środa, 10 września 2014

Hey-Heledore

 

Ostatni stary Hey, jakiego mogę słuchać i względnie jest momentami nawet bardzo dobry. Miałem ten krążek na CD i sprzedałem za całkiem niezłą sumkę. Czy dzisiaj bym też ją sprzedał? Nie wiem. Wtedy wystawiłem płytę po cenie wydawało mi się zaporowej licząc na to, że nikt nie zalicytuje. Jak widać pomyliłem się. Dobrze, że przed wysyłką zgrałem sobie ten krążek.

 
Świetne numery, świetne teksty. Hey w najlepszej formie chciałoboby się wykrzyknąć słuchając takich numerów jak „Anioł”, „As Raindrops Fell” czy spokojny „Heledore Baby”, przy którym nawet ja się kiedyś wzruszałem i to dosyć mocno. Całkiem przyjazny dla ucha chociaż niczym szczególnym nie wyróżniający się muzycznie jest żywy „Z jednej krwi”. No i opus magnum tej płyty- minialbumu czyli „List”. Muszę przyznać się, że znakomity to hejowy klasyk, a solówka i wejście do niej- światowe.
 
Niestety dalej dostajemy koncertowe wersje utworów Heya, i tego nie lubię. Jak już jakieś zespoły wydają epki czy też minialbumy, to niech ograniczą się do premierowych utworów a nie wrzucają nikomu niepotrzebne koncertowe utwory zagłuszane gwizdami rozhisteryzowanych małolatów. No tak Katarzyna Nosowska w ciąży, wytwórnia nalegała by coś na rynek wypuścić i oto efekt.

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz