Bardzo lubię tą płytę, i nie chcę jej oceniać w kategoriach lepszej czy gorszej produkcji, mniejszych czy też większych umiejetności warsztatowych muzyków. Same dobre numery, a po latach obcowania z tą pozycją z dyskografii Kultu, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że ten pierwszy Kult brzmi jak prawdziwy Kult. Niby brak tutaj jakichś ogromnych kultowych standardów oprócz "Krwi Boga", a wszystkie kompozycje trzymają mnie w pozytywnym napięciu i słucham ich w skupieniu, bo łatwych dźwięków tutaj raczej brak.
taka sobie relacja:
Najsłabszym fragmentem tej płyty jest numer "Religia starego Babilonu" za bardzo wydumany i wlecze sie jak wóz drabiniasty przez przejazd kolejowy. Za to największą sympatią darzę utwór, który ma w sobie nastrój knajpiany, bardzo rzekłbym "kultowy" czyli 1932 Berlin. Urzeka mnie bardzo ten numer. W sumie bardzo różnorodna to płyta, nie można się nudzić słuchając tego debiutu. Gdy dzisiaj ją sobie włączyłem, po raz kolejny zadałem sobie pytanie, dlaczego tak rzadko jej słucham?
A jeszcze muszę to powiedzieć, że bardzo mi się podoba okładka tej płyty. O Kulcie jest dostępnych tyle materiałów prasowych, że można by wklejać artykuły i zdjęcia bez końca, w zwiazku z tym, poprzestanę jedynie na tych kilku czarno-białych zdjęciach, które tu umieściłem.
świetna jest wersja bez prądu z MTV
OdpowiedzUsuń