niedziela, 9 grudnia 2012

Korowód i Dni czyli Grechuta skowerowany

 
Przechodząc stadium przemiany z dziecka w nastolatka jak każdy chyba byłem targany wewnętrzną burzą hormonów i stanów emocjonalnych trudnych do zidentyfikowania i do wytłumaczenia. Pojawiały się egzystencjalne pytania, próby zmiany siebie i świata. Niekórzy przechodzą ten okres szybciej, łagodniej, inni natomiast nie mogą przejść do kolejnego etapu istnienia i duszą się w tym stanie jak kapusta w beczce. Ja należałem do tej drugiej grupy. Sprawcą mojej werterowskiej męczarni duchowej był między inny Tomek Beksiński, który uformował mą muzyczna duszę i odepchnął mnie od wesołych muzycznych przekazów. Wtedy właśnie żyłem na granicy świata realnego i wyimaginowanego. Wiecie, myślełem, że można zyć "poezją". Po co ten przydługawy wstęp? Ano po to, by utworowi, który dzisiaj zajmie nasze uszy nadać kontekst historyczno-moralno- osobisty.
 
 
 Wtedy też pojawiły się takie muzyczne stwory w moim życiu jak Stare Dobre Małżeństwo, jakiś skladak Grechuty. Szczególnie ten drugi zrobił na mnie wrażenie. Słuchałem tej kasety na okrągło. Same przeboje, które wraz z mym pierwszym zakochaniem stworzyło zabójczy koktajl hormonalny. Teksty więc takie jak ten robiły wrażenie:
 
 
W trakcie mojej transformacji pojawił się Kodym z Apteką, którzy zmasakrowali ten utwór. Masakra ta pozytywnie wpisała się w moim życiorysie, w niektóre wstawki tekstowe Kodyma dodane do tekstu Grechuty są przejawem kunsztu literackiego lidera Apteki. Któż nie śpiewa sobie razem z Apteką:
 
taniec dzielnicowego, dzielnicowy tańczy
 
a teraz z francuskim akcentem: korowuuud
 
 
Korowód Aptekarze przypomnieli też ostatnio na swoje płycie w "normalnej" gitarowej wersji. Ma Kodym słabośc do tego numeru czy jak? O płycie gdzie znalazł się ten kower, można poczytać już u mnie na blogu.
A jeszcze przypomniał mi się numer,który też katowałem mocno. Chłopcy również wzięli sobie na warsztat jeden z nazwijmy to "standardów" pana Grechuty i zrobili z tego niezły grungowy przebój. O ich pierwszej, świetnej płycie, też sprawni intelektualnie czytelnicy mogą sobie u mnie poczytać.
 
 

 
Są jeszcze jakieś grechutowe rockowe kowery? Jak ja lubię kowery.

6 komentarzy:

  1. Nikt nie potrafi tak sprofanować Grechuty jak Apteka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skonczyłem z Beksińskim w czerwcu 90, po ostatnich taktach FadeToGrey w ostatniej audycji R.M.R.. To była jedna z najlepszych decyzji mojego zycia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ten tomik Goethego ma okładkę z malowidłem C.D.Friedricha, na dodatek inspirowanym Karkonoszami gwoli ciekawostki

    OdpowiedzUsuń
  4. zaskakujesz mnie swoją wiedzą. Po pierwsze okładka Wertera hm, bladego pojęcia o tym nie miałem. Moją książkę chyba gdzieś wcieło bym zeskanował swoją okładkę, u mnie były jakieś jesienne drzewa w brązowej tonacji wydania z początku lat 90 tych,,,,

    po drugie, Archanioły i Ludzie to numer Grechuty? niby mam kasetę i nie zapamietałem takiej wiadomości. hm dziwne ale skoro tak piszesz to chyba prawdziwe. W takim razie post jest niepełny i muszę jakiegoś postscriptum zrobić niebawem

    OdpowiedzUsuń
  5. a co do Beksińskiego ja go cały czas odkrywam, najbardizej jednak interesuje mnie jego muzyka a nie fascynacje filmem i wampirami

    OdpowiedzUsuń