ŻYĆ I PO CO!
NIE MA ZA CO ŻYĆ I PO CO!
NIE MA ZA CO ŻYĆ I PO CO!

NIEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!


wtorek, 17 lipca 2012

Psy- Soundtrack


Staram się nie oglądać telewizji, bo do niczego nie jest ona mi potrzebna. Tym bardziej nie oglądam filmów, bo w tym czasie wole sobię posłuchac muzyki. Jest jeden film, który mogę oglądać bez końca. To film kultowy dla mojego pokolenia. Zresztą już sama jego kultowość jest kultowa. Nieprzebrana ilość cytatów, które wszyscy znają i powtarzają, genialne dialogi, genialne aktorstwo i do tego wszystkiego idealnie pasująca muzyka. Muzyka, na którą do niedawna nie zwracałem uwagi, bo zawsze stanowiła integralną część filmu, jest kolejnym wybitnym aktorem w tym filmie i jego jednym z pierwszoplanowych bohaterów

Kołysanka


Senator: Czy był pan świadkiem zajścia kiedy to por. Żwirski użył broni palnej przeciw jednemu z noych oficerów na wysypisku miejskim?
Franz: Pan spyta Ola, on będzie wiedział najlepiej kogo ostatnio zabił.
S: Pan mi nie udziela rad, to pan stoi przed komisją. A nie ja.
F: Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach.
Członkini komisji: Czy jest pan gotów bronić porządku prawnego odnowionej, demokratycznej RP?


F: Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego lub jej.
 

Oczywiście najlepiej obejrzeć film poi raz setny a jeśli nie mam czasu na to to chociaż odtwarzam sobie w pamięci najlepsze dla mnie sceny. Oczywiście nie chronologia jest najważniejsza, stąd tak skaczę po filmie.

uwielbiam męskie nocne rozmowy


Skaczemy dalej:

Stopczyk: Komisję mi skurwysyny przysłali, Budowlaną. Dom na działce będą mi rozbierać, czy aby na pewno z materiałów odpadowych... Faktur chcą! A kto kurwa tyle lat faktury trzyma?!
Olo: Wczoraj mówiłeś, że masz...
Stopczyk: Olo! Ty się kurwa ode mnie odpierdol!!




Wieczór

klasyka polskiego dialogu filmowego:


Walenda: Stopczyk, co wy tam palicie?
Stopczyk: Ja? Radomskie... ale jak pan major woli, to Franz ma Camele.
Walenda: Co ty pierdolisz za uszami Stopczyk... na wysypisku, co palicie po nocach?
Stopczyk: A... takie tam szpargały... budynek idzie do Służby Zdrowia, nie, no to się pali takie faktury za odzież, za środki czystości, za materiały ubiurowe. Ja wiem, że to powinno iść na makulaturę, ale kto to teraz skupuje, nie?... ja panu powiem panie majorze, to była tajemnica...
Walenda: Stopczyk, wy wyżej wała nie podskoczycie, to nie róbcie sobie jaj. Panowie mówią, że akta palicie...
Stopczyk: Jakie akta?





 
Wawro: Wszystkich nie wyrzucą, policję polityczną muszą mieć, czy jak tam ta kurwa będzie się nazywać... No co? Jezuitów zatrudnią?
Jerzyk: Policję polityczną to oni między sobą wybiorą, nas najwyżej na stójkowych wezmą.
Dziadek: A żeby choć stójkowych... Wam to dobrze, wy młodzi jesteście, a ja co? Na bruk?! A gdzie ja teraz robotę znajdę, jak tylko przesłuchiwać umie?
Franz: W Polskich Nagraniach, idź tam Dziadek na łowcę talentów.





Bień: Nazywam się major Bień i mam stopień majora. Od wczoraj jesteście moimi podwładnymi, a ja jestem waszym bezpośrednim przełożonym. Teraz jesteście w policji, a nie w ubecji. Wiecie jaka jest różnica? W ubecji nic się nie robiło i brało się za to duże pieniądze, a w policji trzeba będzie charować no-stop i nie będzie za to żadnych kokosów. Nikt nie będzie tu miał trzydziestu nagan, bo po drugiej wyleci na zbity pysk i też generał nie pomoże.

