piątek, 28 grudnia 2012

Coma- The Best Of



Psy szczekają karawana idzie dalej. Koniec roku końcem roku, a inne utwory czekają grzecznie w kolejce. By na chwilę pozostać w konwencji podsumowań, tak mnie nawiedziło i spreparowałem sobie ewidentnie składaka do samochodu bądź też pieszego przemieszczania się po płaskiej płaszczyźnie z urządzeniem grającym i wychodzącego z niego słuchawkami.


dygresja:

dostałem od żony (latem nie teraz), która zauważyła iż poprzedni sprzęt uległ samounicestiwieniu poprzez niemożność naładowania akumulatora.

Zatem rozpocznijmy, Coma by:

 

Nie mogę przecież ciągle robić postów o pojedynczych utworach zespołu Coma, bo nie starczyłoby mi materiałów graficznych i za każdym razem musiałbym się powtarzać werbalnie jak i obrazkowo. Wymyśliłem więc sobie, że w jednym miejscu i za jednym razem zbiorę wszystkie killerskie wg mnie comowe dzieła. Można więc powiedzieć, że to swoiste The Best Of Coma by be_red. Oczywiście notowanie to uwzględnia również te utwory, jakie już wcześniej zaznaczyły swoją obecność u be_red.

Te utwory to absolutnie topowe rzeczy jakie ci zdolni panowie wyprodukowali na przestrzeni kilkuletniej swojej kariery. Kolejność przypadkowa, to nie jest żaden ranking:

 1. Wszystko napisałem o tym numerze w poście o nim, ograniczam swój komentarz zatem do podania linka do posta-
Angela


2. Święta, święta i po świętach. Po prostu miazga tekstowo-muzyczna. To u nas w kraju można nagrać takie czadowe rzeczy? Mogę słuchać tego na okrągło. Wiecej czadów takich grajcie a zostanę waszym wyznawcą. A to co się dzieje od 4 minuty, zerowej sekundy to wynoszę na ołtarze rocka.



3. Przy następnym numerze uwielbiam chodzić- jeździć do pracy. Cytuję Roguckiego: Pierwszy spóźnię się do pracy, pierwszy kuurrrwa raz..." Uwielbiam.




4. Jeszcze jeden numer, który tak nade mną panuje, że już o nim pisałem osobno. Stąd odsyłam do literatury tematu. Dobrze, że już pociągami nie jeżdżę, bo musiałbym pół litra jak podmiot liryczny po podróży w monopolu ciągle zakupywać


5. Przejechaliśmy się osobowym, to jediemy dalej. Na miejscu piątym, chociaż nie jest to żadne notowanie listy przebojów zamieszczam utwór lekko romantyczny, delikatny w swym wyrazie, aczkolwiek gdy zbliża się ku końcowi, gitary nabierają mocy i kończą ten zwiwny numer mocą stu ton riffowego grania.






7. Strasznie smutno i poważnie się w tym debestofie Comy zrobiło, muszę więc lekko spuścić powietrze z balonu poważnej twórczości. Coma jeśli trzeba też potrafi sie bawić muzyką i słowem. Skaczmy sobie więc!



wersja jakaś inniejsza od tej z płyty, surowiej, jakby ździebko, ale porządek musi być, więc dokładam wersje studyjną.


Środek z tą wstawką... hm, skrzypcową chyba, kiedyś mnie drażnił, dzisiaj czekam na niego od pierwszych dźwięków tego numeru. No i piękny bas pod zwrotką.

8. To pierwszy numer Comy jaki usłyszałem a nawet zobaczyłem, pomyślałem sobie, że łe tam kolejny polski zespół grający nic o niczym. I tak ich zostawiłem w spokoju. W sumie to nie wiem nawet jak wróciłem do nich, że teraz robie posty o nich dosyć często. Ale dzisiaj Coma po raz ostatni, no chyba, że nagrają coś nowego, dobrego. Polecam trzecią minutę 28 sekundę i wszystko powyżej, energia kinetyczna o sile pociągu towarowego leje mi się z głośników. Poezja rocka. Amen.



Do tej końcówki "Systemu" pasuje mi taki cytat, jaki pozwolę sobie u umieścić:


9. Z kolei ten utwór muzyczny był takim przebojem w moim domu, że został skatowany na śmierć, dzisiaj już prawie nie mogę go słuchać, chociaż zacny on ci jest. Zaliczam go do jednych z większych osiągnięć polskiego szarpidructwa. Kanon i mus.




10. Tym razem analiza zbędna, komentarz zbędny, wystarczy posłuchać. Ten tekst szczególnie do mnie trafia.


11.  i 12. Co teraz? Teraz muszą znaleźć się obok siebie Zbyszek i Józek. Pierwszy niech głos zabierze może Józek.



a teraz Zbyszek wraz z oprawą słowną


13. Znów strasznie grobowo, że sie tak wyrażę, nam się tu zrobiło. Trzeba to zmienić za pomocą F.T.P. . Ale wyziew!



14. Zbliżamy sie powoli do końca tego zestawienia, a nie może zabraknąć bardoz lajtowego w sumie numeru. Znów sięgnęli po tak lubiany przeze mnie patent czyli w miarę spokojny utwór z dopierodlem na końcu. Zawsze daję się na to złapać.


15. Typowo Comowe granie i tyle. A tekst tradycyjnie do rozłożenia na lekcjach języka polskiego dla zaawansowanych.



16. Jak mnie drażnił ten utwór, dłużył mi się, potem facet darł ryj bez sensu, długie, nudne myślę sobie. I jak zwykle, podczas kolejnego przesłuchania płyty, odkryłem jego wielkość.




17. Na koniec zostawiłem sobie utwór, który znalazł się tu za sprawą tekstu. Czy to o mnie?



i tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz