środa, 19 grudnia 2012

Andrzej Nowak- W Pochodzie Codzienności


Wszyscy zaraz wypowiedzą pewne zdanie i będą mieli do tego prawo. Zdanie to brzmieć będzie: Co tam Nowak, Tadziu to dopiero to zagrał. Wiem, też się zgadzam z tym stwierdzeniem, bo genialnej rzeczy poprawić, zagrać lepiej nie można. Co nie zmienia faktu, że wersja Andrzeja Nowaka nabrała zupełnie nowych kolorów i w tym świetle również mnie przekonuje w stopniu podobnym jak oryginał. Mocno rockowe, wręcz metalowe, te nowe barwy i wcielenie tego utworu.


Wyobrażam sobie jaki kłopot mieli kowerowcy, wybierając utwór, który zostanie umieszczony na tym wydawnictwie. Dobrobyt. To był ich problem. W twórczości Breakoutu i Nalepy tyle dobrych, czy wręcz znakomitych kompozycji jest, że nie wiadomo na co się zdecydować. No ale coś musieli ci biedacy wybrać.



Fajerwerków wokalnych tu nie ma, bo pan Nowak głos jaki ma, taki ma, ale powiem wam moi drodzy, że zaiste, to najlepszy fragment tej tribjutowej płyty, jaka wyszła pod kierownictwem Jana Borysewicza.





Ani słowa o oryginale? Tyle już dobrego napisałem w postach o innych utworach Tadeusza Nalepy i jego zespołu, że nie chcę być posądzony o autoplagiat. Chociaż do płyty NOL muszę przyłożyć ucho i znów porozpływać się w zachwytach. Pewnie będę ochował i achował bez końca.



Hammond mnie tutaj zabija.

1 komentarz:

  1. Nowak wyciągnął esencję tego kawałka. Taki Nalepa na sterydach wyszedł. Ten genialny riff, w jego wykonaniu, po prostu miażdży.

    Pomaluj moje sny jeszcze jest ok, reszta znacznie słabiej.

    OdpowiedzUsuń