Jezu jakie to piękne sceny

Student: Pan porucznik to pewnie nie pamięta, ale myśmy razem w te cholerne ulewy zdejmowali nadajnik, na bloku, na Mokotowskiej. W październiku 82-go.
Franz: I co? Do kryminalnej się przeniosłeś?
Student: U was to nie jest robota, bywało, że na korytarzu na Rakowieckiej skutych kumpli spotykałem, to nie wiedziałem co z oczami zrobić...
Franz: Ich? Wykłuć... a jak się będziesz tak darł na akcji, to cię przeniosą do drogówki...




Franz: Bień! Jeszcze tu kurwa wrócimy!! Z Olem!

Wymieniać dalej?

niedziela, 15 lipca 2012

Acid Drinkers- I'm The Mystic


To był kop. Tak nikt nie grał w Polandzie. Kupili mnie tą kanonadą riffów w obrębie jednego utworu, brzdękającym bardzo wyraźnie basem, co było też swoistym nowum w świecie metalu gdzie bas tylko pełnił rolę wypełniacza tła. Tu stał się niezależnym instrumentem słyszalnym na jednym poziomie z gitarami. Każdy utwór to praktycznie prawie metalowy przebój. Refreny melodyjne jak w dobrze skrojonym utworze pop. Powymieniałem same pozytywy, ale do jednej rzeczy muszę sie przyczepić, by nie było tak całkiem słodko.


Nie będę się czepiał okładki kasety, która została wydrukowana na tekturze o gramaturze, z jakiej powstają pudełka do butów, bo to ma swój urok. Zresztą mam chyba pierwsze wydanie kasety z błędem w tytule, bo brakuje literki "A". Czepiam się brzmienia tej płyty. Gitary brzmią jak stado komarów zamkniętych w słoiku. I to jest mój główny zarzut. Tyle smacznych motywów gitarowych traci na mocy przez to brzęczenie wioseł. Mogę sobie tylko wyobrazić jak dobrze mogłaby brzmieć ta płyta, gdyby zamiast tych wiertareczek były mięsiste surowe i ciężkie gitary.



I'm the Mystic


Nie mogę pominąć numeru, który brzmi jak momentami jak Guns'n'Roses. Wokalnie bomba. Muzycznie zresztą też: Woman With The Dirty Feet.




piątek, 13 lipca 2012

Kult- Z Archiwum Polskiego Jazzu


Chyba ostatnia wielka płyta Kultu. Ostatnia płyta, która w całości się broni. Oczywiście pełna eklektyzmu i sięgania do różnych muzycznych przegródek. Pamiętam, że gdy zapodałem sobie ją pierwszy raz, otwierający ją numer- Goopya Peezda, zaszokował mnie. Przyzwyczajony do dostojnych brzmień i temp z poprzednich płyt. Dostałem po gębie prawie beatem techno, trashową gitarą. Myślę co jest , czy to jakieś jaja? Kolejny żart Kazika? Dopiero po kilku przesłuchaniach ten utwór stał się jednym z lepszych fragmentów tej płyty. Ależ byłem strasznym konserwatystą, oczekującym na kolejną wersję Spokojnie.


Płyta długa, może i troszeczkę za długa, ale kompletnie się nie nudzi. Ta jej różnorodność jest jej mocną stroną. Kazik tekstowo- w wybornej formie. Przyjemnie się słucha tych felietonów. No i oczywiście kilka ogólnopolskich przebojów na tym krążku się znalazło. Katowane są do dzisiaj w radio i we wszystkich telewizjach pseudo muzycznych. Przez to opuszczam je gdy słucham „Krachu”


Móstwo znakomitych kompozycji się tu znajduje. Po latach nic nie straciły ze swej mocy a wręcz przeciwnie, przy późniejszych kiepskich płytach Kultowych, tutaj nie ma słabeuszy, i kazdy utwór nie daje wytchnienia. Do moich najlepszych rzeczy na tej płycie zaliczyłbym: 3 Gwiazdy- niesamowity klimat, trąbka, klawisz i tekst. Drugim murowanym beściakiem może być odlotowy Kto Wie i Jatne- rewelacja. Nie moge zapomnieć tez o potężnym, gitarowym, okraszonym skretchami i rewelacyjnym tekstem Ja Wiem To. Praktycznie każdy utwór zasługuje na osobny post, lecz w takim razie nigdy nie zakończył bym tematu Kultu i bez końca pisał o ich płytach, stąd tyle linków dzisiaj.


I na koniec utwór, który kiedyś najmniej mi się podobał, a dzisiaj najbardziej. Co za czad!